wtorek, 19 maja 2015

Rozdział Czternasty

Kilka miesięcy później
Liam
- Już nie mogę, Liam – wydyszała ciężko Lena, a po bladym czole, spływały jej kropelki potu.
- Kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę – pocałowałem jej dłoń, która mocno ściskała moją.
- Nie dam rady, brak mi siły – jej twarz wykrzywiła się w bólu i wzmocniła uścisk ręki. Gdybym mógł, to zamieniłbym się z nią miejscami, aby tylko nie musiała się męczyć.
- Widać główkę, przyj Leno! – krzyknął lekarz.
- Jestem przy tobie, dasz radę – starałem się ją jakoś zmotywować. Po kilkunastu minutach ciężkich zmagań, usłyszeliśmy donośny płacz dziecka. Zmęczona szatynka opadła na poduszki z lekkim uśmiechem.
- Poradziłaś sobie. Kocham Cię – musnąłem jej usta i odgarnąłem mokre kosmyki włosów z twarzy.
- Ja Ciebie też kocham – szepnęła, starając się wyrównać oddech.
- Gratulacje dla świeżo upieczonych rodziców – położna podała mi dziecko, owinięte w niebieski kocyk. Nagle światło na moment zgasło, a później znów się zapaliło. W pomieszczeniu nastała grobowa cisza. Lekarz, pielęgniarki i położna zniknęli. Przerażony spojrzałem na łóżko, na którym leżała Lena. Wokół niej było mnóstwo krwi, nie ruszała się. Krzyczałem, żeby ktoś jej pomógł, niestety na marne.
- Myślałeś, że będziesz szczęśliwy z inną, Lili? – z ciemnego zaułka wyłoniła się postać Sandry. Jej ubrania były całe we krwi, tak jak ręce.
- Czego chcesz?! – warknąłem, przytulając płaczące dziecko w moich ramionach.
- Ciebie. Jesteś tylko mój i już zawsze tak będzie. Ta szmata i bachor nie byli Ci do niczego potrzebni. Teraz możemy być razem – wybuchła gromkim śmiechem. 
- Masz obsesję na moim punkcie. Powinnaś się leczyć! – krzyknąłem, gdy zaczęła zmierzać w moją stronę. Cofnąłem się o kilka kroków w tył.
- Och, LiLi, mała obsesja jeszcze nikomu nie zaszkodziła – wyszeptała tuż przy moim uchu, aż przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Maleństwo przestało płakać, a jego malutka buźka zrobiła się sina.
- Zostaw tego bękarta, nie widzisz, że nie żyje tak jak ta zdradziecka suka, Lena?! – obok Sandry, dosłownie znikąd pojawił się mój ojciec z kpiącym uśmieszkiem. 
- Nie martw się synku, zaraz do nich dołączysz w piekle – strzelił do mnie z pistoletu prosto w serce, śmiejąc się przy tym jak chory umysłowo.

- Nie!! – gwałtownie otworzyłem oczy, ciężko oddychając. Podniosłem głowę z biurka, przy którym zasnąłem, a ciężar ciała przeniosłem na oparcie krzesła. Odetchnąłem z ogromną ulgą, gdy zorientowałem się, że to tylko kolejny zły sen. Od kilku miesięcy mnie prześladują niemal noc w noc. Śni mi się Lena na zmianę z moją mamą. Zawsze na końcu zabija je Sandra lub Paul. Ten koszmar był najgorszy ze wszystkich. Czuję, że stanie się coś złego i nastąpi to niebawem. Odkąd Lena odeszła, nie dzieje się tutaj dobrze. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia dlaczego to zrobiła. Ślub się nie odbył, a ojciec czuje się przez nią upokorzony i jest żądny zemsty, a w przypływie złości wyrzucił Julie oraz Ryana z domu. Oczywiście, nie mogłem zostawić brata na lodzie, więc mieszka ze mną. Szukam Leny cały czas, niestety bez skutku. Odchodzę od zmysłów i szaleję z niepokoju, ponieważ nie wiem co się z nią dzieje. Wielokrotnie błagałem Monicę aby powiedziała mi gdzie jest Williams, lecz ona twierdzi, że ich kontakt urwał się cztery miesiące temu oraz nie ma zielonego pojęcia, gdzie aktualnie przebywa. Poprzysiągłem sobie, że nie spocznę dopóki nie znajdę Leny, inaczej nie nazywam się Liam Payne.


***


- Liam, wstawaj! – poczułem jak ktoś zawzięcie szturcha mnie za ramię. Nie zwracając większej uwagi na tę osobę oraz czego ode mnie chce, przekręciłem się na drugi bok.
- Kimkolwiek jesteś, odejdź. Chcę spać – jęknąłem, nakrywając się poduszką.
- Na Boga, już trzynasta, a to naprawdę ważne! – otworzyłem powieki i zobaczyłem Ryana, który był bardzo zdenerwowany. Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej od razu tego żałując. Moje plecy oraz kark dosłownie pulsowały z bólu, a wszystko przez to, że pół nocy spałem przy tym pieprzonym biurku.
- Co się dzieje? – spytałem, starając się rozmasować obolałe miejsca. Niestety to na nic się zdało, a dyskomfort coraz bardziej mnie irytował.
- Chodzi o Sandrę – powiedział to tak szybko, że ledwo go zrozumiałem. 
- A co mnie obchodzi ta wariatka, gdyby chodziło o Lenę t... – nie zdążyłem dokończyć zdania, ponieważ blondyn mi przerwał.
- Ona nawiała z psychiatryka dwa dni temu i już są tego pierwsze efekty – na tę wieść moje serce prawie się zatrzymało.
- Jak mogła uciec, skoro zakład jest dobrze strzeżony?
- Zdziwiłbyś się. Mimo swojego szaleństwa ona jest bardzo przebiegła i jest w stanie wykiwać każdego, a Danielle była jej pierwszą ofiarą – Ryan przełknął głośno ślinę, a ręce zaczęły mu się niewyobrażalnie trząść.
- Zrobiła jej krzywdę?! – krzyknąłem, wyskakując z łóżka jak oparzony i zacząłem się naprędce ubierać. Zbytnio się nie zastanawiając, założyłem co miałem pod ręką.
- Wczoraj, przed wieczorem, gdy wracała z opiekunką do domu po spacerze, Sandra potrąciła ją samochodem. Jacyś ludzie ją rozpoznali i zadzwonili po policję, ale zdążyła zbiec z miejsca zdarzenia – zastygłem w miejscu, a zanim mój mózg przetworzył słowa mojego brata zeszło parę dobrych minut. Nie, nie, nie, nie! Nie! Tylko nie mała Dani.
- Żyje? Powiedz, że tak! – lekko potrząsnąłem blondynem, aby jak najszybciej uzyskać odpowiedź. 
- Jej opiekunka nie miała tyle szczęścia, ale Dani cudem uszła z życiem. Najprawdopodobniej zapadła w śpiączkę, a lekarze dają jej małe szanse na przeżycie – wytłumaczył Ryan, próbując powstrzymać uciążliwe drżenie dłoni.
- Wszystko moja wina, gdybym nie zadał się z Sandrą, to nigdy by się coś takiego nie wydarzyło – pokręciłem głową, jakby miało to odgonić wyrzuty sumienia, które poczułem. - Chciałbym ją zobaczyć, w którym szpitalu leży? – spojrzałem na starszego brata z nadzieją, że ma taką informację.
- Monica mówiła, że jest w szpitalu św. Tomasza – tyle mi wystarczyło. Rzuciłem się do szukania kluczyków od auta, a gdy je wreszcie znalazłem, jak szalony popędziłem na parking, wpadając po drodze na kilka osób. Z wielką gulą w gardle, ruszyłem w kierunku szpitala wskazanego przez Ryana.


Lena
Sto dwadzieścia dwa dni. Sto dwadzieścia dwa cholernie długich dni temu, ostatni raz widziałam Liama, mężczyznę, którego kocham. Musiałam go zostawić dla jego własnego dobra. Uciekłam jak ostatni tchórz i miałam do tego powód. Noszę pod sercem dziecko młodego Payne'a. Już wtedy po moim zasłabnięciu doskonale o tym wiedziałam. Na początku wmawiałam sobie, że źle się czuję ze stresu, ale objawy jakie miałam były zbyt oczywiste: mdłości, zawroty głowy, omdlenia, spóźniał mi się okres. Myślałam, że dostanę zawału, gdy Liam prawie zobaczył test ciążowy, który w ostatniej chwili schowałam pod poduszkę. Nie mogłam mu powiedzieć o dziecku, a gdyby jeszcze Paul się o tym dowiedział bylibyśmy skończeni. Zniszczyłby mnie oraz Liama, więc postanowiłam wyjechać jak najdalej od Londynu. Ukryłam się w Glasgow, gdzie co jakiś czas odwiedza mnie Monica, która jako jedyna wiedziała o mojej ciąży. Mówiła mi, że zarówno stary – który chce mnie dorwać aby się zemścić – jak i młody Payne mnie szukają i wielokrotnie próbowała namawiać mnie do powrotu do Liama. Byłam nieugięta, zaczęłam po prostu unikać rozmów na ten temat. Nie ważne jak bardzo cierpiałam, ile łez wylewałam każdej nocy w poduszkę z tęsknoty za brązowookim szatynem, to nie mogłam wrócić i doprowadzić do katastrofy. Obiecałam sobie, że wychowam maleństwo sama, najlepiej jak tylko będę potrafiła, ale opowiem kiedyś jej lub jemu o ojcu. 

Usłyszałam natarczywe dzwonienie dzwonka do drzwi. Dziwne, nie spodziewałam się gości, bo przecież nikt nie wie gdzie jestem oprócz mojej przyjaciółki. Leniwie podniosłam się z kanapy, na której siedziałam czytając gazetę. Ociężałym krokiem podeszłam do jasnobrązowych drzwi i nie zaglądając przez wizjer, po prostu je otworzyłam. Zdziwiłam się na widok osoby, która stała w progu.
- Moni? Miałaś być dopiero za tydzień, co tu robisz? – otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam blondynkę do środka. Jej mina była nieciekawa. 
- Cześć, przyjechałam wcześniej niż planowałyśmy, ponieważ muszę Ci coś przekazać. A nie chciałam robić tego przez telefon – Monica przytuliła mnie na powitanie, a następnie udałyśmy się do dużego pokoju. - Jak tam mały Liam? – wywróciłam oczami. Nie znam jeszcze płci dziecka, ale Stone uparcie twierdzi, że będzie chłopczyk.
- Bardzo dobrze. Ostatnio coraz częściej kopie – z uśmiechem pogładziłam wyraźnie zaokrąglony brzuch. Zerknęłam na moją przyjaciółkę, która zaczęła przestępować z nogi na nogę. Zawsze tak robi, gdy się denerwuje. - Monica, czy możesz mi wreszcie powiedzieć o co chodzi?
- Usiądź, to naprawdę poważna sprawa – poprosiła z bardzo zmartwionym wyrazem twarzy.
- Ale...
- Lena, nie bądź uparta, siadaj, bez dyskusji. Tylko proszę zachowaj spokój, w końcu jesteś w ciąży i nie możesz się denerwować, to zaszkodzi dziecku – nie chcąc się z nią kłócić, posłusznie wykonałam jej polecenie. Zacisnęłam palce na rąbku ciążowej sukienki w obawie przed tym co za chwilę mam usłyszeć.
- Zaczynam się bać, mów wreszcie o co chodzi – ponaglałam Monicę, ponieważ chciałam wiedzieć. W mojej głowie zaczęły się pojawiać najczarniejsze scenariusze. A jeśli Paul dowiedział się o moim związku z Liamem i się zemścił ?
- Danielle... ona... – blondynka zaczęła się plątać w słowach i jąkać. Poczułam kopnięcie w brzuchu i wzięłam głęboki oddech. Czyżby ojciec podniósł na nią rękę? 
- Wykrztuś to z siebie, proszę Cię – nie mogłam dłużej wytrzymać tego napięcia. Posłałam przyjaciółce błagalne spojrzenie.
- Dani jest w szpitalu, miała wypadek – wypaliła na jednym wdechu. W tym momencie cały świat się zatrzymał. Nie, to nie możliwe. Nie moja mała Dani. 
- Jak? Gdzie? Kiedy? – złapałam się za głowę, a słowa z moich ust wypadały jak z karabinu. Nie mogłam również opanować łez, które ciurkiem spływały po moich bladych policzkach.
- Twoi rodzice cały dzień byli w pracy, więc została z nią Kate. Przed wieczorem poszły na spacer i wtedy potrącił je rozpędzony samochód – odparła łamiącym głosem i przysunęła się bliżej do mojej roztrzęsionej sylwetki. 
- Powiedz, że to kiepski żart! Powiedz! – wpadłam w panikę, a Monica mocno mnie przytuliła. Na marne wyrywałam się z jej objęć.
- Chciałabym. Lena, musisz się uspokoić, twoja siostra żyje.
- Jak mam być spokojna, skoro nie wiem w jakim jest stanie?! Chce ją zobaczyć. Zabierz mnie do niej! – zaczęłam coraz głośniej krzyczeć z bezradności. 
- To zły po...
- Mam gdzieś, czy Liam, Paul i moi rodzice zobaczą mnie w tym stanie. Po prostu chcę być przy Danielle, czy proszę o tak wiele? – jęknęłam błagalnie. Otarłam łzy z twarzy oraz wzięłam kilka głębokich wdechów aby ukoić nerwy. Z ogromnym oporem Monica zabrała mnie z powrotem do Londynu, gdzie udałyśmy się prosto do szpitala.
- Lena, poczekaj tutaj, pójdę sprawdzić czy twoich rodziców nie ma w pobliżu – potaknęłam i ostrożnie usiadłam na plastikowym krześle. Oparłam głowę o zimną ścianę, tępo patrząc przed siebie. Blondynka zniknęła za rogiem. Ustaliłyśmy, że Moni spróbuje jakoś spławić mamę i tatę, a ja w tym czasie będę mogła iść do siostry. 
- Teren czysty. Pielęgniarka powiedziała, że pojechali do domu jakieś dziesięć minut temu. Leć do niej, a ja stanę na czatach w razie czego. Dani jest w sali 417 po lewej stronie – bez słowa zerwałam się z krzesła, w poszukiwaniu drzwi z odpowiednim numerkiem. Gdy weszłam do środka, moje serce zamarło. Moja mała siostrzyczka była podłączona do przeróżnych aparatur, które podtrzymywały ją przy życiu. Jej ręka i noga były w gipsie, a głowa zabandażowana. Wyglądała... strasznie. Ślamazarnym krokiem podeszłam bliżej i usiadłam na twardym krześle przy jej łóżku. 
- Wybacz mi. Może gdybym nie uciekła, to wszystko potoczyłoby się inaczej – szepnęłam, a mój głos załamywał się na co drugim wyrazie. Złapałam za kruchą dłoń dziewczynki i najdelikatniej jak tylko potrafiłam ją uścisnęłam. Bałam się, że nawet tym gestem mogę zrobić jej krzywdę. Wpatrywałam się w jej podrapaną i posiniaczoną twarz ze łzami w oczach. Wszystko moja wina. Tylko i wyłącznie moja.
- Musisz żyć mała. Dla mnie, dla rodziców i... aby poznać swojego siostrzeńca lub siostrzenicę. Walcz, nie poddawaj się – wychlipałam, zanosząc się szlochem.


***


Poprawiłam się na krześle, ponieważ siedzenie ciągle w jednej pozycji zaczęło mi przeszkadzać. Odkąd tu jestem, Danielle nawet nie drgnęła. Nie wykonała nawet najmniejszego ruchu. Boję się, że nie wybudzi się ze śpiączki. To wszystko jest niesprawiedliwe, ona jest taka mała i ma całe życie przed sobą. Niczym nie zasłużyła na taki los, nie zrobiła nic złego.
- Liam! Nie możesz tam wejść – usłyszałam podniesiony głos mojej przyjaciółki, dobiegający z korytarza. Liam tutaj jest?! Nie, to nie może być prawda.
- Monica, przepuść mnie, chcę zobaczyć Dani – w głosie Payne'a było słychać desperację.
- Kurde, Payne stój! – do sali mojej siostry wpadł Liam z pluszakiem w ręku, którego musiała zostawić kiedyś w domu Payne'ów. Szatyn na mój widok zastygł w miejscu, jakby nie wierzył własnym oczom, że to naprawdę ja.
- Lena? – bardziej stwierdził niż zapytał. Przymknęłam oczy i usłyszałam jak podchodzi bliżej łóżka dziewczynki. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Puściłam małą rączkę siostry wstając z krzesła. Zlustrował moją sylwetkę i otworzył buzię ze zdziwienia.
- Jesteś w ciąży – powiedział, nie odrywając wzroku od mojego brzucha, który delikatnie pogłaskałam. Odwróciłam głowę w bok, nie mając odwagi aby spojrzeć mu w oczy. Rzuciłam się do ucieczki, ale Liam skutecznie mi to uniemożliwił, ponieważ zamknął mnie w swoich silnych ramionach.
- Nie uciekaj przede mną – szepnął mi wprost do ucha. Chciałam się wyrywać, ale się poddałam. Za bardzo tęskniłam za jego głosem, poczuciem bezpieczeństwa. 
- Liam... – podniosłam wzrok i napotkałam jego brązowe tęczówki.
- Nic nie mów. Liczy się tylko, to że tu jesteś. Później musisz mi wszystko wyjaśnić – złożył pocałunek na moim czole.


***


- Zobaczysz, Dani wyzdrowieje – Liam wytarł kolejną słoną kroplę, która płynęła po mojej twarzy. Pokręciłam głową i oparłam czoło o jego rozgrzany policzek.
- Nie widzę innej możliwości – szatyn uspokajająco gładził mnie po plecach, podczas, gdy siedziałam u niego na kolanach. Wpatrywaliśmy się w kruchą postać leżącą w białej pościeli. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Dostałam sms'a od Moni.
- Musimy się stąd zabierać, moi rodzice tu idą – szybko ucałowaliśmy Danielle w policzek na pożegnanie i niezauważeni opuściliśmy szpital.
- Mieliśmy porozmawiać – przypomniał mi młody Payne, gdy znaleźliśmy się na parkingu, na którym miała do nas dołączyć moja przyjaciółka. - Wróć ze mną do domu – wystawił rękę w moją stronę, którą chwyciłam po krótkim namyśle. Jestem mu winna wyjaśnienia. Napisałam wiadomość do Monici, że pojadę z Liamem, żeby się o mnie nie martwiła. Całą drogę do apartamentu żadne z nas się nie odezwało. Ta cisza była dość krępująca. Po wejściu do apartamentu z numerem 35 stwierdziłam, że od mojego odejścia nic się tutaj nie zmieniło. Wszystkie meble oraz przedmioty były na swoim miejscu.
- Dlatego mnie zostawiłaś? – zapytał znienacka Liam, wskazując na mój brzuch.
- Tak. Nie chciałam aby Paul się o nas dowiedział, a dodając do tego jeszcze dziecko... dosłownie by nas zniszczył. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli odejdę bez słowa. Przepraszam – spuściłam głowę, a z nerwów zaczęłam bawić się palcami i oparłam się o ścianę.
- Gdybyś mi powiedziała, to zrobiłbym wszystko aby was chronić. Cieszę się, że będę ojcem. Nie wyparłbym się was jeżeli ojciec dowiedziałby się o naszym związku – Payne uniósł mój podbródek, a nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach widziałam troskę oraz miłość. - Musimy zmierzyć się z Paulem, ponieważ nie możemy wiecznie się przed nim ukrywać.
- Boję się tego – przyznałam. Liam uklęknął przede mną i ułożył swoje ręce na moim brzuchu.
- Ze mną nie masz czego. Nawet nie wiesz jak bardzo mi Ciebie brakowało. Sam się sobie dziwię, że przeżyłem sto dwadzieścia dwa dni bez Ciebie. Powoli zaczynałem tracić zmysły, bo się martwiłem. Nigdy więcej nie pozwolę abyś ode mnie uciekała – złączył nasze usta w upragnionym od czterech miesięcy pocałunku. Kolejny raz dzisiejszego dnia poczułam ruchy naszego dziecka. Payne oderwał się ode mnie, uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Kopnęło – odwzajemniłam uśmiech. Dwudziestoczterolatek przytulił się do mojego brzucha i złożył na nim czuły pocałunek.


***


Razem z Liamem postanowiliśmy ponownie, po kryjomu odwiedzić moją siostrę, po tym jak Monica dała znać, że nikogo przy niej nie ma. Nadal nikt nie wie, że wczoraj wróciłam do Londynu i chcieliśmy aby tak na razie zostało.
Staliśmy koło samochodu, a Liam zaczął czegoś zacięcie szukać. 
- Zapomniałem telefonu. Zaczekaj, postaram się szybko wrócić, skarbie – przelotnie pocałował mnie w policzek i biegiem rzucił się z powrotem do apartamentu. Westchnęłam ciężko i rozejrzałam się dookoła. Powoli zaczynało się ściemniać, a mnie z niewiadomych przyczyn zaczął ogarniać niepokój. Spojrzałam na zegarek, minęło już prawie pięć minut, a jego nadal nie ma. Pewnie rzucił gdzieś telefon, a teraz nie może znaleźć. Obejrzałam się za siebie, ponieważ zdawało mi się, że słyszę jakieś głosy.
- Wreszcie Cię dopadłam, zdziro – ktoś pociągnął mnie do tyłu, a przed oczami mignęły mi blond włosy. Sandra. Usłyszałam jeszcze dźwięk tłuczonego szkła i upadłam na ziemię tracąc przytomność.




_____________________________________________________
Hejka :)
Jak wam się podoba przedostatni rozdział ?
Spodziewał się ktoś takiego obrotu spraw ?
Piszcie śmiało swoje opinie.
Oczywiście bardzo dziękuję za wszystkie komentarze <3
Do następnego.
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

11 komentarzy:

  1. Ten początek jest świetny myślałam,że to dzieje się naprawdę,znaczy w opowiadaniu :D Ale i tak Lena jest w ciąży chłopiec czy dziewczynka ?:D
    Iii biedna mała Dan mam nadzieję,że z tego wyjdzie :)
    Świetny rozdział ! Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział, na początku myślałam, że to na prawdę, a ty mi tu, że niby sen... Cieszę się, że Liam i Lena znowu są razem i będą mieli dzidziusia *.* ale końcówką to mnie normalnie zszokowałaś o.o tak czy inaczej czekam na nexta weny i buziole, kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny jak zwykle...
    Tak się cieszę, że będą mieli dzidziusia :*
    Czekam na next i zapraszam na nowe opowiadanie!
    http://protection-ff-ch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ;* gdy byś widziała jak mi ulżyło kiedy napisałaś że początek to tylko sen... już w wcześniejszym rozdziale myślałam że Lena jes w ciąży z Liamem, mam nadzieje że Dan się wybudzi i nic jej nie będzie i że Sandra nie zrobiła nic strasznego Lenie...
    Życzę weny i czekam na następny *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam ochotę zabić Sandre, co to w Ogóle Za laska?
    Jak dobrze ze Lena jednak zobaczyła się z Liamem i on dowiedział się o dziecku
    świetny rozdział ;*
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu co sie stało pod koniec? :o nawet nie wiem co mam powiedzieć. Jak to dobrze że Liam i Lena znowu są blisko :D boje sie troche o Dani. Boje sie troche Sandry i Paula. Mam nadzieje że wszystko jakoś sie ułoży :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj no nieźle! :D Ta wariatka niezrównoważona psychicznie, fizycznie i jeszcze na inne -icznie. A to mała..... nie mała.... Wielka jak coś tam pieprznięta i stuknięta wariatka! Ona jest w ciąży! O kurde, mam nadzieję, że dziecku ic nie będzie, a Liam szybko wróci.

    Szkoda, że już tak niewiele nas dzieli od końca historii. No nic.
    Pozdrawiam, czekam na ostatni! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj ponownie! :D
    Właśnie nominowałam Cię do LBA - mam nadzieję, że weźmiesz udział ;)
    Więcej informacji tutaj:
    http://instant-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-award.html

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next! Nie mogę się doczekać epilogu!
    Napraszam do mnie na rozdział czternasty! -----> http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń