Piątek wieczór, a ja siedzę nad książkami. Cóż, takie życie studentki prawa, która chce mieć jak najlepsze wyniki w nauce. Pewnie teraz każdy pomyśli, że straszna ze mnie nudziara. Trudno.
- Lena, no nie daj się prosić – moja przyjaciółka Monica już od dobrych dwóch godzin suszyła mi głowę, abym poszła z nią na imprezę.
- Moni, zrozum, że w poniedziałek mam WAŻNE kolokwium i MUSZĘ się uczyć – ostentacyjnie pomachałam jej moim zeszytem pełnym notatek przed oczami i wróciłam do poprzedniej czynności, czyli ich czytania.
- Ale dzisiaj jest piątek. Chcesz cały wieczór zmarnować przez siedzenie nad książkami?! Kobieto zabaw się trochę, obiecuję, że będzie fajnie – spojrzała na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. Niczym moja matka, jak słowo daję.
- Nie patrz tak na mnie.
- Będę, dopóki się zgodzisz, a teraz błagam Cię odłóż ten przeklęty zeszyt i rusz swój zgrabny tyłeczek. Proszę. Lena... – blondynka zrobiła maślane oczy niczym kot ze Shreka, na co ja westchnęłam. - Może poznamy jakieś fajne ciacha i wreszcie znajdziesz sobie chłopaka. Chyba, że planujesz do końca życia żyć w celibacie niczym siostra zakonna – Monica poruszyła zabawnie brwiami, co spowodowało u mnie niekontrolowany napad śmiechu. I jak ja mam jej powiedzieć, że nie znajdę sobie chłopaka, bo mój ojciec już postanowił, że wyjdę za mąż za dwadzieścia trzy lata starszego gościa?! Na dodatek nie mam tu nic do gadania. Mój ojciec nie znosi sprzeciwu.
- No ok, ok zgadzam się. Pójdziemy do tego twojego ukochanego klubu... – Panna Stone aż zapiszczała z radości i rzuciła mi się na szyję przy okazji niemal mnie dusząc. - ... ale jeżeli znów zachce Ci się robić striptiz na barze to wiedz, że już nigdy więcej się tam z tobą nie wybiorę.
- Lena, masz dwadzieścia dwa lata, a jesteś tak kurewsko nudna. Poza tym ostatnio mówiłaś to samo, a i tak dałaś się namówić – pokazała mi język. Wywróciłam oczami i podeszłam do szafy, aby znaleźć jakąś sukienkę. Wybrałam małą czarną, szpilki i kopertówkę do której włożyłam telefon, portfel i klucze do mieszkania. Moni zrobiła mi delikatny makijaż, a włosy rozpuściłam. Gdy byłam już gotowa wezwałyśmy taksówkę i pojechałyśmy do klubu.
***
Siedziałam przy barze i powoli sączyłam swojego drinka, obserwując tańczących imprezowiczów. Jedni byli mniej, a drudzy bardziej wstawieni. Próbowałam wypatrzeć w tłumie Moni, która zniknęła z zasięgu mego wzroku jakieś pół godziny temu. W duchu modliłam się abym znów nie musiała wlec jej całkowicie pijanej na górę po schodach. No cóż... powiedzmy, że winda w jej bloku nie działa, bo nie mieszka w nie wiadomo jakich luksusach. Zresztą od dziecka nie miała łatwo. Ojciec zostawił ją i jej siostry gdy miała 10 lat, później jej matka straciła pracę i popadła ze skrajności w skrajność. Najpierw alkoholizm, a potem depresja. Monica musiała zajmować się siostrami, domem, chodzić do szkoły i pracować na miarę swoich możliwości. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos tuż przy moim uchu.
- Cześć mała, co taka ślicznotka jak ty robi tutaj sama? – odwróciłam głowę w lewą stronę i zobaczyłam kompletnie zalanego kolesia z pijackim uśmiechem na twarzy.
- Mała to może być twoja pała. Nie twoja sprawa, a teraz spadaj i zabieraj te łapska – syknęłam i starałam się zrzucić jego ręce z mojej talii, jednak nie dawał za wygraną i coraz bardziej przyciskał mnie do siebie.
