sobota, 9 maja 2015

Rozdział Jedenasty

Liam
Jęknąłem, kiedy promienie słoneczne, które wpadały przez okno do pokoju, świeciły mi prosto w twarz. Przekręciłem się na drugi bok i sięgnąłem ręką aby przytulić Lenę, ale trafiłem na pustą poduszkę. Nie było jej. Zdezorientowany otworzyłem najpierw jedno oko, a potem drugie i lekko je przetarłem. Uśmiechnąłem się na wspomnienie ostatniej nocy. Zastanawiało mnie, gdzie może podziewać się szatynka. Odgarnąłem kołdrę na bok i z podłogi podniosłem moje bokserki, spodnie i buty, które następnie założyłem. Przeszukałem niemal wszystkie pomieszczenia, ale w żadnym nie znalazłem dziewczyny. Udałem się do kuchni, gdzie jeszcze nie sprawdzałem i to był strzał w dziesiątkę. Stała oparta o blat szafki, ubrana w moją koszulkę, która sięgała jej do połowy ud. Wsparłem się o framugę drzwi i przez chwilę obserwowałem zamyśloną piękność. Nawet nie wyczuła mojej obecności. Bezszelestnie podszedłem do niej i oplotłem moje ramiona wokół jej drobnego ciała. Podskoczyła wystraszona i o mały włos nie wypuściła kubka z kawą z ręki.
- Myślałem, że mi uciekłaś – szepnąłem wprost do jej ucha.
- Nie mogłam już spać, więc przyszłam tutaj. Nie chciałam Cie budzić – oparła swoją głowę o mój policzek i ciężko westchnęła.
- Co się dzieje? – spytałem, przelotnie całując jej skroń.
- Nic – odparła beznamiętnie i wzruszyła ramionami.
- Nie oszukasz mnie, przecież widzę i czuję, że coś jest na rzeczy. Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim – powiedziałem szczerze. Odwróciłem ją przodem do siebie i posadziłem na blacie szafki.
- Liam, wszystko jest w porządku, naprawdę – pogładziła mój policzek.
- Żałujesz tego co zaszło między nami wczoraj? – nachyliłem się nad nią tak, że nasze czoła się stykały.
- Nie, oczywiście, że nie – odpowiedziała szybko z uśmiechem na twarzy.
- Więc o co chodzi?
- Po prostu... zastanawiałam się co będzie teraz z nami. Po ślubie z twoim ojcem pewnie będziemy musieli zerwać nasze relacje, bo wolę nie myśleć jakie piekło by się rozpętało, gdyby się o nas dowiedział. Zabiłby nas oboje – wyczułem nutkę strachu w jej głosie.
- Nie zostawię Cię, nawet nie ma takiej opcji, kochanie. Nie martw się o tą całą farsę zwaną ślubem. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by do niego nie doszło, a wtedy już zawsze będziemy razem, bez żadnego strachu, że Paul nas na czymś przyłapie – założyłem zbłąkany kosmyk jej lśniących włosów za ucho.
- A tak swoją drogą, to moja koszulka lepiej leży na tobie niż na mnie – dodałem, kiedy zeskoczyła z blatu i dokładnie zlustrowałem jej sylwetkę. Zaśmiałem się, widząc jak jej policzki robią się całe czerwone.
- Przestań, bo się rumienię! – klepnęła mnie pięścią w tors i zawstydzona odwróciła głowę.
- No co? Przecież tylko stwierdzam fakty, a wczoraj jakoś nie byłaś taka wstydliwa – żartobliwie dźgnąłem ją w żebro. 
- Liam! Jesteś upierdliwy – chwyciłem ją za łokieć i przyciągnąłem bliżej do siebie.
- Ale właśnie za to mnie kochasz – przychyliłem się i przymknąłem oczy aby ją pocałować, ale nie napotkałem jej ust. Co jest grane?
- Tak bardzo kocham twoją naiwność, Payne – zachichotała. Zobaczyłem, że stoi już na szczycie schodów.
- O ty mała cwaniaro. Czekaj, niech no ja Cię tylko dopadnę! – pisnęła, gdy rzuciłem się do biegu w jej stronę.
- Jeszcze zobaczymy! – przyspieszyła i wpadła prosto do łazienki, szybko zamykając za sobą drzwi na zamek.
- Tym razem Ci się udało, ale poczekam aż wyjdziesz, a wtedy nie będzie przeproś, skarbie – zaśmiałem się, kręcąc przy tym głową. 


