sobota, 16 maja 2015

Rozdział Trzynasty

Liam
Minęły prawie cztery tygodnie od zabójstwa Anthony'ego Carter'a. Nadal mam sobie za złe, że mu nie pomogłem. Z początku chciałem o wszystkim opowiedzieć Lenie, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Dlaczego tego nie zrobiłem? Bo jestem pieprzonym tchórzem i stwierdziłem, że nie chcę jej do tego mieszać. Może to, co robię jest niewłaściwe, ale jedynie pragnę jej dobra. Ian, przyczynił się do śmierci dwóch osób, w tym mojej mamy. Jak do cholery jasnej miałem obwieścić dziewczynie, którą kocham najmocniej na świecie, że jej ojciec to morderca?! No jak?! Staram zachowywać się normalnie, lecz obraz jak Paul strzela do Anthony'ego, cały czas miga przed moimi oczami. Zresztą nie tylko ja jestem tym wstrząśnięty. Harry, gdy widzi mojego ojca, ma ochotę brać dupę w troki i uciekać, gdzie pieprz rośnie. Najzwyczajniej w świecie woli nie zachodzić mu drogi, bo wie jaki może mieć to skutek. Jestem coraz bliżej do zdemaskowania Paula Payne, potrzebuję jeszcze tylko kilku niezbitych dowodów. Muszę zdążyć przed jego ślubem z Leną. Kilka dni temu spotkałem się z Eveline Miller, aby powspominać stare szkolne czasy. Oczywiście, zabrałem ze sobą Lenę, którą przedstawiłem jej jako moją dziewczynę. Eve, była bardzo podekscytowana faktem, że jakoś ułożyłem sobie życie. Ona jako jedna z wielu również nie wie jaki naprawdę jest mój ojciec. Okazało się, że ma narzeczonego, który ma na imię Sebastian i bardzo wspiera ją w ciężkich chwilach jakie teraz przechodzi przez Sandrę. Stan jej siostry z dnia na dzień się pogarsza. Sandra, popada w coraz większy obłęd, a co najlepsze ubzdurała sobie, że jestem jej mężem i zabiorę ją z tego psychiatryka. To okropne, że musi skończyć akurat w taki sposób. Najprawdopodobniej do końca życia będzie nieświadoma swoich czynów. W pewnym sensie ponosi również karę za to co zrobiła Lenie i chorobliwą zazdrość o mnie. Sprawiedliwość jednak istnieje na tym świecie.
- Molly, wychodzę, masz tutaj raporty z kilku ostatnich spotkań. Przekażesz je ojcu? – poprosiłem sekretarkę i podałem jej plik kartek.
- Oczywiście. Życzę miłego dnia – uśmiechnęła się przyjaźnie, a następnie powróciła do swoich zajęć.
- Dzięki, nawzajem Molly – pomachałem zielonookiej kobiecie i z ulgą opuściłem budynek Payne-Enterprises. Po drodze do samochodu, ściągnąłem idiotyczny krawat i marynarkę. Nigdy nie lubiłem się tak ubierać, ale praca tego wymaga. Ruszyłem prosto do domu z uśmiechem na twarzy, bo wiem, że czeka tam na mnie Lena. Zostawiłem auto w garażu. Po wejściu do domu przywitała mnie zupełna cisza. Dokładnie się rozejrzałem i udałem się do salonu, gdzie zastałem Lenę leżącą na kanapie z okładem na czole. 
- Co jej się stało? – zmartwiony spytałem Julie, która siedziała koło mojej ukochanej na skraju mebla.
- Niejadek nie zjadł śniadania i zasłabła – odparła, podając Lenie wodę do picia.
- Po prostu nie byłam głodna – powiedziała uparcie szatynka. Zrobiłem kilka kroków w jej stronę i dopiero teraz mogłem zobaczyć jak przerażająco była blada. Dosłownie jak ściana.
- Może ty przemówisz jej do rozumu, ja już nie mam żadnych sposobów aby zmusić ją do jedzenia – gosposia załamała ręce i opuściła pomieszczenie.
- Lena, kochanie dlaczego nie chcesz jeść? – klęknąłem koło kanapy i chwyciłem drobną dłoń szatynki.
- Mówiłam przecież, że nie jestem głodna – jęknęła przeciągle.
- Nie może tak być, musisz coś zjeść. Zabrać Cię do lekarza? – zapytałem, gładząc ją po włosach.
- Już byłam – odpowiedziała krótko. Tylko dlaczego ja o tym nie wiem? A jeśli to coś poważnego. Zacząłem panikować w podświadomości.
- I co Ci powiedział?
- Zrobili mi kilka badań. Wykluczyli jakieś poważniejsze choroby i stwierdzili, że to z nerwów. Wszystko przez to, że tłumię w sobie cały stres – wytłumaczyła, kątem oka spoglądając na mnie.
- Zaniosę Cię na górę, ta kanapa jest strasznie niewygodna – zaproponowałem, a ona pokiwała przecząco głową. Jest uparta jak osioł.
- Sama pójdę. Dam radę – wstała, ale zaraz się zachwiała. Na szczęście byłem w pobliżu i ją złapałem, zanim zaliczyła bliskie spotkanie z podłogą. Uniosłem niebieskooką jak pannę młodą, już bez żadnych protestów z jej strony i zaniosłem do pokoju.
- Przebiorę się i zaraz do Ciebie przyjdę – powiedziałem, gdy położyłem ją na łóżku. Pobiegłem do mojej sypialni i szybko zmieniłem ciuchy na dres oraz koszulkę z krótkim rękawem. Zajrzałem jeszcze do kuchni, by Julie przygotowała jedzenie dla Leny.
- Wiem, że jesteście razem – wypaliła, nalewając zupę na talerz. Zesztywniałem.
- C-co? – wydukałem, patrząc na nią zszokowany. Skąd ona o nas wie?
- Ty i Lena. Widzę jak na nią patrzysz, a poza tym zauważyłam was kiedyś razem i wcale nie wyglądało to na typowo przyjacielskie relacje. Nie powinnam się wtrącać, bo to nie moja sprawa, ale bez obaw nie pisnę panu Paulowi ani słowa. Lena, wygląda na szczęśliwszą, kiedy jesteś obok – posłała mi ciepły uśmiech i postawiła talerz na tacy, którą mi podała.
-Dziękuję, Julie – odwzajemniłem gest i wróciłem na górę do Leny.


