Lena
- No, dalej suko, obudź się wreszcie! – ktoś boleśnie uderzył mnie w policzek. Powoli uchyliłam powieki, obraz przede mną był trochę zamazany. Wyostrzyłam wzrok i zauważyłam pochylającą się nade mną Sandrę.
- Witam, śpiącą królewnę – blondynka zaśmiała się tak jakby dopiero co usłyszała najlepszy kawał w swoim życiu. Powoli przekręciłam głowę i syknęłam, ponieważ skronie zaczęły niemiłosiernie pulsować z bólu. Sandra musiała mnie czymś uderzyć aby mnie ogłuszyć. Zorientowałam się, że leżę na ziemi, a wokół mnie jest pełno odłamków szkła, starych przedmiotów oraz tekturowych pudeł. Usiadłam i rozmasowałam głowę, by choć trochę złagodzić uciążliwy ból.
- Dlaczego mi to robisz? – spytałam, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Znów się zaśmiała, jednak tym razem nieco ciszej.
- Nie udawaj głupiej, Lena. Zabrałaś mi Liama, jedyną osobę, którą prawdziwie kocham i wiem, że on odwzajemnia to uczucie. Niepotrzebnie weszłaś z buciorami w nasze cudowne życie. Byliśmy razem tacy szczęśliwi, w końcu to mój mąż – wycedziła przez zęby. Jezu, ona naprawdę postradała zmysły. Myśli, że Liam się z nią ożenił.
- Jak mogłam Ci go zabrać, skoro nawet nie byliście razem? – po tych słowach, w oczach Sandry pojawił się dziwny błysk. Przeraziło mnie to.
- Ach, doprawdy?! – zadrwiła, zakładając ręce na piersi. - Mam świetny pomysł. Zagrajmy w grę. Nie przejmuj się, zasady są bardzo proste. Musisz po prostu siedzieć i się nie ruszać, a resztę zostaw mnie – wystraszona, zrobiłam wielkie oczy. Co ta wariatka kombinuje? W gardle zaczęła formować mi się ogromna gula, której w żaden sposób nie mogłam przełknąć.
- A jeśli obiecam, że już nigdy nie zbliżę się do Liama, wypuścisz mnie? Przysięgam, że nic nikomu nie powiem. Nie pisnę ani słowa – przysunęłam się bliżej brudnej ściany i się o nią wsparłam.
- Uważasz mnie za idiotkę?! Nie ma mowy, a poza tym niedługo dołączy do nas jeszcze jedna osoba. Gwarantuję, ucieszysz się na ten widok – uśmiechnęła się do mnie. Skrzywiłam się i dokładnie się jej przyjrzałam. Była ubrana na biało, śmiało mogłam stwierdzić, że był to strój pielęgniarki.
- Proszę Cię j... – zamarłam w pół zdania, gdy zobaczyłam jak z białego kitla wyciąga nóż i to całkiem spory. Skuliłam się i zaczęłam modlić aby ktoś mi pomógł.
- Zabawę czas zacząć – zaśmiała się złowieszczo. Przejechała ostrzem po swojej prawej ręce, gdzie powstało nacięcie, z którego zaczęła się sączyć krew. Czułam jak robi mi się niedobrze.
- Nie będzie bolało... chociaż może tylko troszkę – objęłam rękoma brzuch, a mój oddech znacznie przyspieszył. Blondynka usiadła koło mnie, uśmiech nie schodził z jej twarzy nawet na moment.
- Błagam, nie rób mi krzywdy – odsunęłam się od niej na kilka centymetrów. Zmarszczyła brwi i zrobiła smutną minę. Boże, dopomóż.
- Szkoda by było, gdybyś straciła tego dzidziusia, prawda? – chciała dotknąć mojego brzucha, ale znów się odsunęłam. Ona chce zabić moje i Liama dziecko. Mój strach rósł z minuty na minutę.
- Moje dziecko nie jest niczemu winne, więc nie masz prawa go zabijać.
- Oczywiście, że bachor jest winny, wystarczy, że jego ojcem jest Liam Payne. Przez niego, mój LiLi mnie opuścił – złapała mnie za włosy i przeciągnęła do drugiego pomieszczenia. Nie mam pojęcia skąd wzięła tyle siły, by tego dokonać.
- Sandra, nie rób głupot – niemal wyszlochałam.