***


- Kochanie, puść mnie! – krzyczała jednocześnie śmiejąc się Lena, gdy szedłem z nią przewieszoną przez moje ramię w stronę jeziora.
- Oo proszę, teraz to kochanie. Było nie uciekać od moich pocałunków droga pani – zażartowałem, a ona lekko uderzyła mnie w plecy, próbując się wyrwać. Ma nikłe szanse, bo z naszej dwójki to ja jestem bardziej umięśniony i mam więcej siły.
- Przecież ładnie przeprosiłam – udała wielce oburzoną.
- Kara to kara – postawiłem ją na ziemi nad brzegiem jeziora i przytrzymałem jej nadgarstki aby nie uciekła.
- Jesteś okropny – tupnęła nogą niczym mała dziewczynka w przedszkolu, co bardzo mnie rozbawiło.
- Okropny mówisz? – zapytałem z chytrym uśmieszkiem i złapałem ją jak pannę młodą.
- Nie zrobisz tego – mierzyła się ze mną wzrokiem.
- A właśnie, że zrobię – rozpędziłem się i wskoczyłem z nią do wody. Jej pisk odbijał się echem po całej okolicy.
- Oszalałeś – stwierdziła i odsączyła mokrą bluzkę.
- Nie spodobało Ci się, za mało wrażeń? To może jeszcze...
- Ty już lepiej nic więcej nie kombinuj – chlapnęła mi wodą w twarz i zaśmiała się głośno. I tak zaczęła się nasza dziecinna zabawa, czyli wzajemne chlapanie się w wodzie.
- Zimno mi – zadrżała, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Chodź, ogrzeję Cię – rozłożyłem ramiona, a ona skoczyła na mnie oplatając nogi wokół mojego pasa. Zachwiałem się lekko, ale w ostatniej chwili złapałem równowagę.
- Jeżeli będę chora, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina – próbowała grać obrażoną, ale ten delikatny uśmiech błąkający się na ustach skutecznie ją zdradzał.
- W takim razie będziemy chorować razem – wszedłem głębiej do jeziora tak, że woda sięgała nam prawie do ramion. Spojrzałem szatynce głęboko w oczy i złączyliśmy nasze wargi w namiętnym pocałunku. 


***


Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy i musieliśmy z Leną wrócić do domu, ponieważ Paul może zjawić się lada chwila. Spędziliśmy naprawdę piękne chwile nad jeziorem, których nigdy nie zapomnę. Te wspomnienia zostaną już ze mną do końca życia. W firmie musiałem nadgonić kilka spraw z powodu mojej nieobecności, a nie chciałem, by ojciec się czegokolwiek domyślił. Byłem zmuszony zarwać noc aby dokończyć prezentację na spotkanie, które odbędzie się pod koniec tego tygodnia. Zadzwoniłem również do Styles'a, z którym muszę wyjaśnić wszystkie nieporozumienia i przy okazji przeprosić za swoje naganne zachowanie. Nie zasłużył na to jak go potraktowałem. Umówiliśmy się, że spotkamy się u niego w mieszkaniu. Zaparkowałem auto na parkingu i ruszyłem do apartamentu przyjaciela – o ile jeszcze mogę go tak nazywać. Nagle poczułem jak ktoś na mnie wpada i z hukiem upada na chodnik.
- Nic Ci nie jest? – pomogłem wstać młodej dziewczynie. Wydawała się dziwnie znajoma.
- Jestem cała. Strasznie Cię przepraszam, ale nie patrzyłam jak idę – odgarnęła blond loki z czoła i zaczęła mi się bacznie przyglądać.
- Nic nie szkodzi, każdemu się zdarza – posłałem jej przyjazny uśmiech.
- Czekaj, znam Cię... Liam, to ty?
- Um, przepraszam, ale Cię zupełnie nie kojarzę. Kim jesteś? – spytałem zmieszany.
- Eveline Miller, siostra Sandry. Chodziliśmy do jednej klasy w liceum, teraz pamiętasz? – miałem ochotę wymierzyć sobie mentalny policzek. Nie dziwię się, że jej nie poznałem, ponieważ dziewczyna stojąca tuż przede mną, niczym nie przypominała tej pulchnej Eve ze szkoły średniej. Schudła, wyładniała i nie nosi obciachowych okularów z mega grubymi szkłami.
- Eve, wow zmieniłaś się przez te sześć lat. Świetnie wyglądasz – uścisnąłem uśmiechniętą blondynkę, nadal nie mogąc wyjść z podziwu jej metamorfozy. Zawsze traktowałem ją jak siostrę, której nigdy nie miałem, ale po ukończeniu szkoły nasz kontakt całkowicie się zerwał. Wyjechała, po tym jak dostała się na najlepszą uczelnię w Stanach Zjednoczonych.
- Ty też. Zmężniałeś, nabrałeś trochę masy – trąciła mnie w biceps.
- Co Cię sprowadza do Londynu?
- Musiałam przyjechać. Sandra miała nawrót choroby – wyglądała na bardzo zmartwioną.
- Jakiej choroby? To coś poważnego? – moje oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówki.
- Zapomniałam, że o niczym nie wiesz. Sandra ma poważne zaburzenia osobowości, odkąd skończyła piętnaście lat. Zaraz po skończeniu szkoły rodzice wysłali ją do placówki, gdzie podjęła leczenie. Rok temu wyszła i myśleliśmy, że będzie dobrze. Myliliśmy się. Jakiś czas temu rodzice znaleźli ją w mieszkaniu całą roztrzęsioną, mówiła sama do siebie, dosłownie zwariowała. Okazało się, że od dłuższego czasu nie brała leków, które powstrzymują ataki. Uwierz, że gdy wpadnie w furię może nawet zabić. Jest niebezpieczna dla otoczenia. Zdecydowaliśmy umieścić ją w zakładzie zamkniętym dla chorych psychicznie – wytłumaczyła, a ja przeżyłem niezły szok. Teraz wiem, dlaczego zachowywała się dziwnie, kiedy pchnęła Lenę ze schodów.
- To straszne, spotkałem się z nią kilka razy i nic nie zauważyłem, a ten czas kiedy przebywała w placówce tłumaczyła tym, że była u Ciebie w USA.
- Kłamała, nikt nie wiedział o jej chorobie oprócz najbliższej rodziny. Nie mówiliśmy o tym ze wstydu, że ludzie będą plotkować i nas wyśmiewać – powiedziała i zerknęła na srebrny zegarek, który znajdował się na jej lewym nadgarstku.
- Przepraszam, Li. Będę lecieć, bo jestem już spóźniona. Masz tu mój numer telefonu, zadzwoń to umówimy się na kawę i powspominamy stare dobre czasy – wcisnęła mi kwadratową karteczkę do ręki i ucałowała mój policzek.
- Do zobaczenia wkrótce – stałem jeszcze przez chwilę w miejscu i obserwowałem jak znika za rogiem budynku.
Otrząsnąłem się, przypominając sobie o spotkaniu ze Styles'em. Już bez żadnych problemów dotarłem pod drzwi jego apartamentu. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż otworzy. Po krótkiej chwili brązowe drzwi ustąpiły, a w progu pojawił się Harry.
- Cześć – przywitałem się.
- Hej, wchodź – gestem ręki zaprosił mnie do środka i od razu udaliśmy się do salonu.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Przyszedłem porozmawiać – klapnąłem na wygodnej czerwonej, kanapie, a Styles poszedł w moje ślady i patrzył na mnie wyczekująco abym zaczął wreszcie mówić.
- Słuchaj stary, czuję się głupio. Nie powinienem wtedy tak na Ciebie naskakiwać, ale byłem zły. Wiem, że to głupie wytłumaczenie. Nie chcę przez jedną sprzeczkę zepsuć naszej wieloletniej przyjaźni – skończyłem, wyczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Siedział z kamienną twarzą i milczał. 
- Oj Payne, chodź tu stary wygo! – zerwał się ze swojego miejsca i uścisnął mnie klepiąc po plecach.
- Sądząc po twojej minie, byłem pewien, że chcesz mnie złapać za frak i stąd wypierdolić – zaśmiałem się opierając o zagłówek mebla.
- Byłem na Ciebie wkurwiony to pewne, ale poszedłeś po rozum do głowy, więc wybaczam Ci synu marnotrawny – machnął ręką i zrobił dziwną minę.
- Miałeś rację co do Leny – wypaliłem nagle.
- Okazało się, że jednak nie leci na kasę i naprawdę zakochała się w waszym ojcu? – uniósł brwi.
- Nie interesują ją nasze pieniądze, ale o uczuciu do ojca nawet nie ma co wspominać.
- Nie bardzo rozumiem – podrapał się po karku, patrząc na mnie z nie małym zdziwieniem.
- Kiedyś podsłuchałem jej rozmowę z twoją dziewczyną. Mówiła, że jej ojciec zmusza ją do tego absurdalnego ślubu – powiedziałem, a szczęka Harry'ego opadła prawie do ziemi.
- Żartujesz? Monica o wszystkim wiedziała i nie raczyła mi powiedzieć – założył ręce na piersi z poważnym wyrazem twarzy.
- Nie miej jej tego za złe. Lena poprosiła o dyskrecję – zgromiłem go wzrokiem.
- Czyli teraz możesz startować do Leny, hę? – poruszył zabawnie brwiami, a ja miałem ochotę porządnie go klepnąć w łepetynę. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie wstąpił na moją twarz na samo wspomnienie o pięknej szatynce.
- Zaraz, zaraz. Śmiejesz się jak głupi. Już się za nią wziąłeś?! Payne, gratuluję, no wiesz w końcu całkiem niezła z niej laska – całkowicie nie kontrolując swoich ruchów, zdzieliłem go w tył głowy.
- Nie pozwalaj sobie, Styles. Od jakiegoś czasu można powiedzieć, że jesteśmy razem, ale ukrywamy się przed Paulem – oznajmiłem, głośno wzdychając. 
Mogłem odetchnąć z ulgą, ponieważ odzyskałem najlepszego przyjaciela.