Lena
- Liaś! – pisnęła wesoło Danielle, rzucając się prosto w ramiona szatyna.
- Cześć królewno – schylił się i bez trudu wziął ją na ręce. Wyglądali naprawdę uroczo.
- Dani, zaraz go udusisz – zaśmiałam się, widząc jak mocno dziewczynka oplotła swoje ramiona wokół szyi Liama. Dosłownie do niego przylgnęła.
- Wcale, że nie – na krótką chwilę oderwała się od niego i pokazała mi język.
- To co, idziemy? – Liam, postawił ją na ziemi. Skinęłam głową, a moja siostra złapała nas za ręce, idąc w środku między nami. Już od kilku dni błagała mamę, żeby zabrała ją do zoo, ale niestety nie miała na to czasu ani chęci. Postanowiłam, że oleję dzień na uczelni, na którą swoją drogą już prawie nie zaglądam. Te studia nigdy nie były moim marzeniem, więc jest mi wszystko jedno. Po moich rzekomych zajęciach miałam spotkać się z Paulem, chciał abym znów towarzyszyła mu na jakimś nudnym obiadku ze sztywniakami z jego branży. Wymyślę jakieś kłamstwo, że po prostu nie mogłam przyjść i tyle. Cała sytuacja jaka panuje wokół mnie, przyprawia mnie o nadmiar stresu, a od mojego zasłabnięcia, Liam pilnuje abym regularnie jadła. Po prostu się o mnie martwi.
Gdy dotarliśmy do zoo, Danielle zachwycała się wszystkimi zwierzętami jakie tam były. Po ponad godzinie oglądania i biegania za moją siostrą, postanowiliśmy iść na lody i do parku. Usiedliśmy na pobliskiej ławce, obserwując innych spacerowiczów oraz biegające dzieci.
- Ups – wymsknęło się nagle małej i zrobiła dziwną minę.
- Coś się stało? – spytałam, wycierając chusteczką kącik jej ust, ponieważ miała tam czekoladę.
- Znowu zwiałam Tatianie z lekcji rosyjskiego. Tata będzie bardzo zły – wzdrygnęłam się na samą myśl o jego kolejnym ataku złości. Nie mogę się wiecznie łudzić, że nie podniesie ręki na Danielle.
- Po co uczysz się rosyjskiego, mała? – Liam, był wyraźnie zdziwiony. O tym mu nie wspominałam.
- Bo tata mi tak każe – powiedziała z grymasem na twarzy.
- Przecież ona ma tylko sześć lat. Czy to nie lekka przesada? – Payne, uniósł brwi zwracając się do mnie. W takich momentach miałam ochotę zabrać siostrę z tego całego bagna, aby ojciec nie zabierał jej dzieciństwa. Powinna czerpać z niego garściami, bawić się z rówieśnikami, a nie ślęczeć nad książkami.
- Zawsze miał głupie pomysły. Mnie wybrał studia i męża, więc nie wiem co jest gorsze – położyłam głowę na jego ramieniu, wzdychając ciężko. Dani wdrapała się na moje kolana i zaczęła bawić się srebrną bransoletką na moim prawym nadgarstku. 
- Obiecuję, że ten koszmar niedługo się skończy, kochanie – szatyn splótł nasze dłonie. Czułam jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, który zawsze pojawiał się, gdy Liam mnie dotykał. Przymknęłam powieki, a ciepły wietrzyk owiewał moją twarz. 
- Macie państwo uroczą córeczkę – usłyszałam jakiś głos i automatycznie otworzyłam oczy. Koło ławki stała kobieta, wyglądała na około pięćdziesiąt pięć lat i miała ciemne włosy sięgające do ramion. Na jej twarzy widniał ogromny uśmiech, który był bardzo zaraźliwy, ponieważ od razu go odwzajemniłam.
- Urodę zdecydowanie odziedziczyła po pani, ale jest też trochę podobna do taty – kontynuowała swoją wypowiedź, co wprowadziło mnie oraz Payne'a w zakłopotanie. Moja siostra nawet nie zwróciła na nią uwagi i nadal bawiła się moją biżuterią.
- Ymm, ale to nie jest nasza córka, tylko moja młodsza siostra – sprostowałam całą sytuację, a Liam, ledwo hamował śmiech na widok miny tej kobiety.
- Och, najmocniej przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. Z daleka wyglądaliście na jej rodziców – zażenowana, zaczęła rozglądać się po okolicy.
- Nic nie szkodzi – powiedział Liam. Szturchnęłam go łokciem, bo wiedziałam, że zaraz wybuchnie gromkim śmiechem. Gdy owa kobieta się z nami pożegnała i zniknęła z zasięgu naszego wzroku, oboje dość głośno się zaśmialiśmy.
- To było dziwne – podsumowałam to zdarzenie.
- A widziałaś jej minę jak powiedziałaś, że to twoja siostra? – chłopak próbował udawać poważnego, ale mu to nie wyszło, ponieważ ponownie zaniósł się śmiechem.


