wtorek, 5 maja 2015

Rozdział Dziesiąty

Lena
- Czekam na wasze wyjaśnienia – powiedział twardo mężczyzna, a ja zastygłam w miejscu, niezdolna aby wykonać jakikolwiek ruch, bądź odezwać się słowem.
- Tato jak dobrze, że wróciłeś. Mamy dla Ciebie z Leną wieści, które z pewnością Cię ucieszą – Liam zdecydował się przejąć inicjatywę i wytłumaczyć całe zajście. Tylko co on ma na myśli mówiąc, że mamy do przekazania dobre wieści? Chyba nie chce powiedzieć, że między nami coś jest? 
- Do rzeczy, Liam – widziałam jak Paul robi się coraz bardziej niecierpliwy.
- Wziąłem sobie twoje słowa do serca i postanowiłem przeprosić Lenę, za to jak ją wcześniej traktowałem. Oczywiście mi wybaczyła, a ten uścisk był tylko na zgodę. Spróbujemy zostać przyjaciółmi, ze względu na Ciebie – wytłumaczył młody Payne. Przez moje ciało przeszła fala ulgi.
- Słowa mojego syna są zgodne z prawdą, Leno? – spytał czterdziestopięciolatek, patrząc mi prosto w oczy jakby chciał wyczytać z nich czy przypadkiem nie blefujemy.
- Tak, chcemy mieć dobre relacje, skoro mieszkam tutaj na stałe, a nie chcemy ciągłych kłótni i nieporozumień – odparłam, wysilając się na najszerszy uśmiech w całym moim życiu. 
- Dziękuję wam, nawet nie macie pojęcia ile radości mi to sprawiło – wolnym krokiem podszedł do mnie i ucałował moje czoło. Od razu się spięłam, ale udawałam, że cieszę się na widok narzeczonego. Kątem oka zauważyłam jak Liam, zaciska usta w wąską linię z zazdrości.
- Wybaczcie mi, ale jestem zmęczony, to był ciężki dzień. Pójdę się położyć, dobranoc – oznajmił, a z grzeczności życzyłam mu aby dobrze spał. Chwilę później zniknął za drzwiami swojej sypialni.
- Było blisko – wypuściłam ze świstem powietrze.
- Na szczęście udało mi się wymyślić na poczekaniu tą idiotyczną wymówkę, inaczej nie byłoby ciekawie – powiedział szeptem młody Payne, aby ojciec go nie usłyszał. W sumie to nie wiemy, czy nas nie podsłuchuje.
- Lepiej już pójdę spać – pociągnęłam za klamkę aby wejść do pomieszczenia.
- Poczekaj – Liam złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzałam na niego pytająco.
- Nie dostałem buziaka na dobranoc – zrobił urażoną minę, więc stanęłam na palcach i musnęłam jego usta.
- Zadowolony? – zapytałam z sarkazmem, a on tylko pokiwał głową uśmiechnięty od ucha do ucha. 


***


Następnego ranka obudziłam się z okropnym bólem brzucha. Danielle również już nie spała i zaczęła dopytywać mnie jak znalazła się w domu Payne'ów. Wyjaśniłam, że wczoraj zabrałam ją tutaj na kilka dni, by rodzice mogli sobie wytłumaczyć pewne rzeczy. Na szczęście nie pytała o nic więcej. Nie miałam najmniejszej ochoty stwarzać kolejnych kłamstw na temat ojca i tuszować jego złych postępków. Z wielkim oporem wstałam z łóżka i wgramoliłam się do łazienki, ponieważ musiałam doprowadzić się do porządku. Wzięłam prysznic, ubrałam najwygodniejsze ciuchy, lekko się umalowałam, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Później pomogłam ubrać się siostrze i uczesałam jej włosy w dwa kucyki. Cały czas marudziła, że są za wysoko i mama umie lepiej je zrobić, lecz to zignorowałam, bo nie miałam siły się z nią użerać. Na śniadanie też nie miała ochoty, więc zostawiłam ją z Julie aby dotrzymała jej towarzystwa. Kobieta zaproponowała, że zrobi mi coś lekkiego do jedzenia i da jakieś tabletki na ukojenie bólu. Zeszłam na dół, a w jadalni o dziwo siedzieli wszyscy, nawet Ryan, który obrzucił mnie surowym spojrzeniem.
- Dzień dobry – przywitałam się i usiadłam na swoim stałym miejscu koło Paula, przy stole.
- Witaj, Leno – mężczyzna ucałował moją dłoń, na co się trochę skrzywiłam. W pomieszczeniu na chwilę pojawiła się gosposia, która przyniosła mi moje danie oraz leki przeciwbólowe. Jedliśmy w zupełnej ciszy. Co jakiś czas, Liam posyłał mi ukradkowe uśmiechy, które niestety nie uszły uwadze zirytowanemu Ryanowi.
- Skarbie, wybacz, że dopiero teraz Cię o tym informuję, ale wieczorem zostałem zaproszony na kolację z inwestorami z Niemiec. Chciałbym abyś mi towarzyszyła – odezwał się nagle Paul. Omal nie zakrztusiłam się herbatą, którą właśnie piłam. Muszę się z tego jakoś wymigać.
- Nic nie szkodzi. Paul, bardzo mi przykro, nie mogę z tobą pójść. Zapomniałam Ci powiedzieć, że wczoraj przywiozłam tu Danielle na jakiś czas i obawiam się, że nie będzie miał się kto nią zająć.
- Och, to żaden problem. Julie z przyjemnością z nią zostanie. Po kolacji ma odbyć się jeszcze małe przyjęcie, więc możemy wrócić trochę późno – cholera, czy stary Payne zawsze musi mieć na wszystko jakiś sposób? Teraz już nie mam żadnego wyjścia. Pięknie, cudownie, zarąbiście.
- W takim razie mogę się zgodzić – sztucznie się uśmiechnęłam i zerknęłam na Liama, który wyglądał jakby miał zaraz rzucić się na ojca.
- Do zobaczenia wieczorem. Muszę lecieć do firmy, bo w przeciwnym razie się spóźnię – mężczyzna chwycił swoją czarną aktówkę i wyszedł w pośpiechu. 
Dopiłam do dna swoją herbatę i miałam odejść od stołu, ale Ryan zatrzymał mnie gestem ręki.
- Możecie mi powiedzieć, co to miało być wczoraj?! – krzyknął, lekko uderzając dłonią w drewniany blat. 
- Ryan, możesz mówić jaśniej? – zdenerwowany Liam, również podniósł ton głosu.
- Widziałem jak spaliście przytuleni na kanapie. Macie romans? – parsknął pogardliwie, a my wpatrywaliśmy się w niego z niedowierzaniem.
- Żartujesz sobie?! Chyba nadszedł czas abyś i ty dowiedział się prawdy – powiedziałam w miarę spokojnie i westchnęłam przeciągle, ponieważ ból brzucha nadal nie ustąpił.
- Jaką znowu prawdę? – wózkiem podjechał koło mnie, a jego brat przesiadł się na krzesło po mojej prawej stronie, by być bliżej.
- Chodzi o to, że... zostałam zmuszona do małżeństwa z Paulem, nie kocham go. Nie chcę za niego wyjść – oświadczyłam bez ogródek.
- Ktoś Cię szantażuje? Czy to nasz ojciec? – dopytywał Ryan.
- I tak i nie. Mój ojciec chce połączyć swoje przedsiębiorstwo z waszą firmą, a jedynym na to sposobem jest ślub z Paulem. Robi to tylko i wyłącznie dla własnej korzyści, nie patrząc czy krzywdzi kogoś po drodze. Jestem tylko pionkiem w ich grze – nerwowo bawiłam się palcami. 
- A jeśli chodzi o to co widziałeś wczoraj... przypadkiem podsłuchałem rozmowę Leny i Monici – jej najlepszej przyjaciółki. Wtedy odkryłem prawdę i pocieszałem Lenę, no i tak jakoś wyszło, że zasnęliśmy razem – wyjaśnił Liam, posyłając mi słaby uśmiech, który odwzajemniłam. 
- Teraz rozumiem, przepraszam nie potrzebnie się tak uniosłem. Gdybym mógł Ci jakoś pomóc... po prostu powiedz, dobrze? – przytaknęłam głową.


***


Stałam przed ogromnym lustrem i robiłam ostatnie poprawki co do mojego wyglądu. Na moją twarz wstąpił grymas, gdy spojrzałam na plaster, który znajdował się na moim czole. Postanowiłam zakryć go grzywką.
- Ślicznie wyglądasz – za mną nagle pojawił się Liam, który objął mnie w talii.
- Co robisz? Chcesz żeby nas nakrył? – zlustrowałam dokładnie każdy kąt przedpokoju, aby upewnić się, czy Paul nie wyskoczy znienacka.
- Nie ma mowy. Widziałem jak stoi na zewnątrz i rozmawia z kierowcą, więc postanowiłem skorzystać z okazji – wyszczerzył się głupkowato na co klepnęłam go w ramię.
- Wariat. Nie wiesz jak bardzo nie mam ochoty tam iść. Boję się zostawić Dani...
- Ze mną nawet włos jej z głowy nie spadnie. Wiem, że miała się nią zająć Julie, ale postanowiłem ją wyręczyć. Ciężko pracuje i zasługuje na trochę odpoczynku – odwróciłam się do niego przodem i szybko uścisnęłam.
- Dziękuję, muszę już iść, bo nie będą na mnie wiecznie czekać – wywróciłam oczami. Założyłam płaszczyk, wzięłam torebkę i wyszłam.


Liam
Z głębokiego snu wybił mnie dźwięk otwieranych drzwi. Uchyliłem powieki i zauważyłem postać przy moim łóżku. Przetarłem oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zobaczyłem małą Dani, która stała z misiem w ręku.
- Księżniczko, dlaczego nie śpisz? Coś się stało? – sięgnąłem na stolik po mojej lewej stronie aby zapalić lampkę. Zerknąłem jeszcze na zegarek, który wskazywał równą trzecią nad ranem.
- Boję się Liaś. Nie ma ze mną Lenki, a ja miałam koszmar. Teraz bardzo boję się sama zasnąć – dopiero w świetle zauważyłem, że ma na policzkach łzy.
- Chodź, możesz położyć się obok mnie, jeśli to pomoże – wyciągnąłem ręce w stronę Dani, a następnie podniosłem ją i usadziłem na miękkim łóżku.
- Spokojnie, nie płacz już. Chcesz opowiedzieć mi o czym był ten sen? – delikatnie pogłaskałem brązowe włoski dziewczynki, by choć trochę poczuła się bezpieczniej i dodać jej otuchy. Wyglądała na naprawdę przerażoną.
- Powiem, ale obiecaj, że nikomu tego nie zdradzisz, dobrze? – szepnęła, wpatrując się we mnie niebieskimi oczami. Lena ma takie same, a może nawet piękniejsze.
- Obiecuję – przyłożyłem sobie rękę do serca i zrobiłem śmiertelnie poważną minę, jakby to była tajemnica państwowa.
- Na paluszek? – wystawiła w moją stronę swój mały palec, który owinąłem swoim większym.
- Teraz opowiadaj – przekręciłem się na bok, aby mieć lepszy widok na Danielle.
- No, bo... śniło mi się, że tata zrobił Lence i mamie wielką krzywdę. Strasznie krzyczał, a ja się bardzo go bałam. Powiedział, że spotkała je kara, bo nie były posłuszne. Nie chcę aby tak zrobił – sześciolatka znów zalała się łzami, a ja przytuliłem ją mocno.
- Skarbie, tata was kocha i w życiu nie zrobiłby krzywdy twojej mamie, czy nawet siostrze. To był tylko sen, aniołku – czule ucałowałem jej czoło, a mała zaczęła kręcić głową.
- Tatuś nas nie kocha. Raz widziałam jak ciągnął Lenkę za włosy i krzyczał na nią, a innym razem uderzył ją w twarz tak samo, jak mamusię.
- Jesteś pewna? – starałem się trzymać moje nerwy na wodzy. Do cholery, zdaję sobie doskonale sprawę, że Danielle ma tylko sześć lat, ale chyba nie wymyślałaby takich rzeczy. Poza tym jest cała roztrzęsiona, co mówi samo za siebie.
- Tak, Liaś – rękawem od kolorowej piżamki z motywem Disney'a, starła stróżki łez z zaczerwienionych policzków. Przyrzekam, że dopadnę tego bydlaka. Niech tylko jeszcze raz spróbuje tknąć, choćby palcem którąś z nich.
- Mała, posłuchaj mnie uważnie. Jeżeli tata ponownie was skrzywdzi powiesz mi o tym, dobrze? – energicznie skinęła głową. Przez następną godzinę opowiadałem jej śmieszne sytuacje z mojego dzieciństwa. Dopiero wtedy zasnęła. Ja, natomiast leżałem i patrzyłem tępo w sufit, a ze złości aż się we mnie gotowało. W głowie mi się nie mieściło, jak można bić kobiety. Koniecznie porozmawiam o tym z Leną.


Lena
Minął tydzień, odkąd tata pobił mamę. Relacje między nimi znacznie się pogorszyły, śpią w osobnych pokojach i prawie nie rozmawiają. Kiedy odwiozłam siostrę do domu, zastałam w nim tylko ojca i nie ukrywam, że bałam się zostawić ją z nim sam na sam. Zostałam, dopóki mama nie wróciła, a on jedynie obdarzał mnie swoim typowym, surowym spojrzeniem. Nic więcej. W międzyczasie razem z Paulem, ustalaliśmy szczegóły naszego ślubu, który zbliża się nie ubłagalnie. W sumie to czterdziestopięciolatek o wszystkim zdecydował, a ja tylko siedziałam i potakiwałam. Jedynie dał mi wolną rękę co do sukni, którą ma mi uszyć znana projektantka z Paryża. Przyjęcie weselne odbędzie się w ogrodzie za domem Payne'ów, a lista zaproszonych gości jest tak długa, że jeszcze nie zdążyłam jej całej przeczytać. Zresztą, po co, skoro i tak nie będę znała z niej większości osób. Ogólnie rzecz biorąc, to będzie istny przepych. Liam, ostatnio jakoś dziwnie się zachowuje w moim towarzystwie i nie mam pojęcia co jest tego przyczyną. Wczoraj, "mój narzeczony" znów gdzieś wyjechał, a Liam twierdzi, że napędza swoje brudne interesy zagranicą. Młody Payne, postanowił to wykorzystać i dosłownie mnie porwał do domku nad jeziorem.
- Pięknie tu – stwierdziłam, kiedy siedzieliśmy pod drzewem obserwując gwiazdy.
- Zawsze tutaj przyjeżdżałem, jeśli miałem jakiś problem, żeby po prostu pobyć w ciszy i pomyśleć – powiedział Liam, nawijając pasmo moich włosów na palec. Zmrużyłam oczy i oparłam się o jego klatkę piersiową.
- Lena, możesz odpowiedzieć mi na jedno pytanie? Tylko szczerze – spytał, a ja odwróciłam głowę w jego stronę.
- Jasne, ale stało się coś, bo od jakiegoś czasu zachowujesz się co najmniej dziwnie?
- Wiem, że to może być dla Ciebie bolesny temat. Muszę o to zapytać. Czy... czy twój ojciec bije Ciebie i twoją mamę? – moje tęczówki powiększyły się dwukrotnie. Skąd wie? Przecież już nie mam żadnych widocznych siniaków ani śladów, które mógłby zauważyć.
- Jak się dowiedziałeś? – próbowałam uniknąć jednoznacznej odpowiedzi.
- Nie ważne. Odpowiedz, tak czy nie? – zagryzłam wnętrze policzka aby powstrzymać nadchodzące łzy. Muszę być silna.
- Tak, to p-prawda – wydukałam z ledwością, ponieważ te słowa w żaden sposób nie chciały przejść mi przez gardło. Poczułam jak Payne cały się spiął.
- Dlaczego to przede mną ukryłaś? Jezu... jakim prawem podniósł na Ciebie rękę. Jak go tylko spotkam, to nie ręczę za siebie i go zabiję – syknął przez zaciśnięte zęby. Jakimś cudem udało mi się powstrzymać płacz. Liam, mocno przytulił mnie do siebie, a jego serce biło jak oszalałe.
- Nikt o tym nie wie. Wszystko zaczęło się na długo przed urodzeniem Danielle, ale siedziałyśmy cicho ze strachu. Ojciec po prostu nie potrafi panować nad swoją złością. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić – odsunęłam się od niego, lecz za wszelką cenę unikałam kontaktu wzrokowego. 
- Skarbie, spójrz na mnie – delikatnie uniósł mój podbródek.
- Nie pozwolę aby ktoś Cię krzywdził, nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Po prostu pozwól mi się kochać – opadł na moje usta. Nie czekając ani sekundy odwzajemniłam pieszczotę. Mocno objęłam go za szyję, a Liam wziął mnie na ręce i nie przerywając pocałunku zaniósł do domku. Ułożył mnie na wielkim łóżku. Zjechał ustami na szyję i skórę za uchem. Chwilę później jego koszulka znalazła się na podłodze, a reszta naszej garderoby poszła w jej ślady. W tej chwili nie miało znaczenia nic, oprócz naszego uczucia. Liczył się tylko jego dotyk, gorące spojrzenie, zapach i poczucie bezpieczeństwa jakim emanował. Po raz pierwszy w moim marnym życiu czułam się szczęśliwa.




___________________________________________________
Hej, hej :D
Przyznaję się totalnie spieprzyłam ten rozdział, ale cóż bywa i tak. 
Jak na razie jest słodko, ale chyba nadchodzi czas aby zepsuć tę sielankę.
Jeszcze 5 rozdziałów i epilog. Mogę wam zdradzić, że w ostatnich rozdziałach będzie masakrycznie i z pewnością słodko nie będzie. Hmm, a może nawet skończyć się tragicznie dla niektórych postaci.
Dobra, a teraz chcę przeczytać wasze szczere opinie co do tego opowiadania i rozdziału. Lubię czytać długie komentarze, więc spokojnie możecie się rozpisywać.
Chcę jeszcze bardzo podziękować stałym czytelnikom, którzy wytrwale czytają moje marne wypociny. Więcej chyba nie można się po mnie spodziewać, bo jestem tylko zwykłą amatorką.
Następny w niedzielę lub poniedziałek :)
xx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

11 komentarzy:

  1. bardzo ładny rozdział. Szkoda że ojciec znęca się nad nią i mam nadzieję że Liam jakoś to załatwi ;) Przerwałaś w takim momencie a mogło się zakończyć słodkimi igraszkami. No ale cóż czekam na kolejny rozdział : )
    http://secret-hill.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzoal swieeeetny ! boski <3 czrkam na next i bylabym ci wdzieczna gdybys mnie informowala

    Zapraszam cię również bardzo bardzo serdecznie na mojego nowego bloga. Dopiero jest pierwszy rozdział ale i tak można się dużo z niego dowiedzieć. Miło by mi było gdybyś zostwiła komentarz (: dopiero zaczynam jak wspomniałam wcześniej, więc każdy konentarz jest mega motywujący. Z góry dziękuję ~.^

    www.pleasemoretime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jest świetny!
    Normalnie... Nie mam słów!
    Proszę, nie kończ go tak szybko!!!
    Jestem ciekawa jaki będzie Epilog!
    Czy musi być tragiczny dla niektórych!
    Czekam!
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. łee nie kończ tak szybko ;_; Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ojciec,współczuje jej takiego ojca :( Ale myślę,że Liam jej pomoże :)Czekam na kolejny rozdział :)

    I zapraszam również do siebie na drugi rozdział :)
    http://liampaynejade1d.blogspot.com/2015/05/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
  6. powiem coś co zabrzmi bardzo okrutnie,ale...
    UWIELBIAM tragiczne zakończenia
    coś jest ze mna nie tak,wiem :))
    a teraz co do rozdziału:
    Pierwsze co weszłam od razu rzucił mi się w oczy szablon : prześliczny,naprawdę <3
    masz świetny styl pisania
    czyta się to tak lekko,dosłownie jakbym czytała książkę,a niestety niewielu tak potrafi ( ja nie potrafię) :P
    nie wierzę,że jesteś amatorką bo piszesz tak jakbys miała za soba kilka lat praktyki *.*
    współczuję Lenie ojca...
    czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski jak zawsze, niczego nie spieszyłaś uwielbiam razem Liama i Lenę ❤ są po prostu uroczy już się nie mogę doczekać nexta weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział genialny jak dla mnie! pisz szybciutko dalej kochana! :)
    widać, że lubisz to robić i świetnie ci idzie:)
    czekam na wstrząsającego nexta! <3
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie by było jakby uciekła z pod ołtarza

    OdpowiedzUsuń