***


Ponownie wybłagałem od Julie klucze do gabinetu. Nie było łatwo, ale ją przekonałem. Przypomniałem sobie o białej teczce, którą ojciec ostatnio tam zostawił i postanowiłem ją znaleźć. Otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do środka, a klucz schowałem do kieszeni spodni. Gdzie on ją położył? Przeszukałem pierwszą szufladę biurka, drugą, trzecią i nic. W półce również jej nie znalazłem. Miałem już zacząć szperać w szafce wiszącej koło okna, ale usłyszałem ciężkie kroki i dobrze znany mi głos. O kurwa, ojciec tu idzie. W panice szybko zamknąłem wszystkie drzwiczki od szafek i schowałem się we wnękę między ścianę, a masywną, dębową szafę. 
- Musiał akurat teraz wrócić?! – wymamrotałem pod nosem najciszej jak tylko mogłem. Usłyszałem jak trzepnął mocno drzwiami i podskoczyłem. 
- Ta głupia Julie znowu zapomniała zamknąć drzwi – powiedział i rzucił czymś o biurko.
- Nie mówiłem do Ciebie, a teraz gadaj czego chcesz – chyba rozmawia przez telefon.
- Macie Anthony'ego i dopiero teraz mnie o tym zawiadamiasz?! Wy trzej jesteście do niczego, kompletnie brak wam mózgów! – krzyknął. 
- Przygotujcie go, będę za jakieś dwie godziny. Jeszcze dziś Anthony pożegna się z tym światem – zaśmiał się gorzko. On chce kogoś zabić?! Anthony, Anthony, Anthony... kojarzę to imię. Wiem! Anthony Carter był pracownikiem naszej firmy, ale ojciec go zwolnił. 
Wychyliłem trochę głowę i zobaczyłem jak mężczyzna z jednej szafek wyjmuje czarny neseser. Następnie otwiera go i wyjmuje broń. Wkłada do niej kilka naboi i ponownie chowa. Przełknąłem głośno ślinę. Gdy ojciec opuścił pomieszczenie, wygramoliłem się z mojej kryjówki i niezauważony pobiegłem na górę.