***


Weszliśmy do domu, a uśmiech z mojej twarzy zniknął w ciągu sekundy. W przedpokoju zastaliśmy mojego ojca oraz Paula. Nie wyglądali na zadowolonych, a szczególnie Payne. Zwykle ślinił się na mój widok jak głupi, ale nie tym razem. Liam posłał mi słaby, ale pokrzepiający uśmiech i poszedł na górę aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
- Nie przywitasz się ze mną, Leno? – spytał ojciec, a ja nadal stałam w miejscu i nie wykonałam żadnego nawet najmniejszego ruchu. Po prostu nie spodziewałam się, że go tutaj zastanę. 
- Cześć tato. Co tutaj robisz? – odezwałam się w końcu z wymuszonym uśmiechem. Mężczyzna podszedł do mnie i ucałował moje czoło.
- Rozmawialiśmy z Paulem o bardzo ważnych sprawach – ojciec rzucił w stronę Payne'a podejrzane spojrzenie, które mi nie umknęło. - Muszę już wracać do domu. Przyjedź do nas jeszcze w tym tygodniu, mam z tobą do pogadania droga panno i nie myśl, że Ci się upiecze – szepnął mi do ucha surowym tonem. Na pewno dowiedział się, że nie chodzę na zajęcia. Zabije mnie. 
- Do zobaczenia wkrótce, Paul – rzucił na odchodne i zniknął za masywnymi drzwiami. Przeniosłam swój wzrok na "mojego narzeczonego", patrzył na mnie pustym wzrokiem, ale było widać, że jest zły. 
- Lena! Do gabinetu, natychmiast – głośno krzyknął aż podskoczyłam. Gdy zauważył, że się nie ruszyłam, chwycił mnie za łokieć i zaciągnął do pomieszczenia. Przestraszyłam się, ponieważ Paul jeszcze nigdy nie podniósł na mnie głosu. 
- Gdzie ty do cholery jasnej byłaś?! – ryknął, wpychając mnie do środka. Nic nie odpowiedziałam.
- No pytam się, gdzie?! – bardzo powoli zaczął się do mnie zbliżać. Jego oczy prawie ciskały piorunami. Cofnęłam się o kilka kroków w tył.
- Zabrałam siostrę do zoo, a potem na lody do parku – próbowałam się tłumaczyć.
- Miałaś się zjawić na spotkaniu ze mną, wiesz, że nie toleruje wystawiania mnie do wiatru – wycedził przez zęby, zatrzymując się kilka centymetrów przede mną. 
- Przepraszam, a poza tym zostawiłam Ci wiadomość, że nie dam rady.
- Nie obchodzi mnie to. Wiesz na jakiego idiotę wyszedłem?! Wszyscy przyprowadzili swoje żony lub narzeczone, a ja byłem sam jak palec i musiałem kłamać, aby jakoś wyjaśnić twoją nieobecność – brutalnie chwycił moje nadgarstki, boleśnie je ściskając. O Boże, on jest taki sam jak mój ojciec.
- Przepraszam – syknęłam, kiedy zacieśnił uścisk wbijając mi palce w skórę. - Paul, to boli! – próbowałam się wyrywać, ale to nic nie dało. Zaczęłam się go bać. Jego oczy momentalnie pociemniały ze złości.
- Kiedy coś do Ciebie mówię, to masz mnie słuchać. Jesteś moją narzeczoną! – mocno mną szarpnął, przez co trochę się zachwiałam, ale nie upadłam.
- Puść mnie! – nadal próbowałam uwolnić się od jego stalowego uścisku. Pogarszało to tylko sprawę, ponieważ użył jeszcze więcej siły.
- Tato, co się tu dzieje?! – za plecami czterdziestopięciolatka zobaczyłam Ryana, który obserwował całe zajście z przerażeniem w oczach. Wiem, że pomógłby mi, gdyby nie ten wózek.