- Zamknij się dziwko! Od samego patrzenia na twoją żałosną mordę, mam nieodpartą ochotę Cię zabić – uderzyła mnie z pięści. Na ustach poczułam metaliczny posmak krwi. Próbowałam się podnieść, ale wymierzyła mi kolejny cios, przez co upadłam z powrotem na ziemię.
- Przestań! – próbowałam się bronić, lecz Sandra mimo niewielkiej masy ciała i tak była silniejsza ode mnie.
- Liam kocha tylko mnie. Jest mój! Zdychaj, pierdolona zdziro – przejechała nożem po moim ramieniu. Wydałam z siebie stłumiony krzyk. Czerwona ciecz zaczęła spływać wzdłuż mojej ręki. Strach sięgnął zenitu, kiedy zaczęła wymachiwać nożem nad moim brzuchem.
- To dziecko nie może przyjść na świat – zamachnęła się, chcąc wbić ostrze, ale w ostatniej chwili przekręciłam się na bok, unikając ugodzenia.
- Sandra! – obok nas pojawił się ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałam. Paul Payne we własnej osobie. Moja oprawczyni odskoczyła ode mnie jak oparzona. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ maleństwo było bezpieczne. Na razie.
- Jak śmiesz mi przerywać, Paul? Już prawie ją zatłukłam! – blondynka wrzasnęła tak głośno, że musiałam sobie zatkać uszy. Payne podbiegł do niej i wyrwał nóż z ręki.
- Oddawaj staruchu! Chcę ją wykończyć – próbowała odebrać mu narzędzie zbrodni, ale mężczyzna mocno ją odepchnął. Zachwiała się i z hukiem wpadła prosto w kartonowe pudełka.
Liam
- Nie powinienem zostawiać jej samej na tym pieprzonym parkingu! – ze złości przywaliłem pięścią w ścianę. Jak mogłem być tak głupi i nieodpowiedzialny?
- Nie mogła tak po prostu wyparować – stwierdził Harry, spoglądając raz na mnie, raz na Monicę i Ryana, którzy przyjechali od razu do mojego apartamentu, po tym jak poinformowałem ich o nagłym zniknięciu Leny. Albo raczej porwaniu.
- Jestem pewien, że to sprawka tej wariatki. Sandra musiała mnie obserwować odkąd uciekła. Nienawidzi Leny, a już raz zrobiła jej krzywdę, więc drugi raz też nie zawaha się tego dokonać.
- Liam, sprawa jest już zgłoszona na policję. Uspokój się, na pewno ją znajdą – Styles, od dobrych dwóch godzin powtarza to samo zdanie. Zaczyna mnie to powoli wkurwiać. Ja tu odchodzę od zmysłów, a on każe mi się uspokoić.
- Kogo ty oszukujesz, Harry? Zanim ją znajdą minie kilka dni. Do tego czasu Sandra może zrobić wiele. Jeśli coś się stanie Lenie, albo dziecku... nigdy sobie tego nie wybaczę. I jak mam być spokojny?! – złapałem przyjaciela za koszulkę i trochę nim potrząsnąłem. Emocje we mnie buzowały jak nigdy dotąd. Każdy kto w tym momencie stanął na mojej drodze był zagrożony.
- Walenie pięściami w ścianę nic tu nie pomoże – odezwał się Ryan podjeżdżając koło mnie, a Monica nie odstępowała go na krok. Rozstała się z Harry'm parę miesięcy temu i od tej pory coraz częściej spotyka się z moim bratem. Widzę, że coś między nimi jest, ale Ryan stanowczo zaprzecza, mówiąc, że Stone nie zechciałaby takiego inwalidy jak on. Bzdury.
- Chyba zacznę jej szukać na własną rękę – nerwowo przeczesałem włosy palcami. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata.
- To jak szukanie igły w stogu siana – zauważyła Monica i opadła na kanapę, chowając twarz w dłoniach.
- Nie mogę tak po prostu siedzieć i wyczekiwać na telefon z policji – zdesperowany, zacząłem chodzić w te i z powrotem. Muszę ją znaleźć. Muszę.
- A jeśli ojciec porwał Lenę, a nie Sandra? Doskonale wiemy, że chciał się na niej zemścić i to składa się w całość. Tylko zastanawia mnie, skąd on wiedział, że wróciła – powiedział blondyn. Spostrzeżenia mojego brata mogą być prawdziwe.
- Pojedźmy do was do domu. Li, sam kiedyś mówiłeś, że twój ojciec ma taki gabinet, do którego nie można wchodzić bez jego zgody. Skoro jest tak pilnie strzeżony, to może tam znajdziemy jakiś trop – jak jeden mąż rzuciliśmy się do drzwi. W rekordowym czasie znaleźliśmy się przed rezydencją. Wszystkie światła w środku były pogaszone, czyli Paula nie ma.