- Zadziorna, lubię takie. Skarbie nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi, a szkoda by było takiej pięknej buźki. Chodź zatańczymy – wymamrotał pijackim głosem i pociągnął mnie za nadgarstek w stronę tańczących par.
- Zostaw mnie i nie mów do mnie skarbie! – próbowałam stawiać opór, ale ten cham był silniejszy ode mnie.
- Nie zgrywaj takiej niedostępnej, wiem, że Ci się podobam. Idziemy tańczyć – wzmocnił uścisk na mojej ręce aż poczułam, że krew całkowicie z niej odpływa.
- To boli, puść mnie!
- Przestań pieprzyć ty mała dzi... – nie zdążył dokończyć, bo ktoś mu w tym przeszkodził.
- Natychmiast ją puść, słyszałeś, że nie chce z tobą iść! – kątem oka zauważyłam wysokiego, dobrze zbudowanego szatyna, który zaciskał ręce w pięści.
- Odejdź kolego, to sprawa pomiędzy mną, a tą ślicznotką – znów mnie pociągnął za nadgarstek, a ja syknęłam z bólu, co nie umknęło nieznajomemu szatynowi, który wymierzył pijanemu cios prosto w twarz.
- To Cie nauczy szacunku do kobiet. Nic Ci nie jest? Na pewno nie zrobił Ci krzywdy? – mój wybawiciel zaczął zasypywać mnie pytaniami, a ja tylko skinęłam głową na znak, że wszystko jest w porządku.
- Lepiej stąd chodźmy – chłopak zorientował się, że wzbudziliśmy nie małe zainteresowanie wśród klubowiczów, więc złapał mnie za rękę i przeprowadził mnie przez tłum na zewnątrz.
- Dziękuję, nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty – powiedziałam, gdy wreszcie znaleźliśmy się przed budynkiem.
- Nie ma za co, nie mogłem tak stać i patrzeć jak ten kretyn się do Ciebie dobiera... Och gdzie moje maniery, nawet się nie przedstawiłem. Mam na imię Liam, a ty ? – szatyn uśmiechnął się do mnie szeroko. Muszę przyznać, że był naprawdę atrakcyjny, a do tego uroczy i opiekuńczy. Ideał. Znam go jakieś 10 minut i uważam, że jest idealny, co jest ze mną nie tak?!
- Lena, miło mi Cię poznać – chłopak ucałował wierzch mojej dłoni.
- Piękne imię – Liam popatrzył mi prosto w oczy jakby chciał coś z nich wyczytać lub zajrzeć w głąb mojej duszy.
- Wszystkie dziewczyny tak czarujesz? – zachichotałam spuszczając wzrok na swoje szpilki, które w tej chwili stały się cholernie interesującym obiektem do obserwacji.
- Tylko te wyjątkowe – puścił mi oczko, a moje policzki zaczęły płonąć z czerwoności. Świetnie Lena, owacje na stojąco dla Ciebie, a teraz módl się żeby tego nie zauważył.
- Przyszłaś tu sama? – zapytał, a ja wymierzyłam sobie mentalny policzek. Cholera, przez to całe zamieszanie zapomniałam o Monice.
- Nie, przyszłam tu z przyjaciółką, do której swoją drogą muszę zadzwonić – wyjęłam telefon z czarnej kopertówki i wykręciłam numer do blondynki, która odebrała po dwóch sygnałach trochę spanikowana. Myślała, że ktoś mnie porwał, gdy zauważyła, że nie ma mnie przy barze. Powiedziałam jej, że jestem bezpieczna i czekam na nią przed klubem. Zanim się zjawiła zdążyłam jeszcze zamienić z Liamem kilka słów i z tysiąc razy podziękować mu za ratunek.
***
Jechałyśmy z Monicą taksówką do domu, a ja nie mogłam przestać myśleć o Liamie. Muszę przyznać, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie znał mnie, a stanął w mojej obronie, gdyby był inny na pewno miałby gdzieś, że jakiś koleś się do mnie dobiera. Najzwyczajniej w świecie by to olał. Pomijając fakt, że jest mega przystojny, bo nie tylko wygląd się liczy – tak, wyznaję tą zasadę – to jeszcze ma świetny charakter. Lena, ale ty jesteś głupia on pewnie już kogoś ma. Ughh, głupia podświadomość.
- Lena?! Lena, czy ty w ogóle mnie słuchasz? – z moich myśli wyrwała mnie Moni, która zaczęła brutalnie szarpać moje ramię niemal błagając o chwilę uwagi.
-Sorry Moni, zamyśliłam się.
- Aaa, wiem już o czym myślałaś, a raczej o kim. Czekaj jak on miał na imię... Ben? Nie, to chyba coś na L było. Hmmm... Lucas? – podrapała się po podbródku w geście zamyślenia. Przyznam szczerze, że wyglądała przekomicznie.
- Liam – poprawiłam ją i wróciłam do obserwowania londyńskich uliczek przez szybę samochodu. Ruch był dzisiaj wyjątkowo mały, więc dotrzemy do domu szybciej niż zwykle.
- Ach no tak, Liam. Niezłe ciacho z niego, a tak w ogóle to co z nim robiłaś przed klubem?
- Powiem w skrócie. Jakiś pijak przy barze się do mnie dobierał, a Liam mnie przed nim uratował – mina Stone była bezcenna: szeroko rozdziawione usta, a oczy jakby miały jej zaraz wyskoczyć z orbit.
- Co?! – krzyknęła aż taksówkarz podskoczył na swoim siedzeniu. Zmroziłam ją wzrokiem. - Lena, mogłaś mi wcześniej powiedzieć. A masz chociaż numer do tego swojego supermana? – dźgnęła mnie łokciem z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie – powiedziałam krótko, zwięźle i na temat.
- Jak to nie?! Tylko mi nie pierdol nic o przeznaczeniu i że los sprawi, że się jeszcze spotkacie bla bla bla. Bo ja w takie bajeczki nigdy nie wierzyłam i nie uwierzę.
- Daj spokój. Liam, na pewno już kogoś ma, więc nie było tematu. Widzimy się w poniedziałek – szybko zakończyłam temat i wysiadłam z taksówki, która akurat zdążyła zatrzymać się pod moim apartamentem.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak ważną rolę w moim życiu odegra Liam.
____________
Cześć wszystkim :)
Mam na imię Karolina, mam 19 lat i będę pisała dla was to fan fiction :). Mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie dużo czytelników. Od razu przepraszam za błędy - o ile jakieś są. Planuję tak z 15 rozdziałów + epilog, jeśli będę miała więcej pomysłów to może będzie więcej rozdziałów.
Proszę o szczerą opinię i każdego kto to przeczyta o skomentowanie.
Napiszcie co myślicie o bohaterach i fabule.
Do następnego.
xx
O laska!! To jest świetne!! Fabuła, bohaterowie i prolog!! To się nazywa cholerny talent i bardzo ci zazdroszczę!! Już się nie mogę doczekać pierwszego rozdziału!! Naprawdę zdobyłaś moje serducho fabułą... Tu niby taki słodziaśny początek, a później będzie się działo... Przeważnie omijam prologi, ale twój mnie powalił!! Brawo!! Życzę ci duuuuużo weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuńOch, i czy mogłabyś dodać obserwujących?? Będę ci bardzo wdzięczna ;)
Świetny rozdział. Fajnie piszesz, a za prolog daje 3 razy tak.
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę fajnie, więc chyba zodtanę na dłużej. Muszę się przecież dowiedzieć jak się dalej po toczą ich relacje.
No nic. Czekam na next, jak najszybciej i dużo weny.A i podczas czytania wyhaczyłam, że brakuje jednego przecinka przed więc.
Pozdrawiam, Ola
No niezłe, wkręciłam się i idę czytać dalej :*
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie... szkoda, że dopiero teraz tu trafiłam :)
OdpowiedzUsuń