- Nie twoja sprawa szczeniaku! Zostaw nas samych! – Paul odwrócił się w jego stronę, gotów się na niego rzucić. Nie był zadowolony, że jego starszy syn się wtrąca.
- Liam! Liam! – blondyn krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił.
- Zamknij się i pozwól, że rozliczę się z Leną na osobności, nie mieszajmy do tego jeszcze tamtego smarkacza!
- Liam! – nie zwracając uwagi na słowa ojca, ponownie krzyknął imię brata.
- Jeszcze raz krzykniesz, a przysięgam, że własnoręcznie zamknę Ci te mordę! – wrzasnął mężczyzna, będąc już na skraju wytrzymałości. 
- Dlaczego tak krz... zostaw ją! – do pomieszczenia wbiegł młody Payne. Zacisnął szczękę na widok ojca szarpiącego mnie za nadgarstki. Z trudem powstrzymywałam łzy, które cisnęły mi się do oczu.
- Odejdź Liam i zabierz stąd Ryana. Lena musi się nauczyć kilku zasad jakie obowiązują w tym domu. Do tej pory przymykałem na wszystko oko, ale dobre czasy się skończyły – Paul pchnął mnie tak mocno, że uderzyłam plecami w biurko. Stłumiłam jęk z bólu.
- Ty pieprzony tchórzu – splunął Liam w stronę ojca i stanął naprzeciw niego, zdecydowanie górując nad nim wzrostem. Zresztą nie tylko tym, był również postawniejszy.
- No, spróbuj gówniarzu, uderz mnie – zadrwił mężczyzna, myśląc, że chłopak nie odważy się tego zrobić.
- Sam się o to prosiłeś już od dawna! – Liam zamachnął się i z całej siły, jednym ciosem powalił Paula na ziemię. Następnie usiadł na nim, okładając go pięściami. Oczywiście, starszy Payne próbował się bronić, ale nie miał szans z młodym.
- Liam, proszę przestań już – odsunęłam się od mebla, na który zostałam popchnięta i podbiegłam do szatyna.
- Zabijesz go! – zaszlochałam, ciągnąc go za ramię. Przestał zadawać ciosy i odwrócił twarz w moją stronę. Widząc jak bardzo jestem roztrzęsiona, wstał i zostawiając półprzytomnego ojca na podłodze, wyprowadził mnie z gabinetu.
- Jezu... jesteś cała? – przytulił mnie mocno do swojego ciała. Był cały spięty.
- T-tak – wyjąkałam, płacząc w jego koszulkę.
- Wolę nie myśleć co by się stało, gdyby Ryan mnie nie zawołał – na chwilę odsunął mnie od siebie i dokładnie obejrzał aby upewnić się, że nic mi nie jest.
- Spokojnie, jesteś bezpieczna, a teraz posłuchaj mnie uważnie. Leć na górę i spakuj wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, spotkamy się na dole przy drzwiach, zabieram Cię stąd, dobrze? – potaknęłam i nie czekając dłużej zrobiłam to, co kazał Liam. Wpakowałam rzeczy byle jak do walizki i zbiegłam na dół, gdzie czekał na mnie Payne. Złapał mnie za rękę i w pośpiechu udaliśmy się do samochodu. Dojechaliśmy na obrzeża Londynu, gdzie jak się okazało Liam ma mieszkanie, które kupił jakiś czas temu. Stwierdził, że Paul nie będzie nas tutaj szukał, ponieważ nic o tym nie wie. Nadal byłam zszokowana nagłym wybuchem starszego Payne'a, a już na pewno pod żadnym pozorem nie miałam zamiaru wracać do jego domu.


Liam
- Żartujesz?! – Harry zrobił wielkie oczy, po tym jak opowiedziałem mu, co kilka dni temu zrobił ojciec.
- Mówię zupełnie poważnie. Ojciec powoli zaczyna pokazywać swoją prawdziwą twarz. Ja i Lena wynieśliśmy się z domu, ale wiem, że on jej szuka. Próbował się z nią skontaktować – przeczesałem kilkakrotnie włosy, spoglądając na przyjaciela.
- Co zamierzacie zrobić? A jak się dowie, że jesteście razem?
- Nie wiem, Harry, ale najpierw muszę wpakować go do więzienia, tam, gdzie jego miejsce – odparłem i usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości w moim telefonie. Sięgnąłem po niego, odblokowałem i zobaczyłem, że to od Leny. Dostałem sms'a o treści "Przepraszam". Zdezorientowany postanowiłem do niej zadzwonić, ale za każdym razem odrzucała połączenie.
- Stary, co jest? – spytał Styles, widząc moją minę.
- Lena napisała mi taką wiadomość, a teraz nie odbiera telefonu – pokazałem mu treść sms'a. Zmarszczył czoło równie skołowany jak ja.
- Muszę wrócić do domu i dowiedzieć się o co chodzi – pożegnałem się z Harry'm i wybiegłem z jego mieszkania. Po mniej więcej dwudziestu minutach byłem na miejscu. Nie czekając na windę, pokonałem schody, aby dostać się na odpowiednie piętro. W tym pośpiechu o mały włos się na nich nie zabiłem. Otworzyłem drzwi z numerem 35 i wpadłem do środka jak burza.
- Kochanie? Gdzie jesteś? – nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Obszukałem cały dom, ale Leny nigdzie nie było. Jej rzeczy oraz walizki również zniknęły, co mnie bardzo zmartwiło. Dzwoniłem wielokrotnie do niej oraz Monici, która powiedziała, że nic nie wie.
Lena, po prostu przepadła jak kamień w wodę.



__________________________________________________________
Hej, hej misiaczki :*
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem <3
Podoba wam się trzynastka?
Lena zniknęła, jak myślicie co jest tego powodem? Czy Liam ją znajdzie?
Tego dowiecie się w następnym :)
Do końca zostało jeszcze 2 rozdziały i epilog, ale nie martwicie się niedługo zacznę pisać nowe ff. Mam już pomysł i zarys fabuły.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

12 komentarzy:

  1. o.o OMG, ale emocje przeczuwam najgorsze od powrotu do tego psychopaty i mordercy, aż po próbę samobójstwa - chociaż szczerzę wątpię w to, że Lena jest do tego zdolna... Boże, a co z Ryanem?! Przecież on tam został?! Jezu.... Dlaczego kończysz w takim głupim momencie?!.... Ty, a może to osłabienie to ciąża, co?? Przecież Lena spała z Liamem, nie?? Jejku...
    Już sie nie mogę doczekać nexta duuuuużo weny i buziole kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Gdzie jest Lena? Rozdział świetny jak zwykle :) Proszę, nie trzymaj nas długo w niepewności! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, na prawdę mi się podoba :)
    Ten ojciec lekko mnie denerwuje, ale mam nadzieje że będzie lepiej : )
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Nie mogę doczekać się następnego. <3 wspaniale piszesz.
    Zapraszam
    http://lukehemmings-fanfiction.blogspot.com/?m=1
    Nowy rozdział 💕

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, wpadłam pierwszy raz! Nadrobiłam rozdziały! Zostaję! :D

    Kurcze.... po tym rozdziale mam kilka głupich i przerażających myśli. Ojciec jest nieco denerwujący, ale tam :D
    Gdzie jest Lena?!
    Ale jestem na Ciebie zła.........! jak można skończyć w takim momencie?! Ja chciałabym już wszystko wiedzieć......... xD

    Pozdrawiam, czekam na kolejny rozdział! ;)

    PS. Mogłabyś informować? ;)
    http://instant-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde,ten ojciec jest jakiś walnięty xd
    Ciekawe co się stało z Leną.Mam nadzieję,że znajdzie się cała i zdrowa.
    Świetny rozdział.Czekam na kolejny weny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest długi za co wielki plus ;)) no i jest świetny
    emocie aż ze mnie kipią
    mam nadzieje, ze nic się nie stało Lenie
    i tak w ogóle to gdzie ona jest?
    Czekam na kolejny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na rozdział trzynasty! ----> http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/2015/05/chapter-13-suicide-attempt.html
    Kiedy next? Nie mogę się doczekać ^_^

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham *.* To jest BOSKIE
    Weszłam pierwszy raz i przeczytałam wszystko od pierwszego rozdziału.
    Nie wiem czemu ale wydaje mi się że Lena wróciła do tego swojego "narzeczonego" ale mam nadzieje że tylko mi się tak wydaje xD
    Czekam na nexta...

    OdpowiedzUsuń