- Masz klucze? – zwróciłem się do Ryana. Z kieszeni jeansów wyciągnął pęk kluczy i mi go podał. Włożyłem odpowiedni do zamka, lecz nic nawet nie drgnęło.
- Co jest? – spytał Styles. Ponownie próbowałem przekręcić klucz. Znów nic.
- Stary zmienił zamki.
- Wiem. Chodźmy od strony ogrodu, tamte drzwi są słabsze i będzie lepiej je wyważyć – zaproponował Ryan. Miał rację, wystarczyło kilka dość mocnych uderzeń, a drzwi ustąpiły. Z drzwiami od gabinetu było nieco gorzej, więc użyliśmy młotka do pomocy. Wszyscy wzięliśmy się za przeszukiwanie pomieszczenia, w nadziei, że znajdziemy jakieś poszlaki.
- Mam coś – Monica pomachała białą kopertą przed moimi oczami.
- Przecież to zdjęcia moje i Leny z wczoraj – przejrzałem dokładnie wszystkie z nich. Paul najwidoczniej musiał wynająć kogoś aby mnie śledził. Teraz jestem na sto procent pewny, że porwał Lenę. Grozi jej ogromne niebezpieczeństwo.
- Harry, sprawdź szafkę koło okna. W środku powinien być czarny neseser, a w nim broń – rozkazałem Styles'owi. Wyjął neseser i położył go na biurku, a następnie go otworzył. Jego oczy dwukrotnie się powiększyły.
- Umm, Liam... tutaj nie ma żadnej broni – po tych słowach mój puls znacznie przyspieszył. On ją zabije. Nie mogę do tego dopuścić.
- O Boże, przecież Lena i dziecko mogą zginąć – Stone, zaniosła się szlochem. Przykucnęła obok wózka mojego brata i wtuliła się w jego szyję.
- Tylko gdzie ojciec mógł ją zabrać? – zaczął się zastanawiać Ryan. Nagle mnie olśniło.
- Jak mogłem wcześniej na to nie wpaść?! Na pewno przetrzymuje ją w tej opuszczonej fabryce, w której zabił Anthony'ego Carter'a. Jadę tam.
- Pojadę z tobą – Harry położył mi rękę na ramieniu.
- Nie. Muszę załatwić to sam. Wy lepiej zawiadomcie policję – jak torpeda wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta i nie zważając na ograniczenia prędkości, jechałem jak szalony. Błagam, oby nie było za późno. Uratuję Lenę i nasze maleństwo.
Lena
Z przerażeniem przyglądałam się scenie, która rozgrywała się przede mną. Paul zaczął dusić Sandrę, która za wszelką cenę próbowała się wyrywać.
- Już nie jesteś mi do niczego potrzebna! – krzyczał mężczyzna, coraz bardziej zacieśniając uścisk na jej szyi. Blondynka wymachiwała rękoma i próbowała łapać powietrze.
- O-bie-całeś ż-że L-li-li będzie m-ó-jj – wydukała z trudem, ponieważ brakowało jej tlenu. Jej gałki oczne prawie wyłaziły na wierzch. Powoli przeczołgałam się do ogromnego pudła, o które się wsparłam. Krew z mojej rany nadal ciekła. Oderwałam kawałek kremowego sweterka i zawiązałam go na ramieniu aby jakoś zatamować krwawienie. Było mi cholernie słabo.
- Kłamałem kretynko! Wątpię aby mój synalek zechciałby być ze stukniętą dziewczyną. Pomogłem Ci uciec z tego jebanego zakładu, bo chciałem jakoś sprowadzić Lenę do Londynu. Przyznaję, twój plan z potrąceniem Danielle był świetny, a Lena wróciła, ale twoja rola w tym wszystkim się kończy – Paul zaśmiał się gorzko. Jednak nie trwało to długo, ponieważ Miller złapała za kamień, który leżał na ziemi i uderzyła go nim.
- Ty szmato! – Payne puścił Sandrę, a ona szybko zepchnęła go z siebie. Mężczyzna syknął z bólu.
- Nie dam się wykiwać, Paul. Dzięki mnie ta suka Williams jest teraz tutaj, więc liczę na rewanż. Zmusisz Liama aby do mnie wrócił. Jestem jego żoną, ma obowiązek ze mną być – dyszała ciężko i jednocześnie masowała szyję, na której były widoczne czerwone ślady. Odbite dłonie Paula.
- Jesteś żałosna. Nie miałem nawet najmniejszego zamiaru Ci pomagać – czterdziestopięciolatek splunął z pogardą. Skorzystał z chwili nieuwagi chorej psychiczne i złapał ją za włosy. Zaczął uderzać jej głową o ścianę. Specjalnie celował tak aby trafić w potylicę. Blondynka krzyczała jakby zdzierali z niej skórę, a po kilku mocniejszych uderzeniach osunęła się na ziemię. Skuliłam się i zasłoniłam sobie usta dłońmi aby również nie krzyknąć.
- Nareszcie, myślałem, że nigdy nie zdechnie – mruknął pod nosem, po tym jak sprawdził puls dziewczyny. Nie żyje. Sandra Miller umarła. Z oczu zaczęły mi wypływać łzy, ponieważ wiem, że mnie spotka taki sam los.
- Teraz sobie porozmawiamy, Leno – Paul zbliżył się do mnie, aż poczułam bardzo nieprzyjemny dreszcz.
- Czego ode mnie chcesz? – spytałam, drżącym głosem.
- Upokorzyłaś mnie, a tego się nie wybacza. Nie było Cię kilka miesięcy, a tu proszę wracasz z brzuchem. Puszczalska – wymierzył mi siarczysty policzek. Jęknęłam, gdy poczułam ostre pieczenie.
- Myślałaś, że nie uderzę ciężarnej? – nie odpowiedziałam na jego pytanie, tylko patrzyłam na niego z wyraźnym strachem w oczach. - Kochałem Cię i miałem nadzieję, że ty mnie również. Robiłaś dobrą minę do złej gry, perfidnie mnie okłamywałaś.
- Wiesz, że byłam z tobą, ponieważ ojciec mi tak kazał. Nigdy Cię nie kochałam! – zdobyłam się na odwagę i wykrzyczałam mu prosto w twarz, to co leżało mi na sercu od dawna. Złe posunięcie. Po raz kolejny mnie uderzył.
- Doprowadziłeś do wypadku mojej siostry. Jesteś potworem – nie dawałam za wygraną i dalej mówiłam.
- Byłem pewny, że jeśli coś stanie się, któremuś z twoich bliskich, to wyjdziesz ze swojej kryjówki. Pomogłem Sandrze uciec, a jej plan okazał się sukcesem. Potrąciła Danielle oraz jej opiekunkę, która niestety zmarła na miejscu. Możesz mi wytłumaczyć, co robił z tobą Liam pod szpitalem? Jesteś z nim w zmowie przeciw mnie?! – każde jego kolejne słowo aż ociekało przekąsem, a gdy wspomniał o Liamie byłam zdziwiona. Skąd mógł wiedzieć, że był wtedy ze mną?!
- Nie wiem o czym mówisz. Nie utrzymuję kontaktu z twoim synem.
- Zdjęcia, które otrzymałem nie kłamią. Wyraźnie widać na nich Ciebie oraz Liama – przełknęłam ślinę. Plusem jest to, że nie podejrzewa nas o romans. - We dwoje coś kombinowaliście. A teraz powiesz mi kto jest ojcem tego bękarta?! – gwałtownie postawił mnie na nogi. Wszystko wokół mnie dziwnie wirowało.
- N-nie powiem – mój głos z każdym słowem słabł, a oczy czterdziestopięciolatka nabierały coraz większej furii.
- Powtórzę jeszcze raz. Kto zmajstrował Ci tego bękarta?! – wycedził przez zęby i popchnął mnie. W ostatniej chwili przytrzymałam się filaru, więc nie upadłam.
- P-proszę, przestań nig...
- Ja jestem ojcem dziecka – za plecami Paula, zauważyłam postać Liama. Jakim cudem wiedział, gdzie jestem? Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Mężczyzna odwrócił się, a na widok syna szczęka opadła mu prawie do ziemi. Był bardzo zaskoczony.
- Ty?!
- Liam kłamie – powiedziałam stanowczo. Jak na rozkaz obaj na mnie spojrzeli. W oczach młodego Payne'a widziałam determinację.
- Czas przerwać tę szopkę i skończyć z kłamstwami, Lena. Mówię poważnie. Kocham Lenę, a dziecko jest moje – zrobił kilka ostrożnych kroków w moją stronę. Paul aż kipiał z nienawiści. Na twarzy zrobił się czerwony jak pomidor.
- To jakiś żart, prawda?! – wybuchł starszy Payne. Liam pokręcił przecząco głową, a jego oczy przybrały rozmiary pięciozłotówek, kiedy zobaczył martwe ciało Sandry.
- Mój własny syn, obracał moją narzeczoną za moimi plecami – Paul rzucił się na dwudziestoczterolatka. Poczułam silne kopnięcie i usiadłam. Liam to zauważył. Zadał ojcu cios z kolana w brzuch, a ten zgiął się w pół i plunął krwią.
- Wszystko w porządku? – spanikowany Liam doskoczył do mnie. Pomasowałam brzuch i wzięłam kilka głębokich wdechów.
- Tak – pomógł mi wstać. Usłyszeliśmy gromki śmiech Paula, który zza paska spodni od garnituru wyciągnął pistolet. Wymierzył nim we mnie.
- Piękna scenka, ale niestety Lena musi zginąć. Synu, możesz pożegnać się z ukochaną.
- Po co to robisz? Myślisz, że to pomoże?! – krzyknął młodszy Payne, zaciskając dłonie w pięści.
- Od urodzenia byłeś mi solą w oku, z resztą tak jak ten głupi inwalida Ryan. Nigdy nie kochałem Eleny, a tym bardziej was. Dwoje dzieci w jednym roku nie było szczytem moich marzeń. Byliście tylko przeszkodą na drodze do mojego sukcesu. Pragnąłem władzy, pieniędzy, wpływów, a wasza matka miała to wszystko, więc czemu miałem nie skorzystać? Ożeniłem się z nią tylko dlatego, a ty i twój brat byliście moim największym błędem. Przeklinam dni, w których się urodziliście. Nie rozumiem za co Elena was tak kochała, obaj jesteście do niczego – te słowa musiały zaboleć Liama, mimo, iż nie pałał do ojca miłością.
- A kiedy na was patrzę, to widzę ją. Jesteście obrzydliwie podobni do matki. Pozbyłem się jej i jestem z tego cholernie dumny. Niczego nie żałuję – wysyczał jadowicie. Odbezpieczył broń, a mój oddech przyspieszył. - Przyjemnego smażenia w piekle, Leno – pistolet wystrzelił, a wtedy Liam osłonił mnie swoim ciałem. Opadł na ziemię. Jego koszulka w mgnieniu oka nasiąkała krwią.
- Nie! Liam – uklęknęłam obok jego ciała. Położyłam jego głowę sobie na kolanach.
- Jaka szkoda, że Liam jest taki bezmyślny i oddał za Ciebie oraz bachora życie. Nie nacieszy się nim, bo nigdy go nie zobaczy. Mógłbym również Ciebie w tym momencie zabić, ale napawam się widokiem twojego cierpienia, które nigdy się nie skończy – Paul opuścił pomieszczenie, a jego śmiech roznosił się echem po całym budynku.
- Lena... kocham Cię. Ty i dziecko jesteście najlepszym co mnie w życiu spotkało – szepnął mój ukochany. Zdjęłam sweterek i przyłożyłam go do rany postrzałowej, by zatrzymać krwotok. Syknął i wypuścił ze świstem powietrze.
- Ja Ciebie też bardzo kocham. Nie zostawiaj nas! – klepnęłam go po policzku, kiedy zorientowałam się, że jego powieki powoli się zamykają.
- Nie chcę tego robić, ale nie ma dla mnie ratunku. Ledwo oddycham – na zewnątrz było słychać syreny policyjne.
- Pomoc jest blisko – wychlipałam przez łzy.
- Kochanie... pocałuj mnie... ostatni raz.
- Liam, proszę nie mów tak – przygryzłam wnętrze policzka. Nachyliłam się i musnęłam jego usta.
- Pamiętaj, że zawsze będę z wami. Jeśli nie ciałem, to duchem. Powiedz naszemu dziecku, że tatuś bardzo je kochał – resztkami sił zerwał łańcuszek z krzyżykiem z szyi i położył mi go na ręce. - Weź, będzie Ci o mnie przypominał.
- Błagam Cię – uścisk jego dłoni zelżał.
Zamknął oczy. Nie wyczułam pulsu. To już koniec.
_____________________________________
Hejka :*
Co sądzicie o ostatnim rozdziale?
Przed nami jeszcze tylko epilog.
Tylko nie zabijcie mnie za końcówkę. Proszę was o łaskę i litość :D
Dziękuję wam bardzo za wszystkie komentarze. Jestem zdziwiona, że tyle osób czyta moje marne wypociny.
Napiszcie w komentarzach ogólnie co myślicie o tym opowiadaniu. Co wam się podobało, a co nie?
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
jak mogłaś to zrobić?! Jesteś złą kobietą!! Liam :'(( tak bardzo płaczę... Rozdział jest naprawdę bardzo piękny, ale JAK TO OSTATNI?! Nooo bez jaj, dziewczyno!!
OdpowiedzUsuńKurde, no końcówka niezbyt fajna :/ Znaczy chociaż taka em.... romantyczna? W końcu zmarł 'w jej ramionach'.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że trafiłam tu dopiero pod koniec opowiadania. W każdym razie chcę Ci powiedzieć, że bardzo mi się podobało, a Ty świetnie je pisałaś.
To chyba nie koniec Twojej kariery, prawda? :D Mam nadzieję, że nie ;)
Czekam więc na epilog i następną historię ;)
Pozdrawiam!
Ty nie masz serca ;( umierający Liam i jeszcze ostatni rozdział, uduszę cie za to kiedyś xD ale i tak czekam na epilog. Może chociaż on dobrze się skończy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Pati
Matko! Błagam cię tylko nie to! A ja już wyobrażałam sobie jak mają tego dzidziusia i jak się cieszą! NAPRAWDĘ! NIE MASZ SERCA! Błagam! Nie zabijaj Liama!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać Epilogu!
Dodawaj! Szybko!
Lol Lol :)
Ty. Robisz. Sobie. W. Tym. Momencie. Jakieś. Jaja.
OdpowiedzUsuńPrzez cały rozdział siedziałam jak na szpilkach a przy końcówce poleciały mi łzy.
Boże to jest tak genialne, że aż brak mi słów.
No i co teraz będzie z Leną i z jej dzieckiem?
Czekam na epilog i mam nadzieje ze zaczniesz jakieś nowe ff, bo twój geniusz się nie może zmarnować.
Zakochałam się w tej historii juz po pierwszym rozdziale. Nie dość że oryginalna to jeszcze pisana przez osobę o wielkim talencie.
Pozdrawiam i życzę weny ♥
Czy ty sobie życzysz śmierci? Chcesz abym udusiła Cię gołymi rękoma?
OdpowiedzUsuńBłagam powiedz, że to był sen, że Liam nie umarł, albo że Karetka zdąży go jeszcze uratować...No nie rób mi tego. Uśmiercenie głównego bohatera to przecież zbrodnia w biały dzień!
Żałuję, że trafiłam na twego bloga dopiero po koniec opowiadania... Jednak został mi jeszcze epilog którego bardzo wyczekuję. Mam nadzieję, że pojawi się tuż tuż. I pomimo, że to koniec tego opowiadania, mam nadzieję, że już myślisz o nowej historii, bo dziewczyno masz przeogromny talent, który nie możesz zmarnować, więc pisz dalej!
Ten rozdział po mimo że chce Cię zabić jesz fenomenalny!
Zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
http://live-in-danger.blogspot.com/
Fajny rozdział :) wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNoo i ryczę przez Ciebie :( Mam nadzieję,że okaże się to snem aaa jeżeli nie to będzie to bardzo smutny koniec :(
OdpowiedzUsuńTen jego ojciec to jakiś psychopata jak można zabić własne dziecko no masakra.
Świetny rozdział chodź smutny :(
Czekam na epilog chodź według mnie za krótki jest ten blog :D
Błagam... ! Powiedz, że w epilogu Lena obudzi się w szpitalu, że zemdlała po tych kopnięciach dziecka... A koszmar był tak prawdopodobny i realny, że myślała, iż to prawda... Prosze!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i jestem zachwycona rozdziałem. Masz wielki talent, czekam na kolejne opowiadanie w znuecierpliwieniu.
PS: To nie są WYPOCINY! :P XD
Nieee o matko :((
OdpowiedzUsuńLiam umiera ?! Nie no proszę Cię! Niech nagle ożyje i pisz dalej XD a może w epilogu jakieś cudowne ożywienie ? Nie no poważnie masz talent i szkoda że koniec opowiadania. : c
OdpowiedzUsuńhttp://secret-hill.blogspot.com/
no tego się nie spodziewałam :O
OdpowiedzUsuńLiam umiera? koniec tego ff? :/
nieeee :(
http://art-of-killing.blogspot.com/
Ryczę
OdpowiedzUsuń