__________________________________________
Cześć wszystkim ;*
Rozdział miał być w niedzielę, ale ze względu, że mam dziś imieniny postanowiłam dodać wcześniej :)
Co myślicie o rozdziale? Początek chyba trochę przesłodzony, no nie? :D
Spodziewał się ktoś, że Sandra jest chora psychicznie?
Śmiało piszcie swoje opinie :)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim. Jesteście najlepsi <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

13 komentarzy:

  1. O rzesz kurde w mordę jeża! Cooohoohooo?!?!!??!! On jest psychiczny!! (Paul w sensie)

    Rozdział super :) czekam na kolejny i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Woah! Numer jeden, przepraszam, że nie skomentowałam rozdziału 10, choć oczywiście go przeczytałam, ale ostatnio internet odmawia współpracy i komentarz miał się dodać, a nie dodał. Eh.
    Początek rozdziału - super ♥ Tyle miłości i szczęścia jest pomiędzy nimi, ale co byłoby gdyby Paul się dowiedział.. woah. Pomimo tego czekałam jednak na trochę akcji, której później było mnóstwo! <3
    Nigdy nie domyśliłabym się, że Sandra ma jakieś choroby psychiczne... ;/ Ejj.. Liam, coś za bardzo polubiłeś tą Eveline! .-.
    Super, że chłopaki się pogodziły :D Przyjaciel jest teraz bardzo potrzebny Liam'owi, w tak trudnej sytuacji.
    A później.. wow, wow, wow!!! Boże.. Paul chce kogoś zabić.. modliłam się tylko, by mężczyzna nie zauważył chłopaka.. o matko, co by wtedy było.. :O
    ZAJEBISTY ROZDZIAŁ <3 Nigdy nie kończ bo kocham to opowiadanie i to jak piszesz :*
    my-story-of-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. woah, stary Liama to niezły sukinsyn...
    cieszę się, że Lenie i Liasiowi się układa, no i oczywiście, że Payne pogodził się ze Stylesem
    rozdział jak zwykle świetny kochana tylko szkoda, że nie ma również perspektywy Lenki - jak w poprzednich... NIE MARTW się, bo i tak ci to wybaczam, ponieważ zajebiście piszesz i masz niesamowite pomysły
    życzę ci duuuuużo weny i buziole słoneczko ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. O co chodzi z tym Anthonym i dlaczego ojciec Liama chce go zabić? Coś złego się tu dzieje. Ale jak widać Liamowi i Lenie dobrze się razem układa. Ta akcja nad jeziorem... jedno wielkie wow

    swietny rozdział, czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 <3 <3
    O co chodzi z tym Anthonym? Czemu chce go zabić?
    Początek rozdziału aww najsłodszy na świecie ;*
    Dobrze ze Liam pogodził się z Leną
    czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam dialogi między Liamem a Leną <3 Słodko :))
    A ten ojciec Liama... wow, chce kogoś zabić? Ciekawa jestem co z tego będzie... Zapraszam do mnie http://love-is-a-weakness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Początek świetny taki romantyczny.To słodkie jak Liam i Lena do siebie mówią *-*
    Kurde ojciec Liama jest chyba jakimś mafiozom xD Bo kto normalny chce zabić człowieka.
    Rozdział świetny czekam do następnego weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Next! Świetny rozdział! Ojciec Liama mnie przeraża!
    Świetny rozdział! Świetne Opowiadanie!
    Proszę nie kończ go tak szybko jak zamierzasz!
    Zapraszam na dziesiąty rozdział! ----> http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział! <3
    czekam na dalsze części :)
    jestem zachwycona tym blogiem!
    czekam na dłuższe rozdziały :>
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś jest nie tak z tym Paulem? Zamknęła bym go razem z sandrą w tym ośrodku xD lLiam i Lena są cudowni razem :" oah, Li tylko się nie zapędzaj z tą Eveline, masz Lenę, pamiętaj. Zabrakło mi w tym rozdziale Danielle, Rayana i rodziców Leny,ciekawe co u nich :D

    Bardzo fajny rozdział. życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz talent :D
    www.imaginyonedirectionforeverandnever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. nono coraz ciekawsze się robi XD
    jak zawsze rozdział cudowny i pełny wrażeń :)
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń