niedziela, 3 maja 2015

Rozdział Dziewiąty

Liam
- Słyszałeś? – szepnęła, chowając twarz w dłonie.
- Tak – powiedziałem krótko. Nadal byłem w szoku, po tym co przed chwilą odkryłem.
- Zostawię was samych, musicie sobie wszystko wyjaśnić, a moja obecność jest tu zbędna – Monica w pośpiechu poderwała się z kanapy i wyszła, ignorując błagalne spojrzenie Leny. Zostaliśmy sami.
- Przepraszam, Liam ja... – wychlipała przez łzy, które zaczęły spływać jej ciurkiem po twarzy.
- Cii, spokojnie. Nie musisz mnie za nic przepraszać, nie jesteś niczemu winna – uklęknąłem przed jej rozdygotaną sylwetką. Jej głowa była cały czas spuszczona, jakby się czegoś wstydziła lub bała.
- Właśnie, że jestem winna, nawet bardziej niż myślisz. Mogłam się sprzeciwić ojcu, lecz tego nie zrobiłam, bo najzwyczajniej w świecie brakło mi odwagi by to zrobić. Jestem okropną osobą – powiedziała łamiącym głosem. Rękawem bluzki otarła mokre policzki, ale nie odważyła się na mnie spojrzeć.
- Przestań tak mówić. To raczej ja zasługuję na takie miano, ponieważ zachowywałem się wobec Ciebie nie fair, już od początku dałem Ci do zrozumienia, że pragnę jedynie twojego cierpienia. Co wcale nie było prawdą, oszukiwałem sam siebie. Wmawiałem sobie, że chcesz tylko naszych pieniędzy i ogolić z nich ojca do zera. Oceniłem Cię tak na prawdę nie wiedząc o tobie nic, oprócz imienia i nazwiska. Zachowałem się jak gówniarz, który widzi tylko czubek swojego nosa, że nawet nie zwróciłem uwagi na twoje cierpienie. Gdybym wiedział wcześniej, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Proszę, wybacz mi – zakończyłem dość długi monolog, a Lena siedziała jak posąg. Nawet na sekundę nie drgnęła, co zaczynało mnie martwić.
- Nie żywię do Ciebie urazy, bo zdaję sobie sprawę, że mogłeś sobie pomyśleć o mnie jeszcze dużo gorsze rzeczy. Tego dnia, gdy Paul przedstawił mnie jako swoją narzeczoną, to musiał być dla Ciebie szok. Jestem młoda, studiuję, a do tego nigdzie nie pracuję, więc pierwsze co Ci przyszło do głowy to, to że jestem z nim dla pieniędzy, bo która normalna dziewczyna spotyka się z dużo starszym gościem dla miłości? Wiadomo, zdarzają się wyjątki, ale skąd mogłeś wiedzieć, że jestem do tego zmuszana? Nie jesteś medium, więc po prostu nie mogłeś – niebieskooka na chwilę podniosła głowę, ale gdy nasze oczy się spotkały automatycznie ją spuściła. 
- Zrobię wszystko aby nie dopuścić do tego ślubu. U boku mojego ojca będziesz cierpieć, a ja chcę widzieć Cię szczęśliwą i zawsze uśmiechniętą – uniosłem jej podbródek i spojrzałem w jej piękne, lazurowe tęczówki. 
- Wątpię czy Ci się uda, Liam. Nie znasz mojego ojca i nie wiesz do czego jest zdolny się posunąć, kiedy coś nie idzie po jego myśli. Jestem skazana na Paula – westchnęła, a ja podniosłem się z klęczek i usiadłem obok niej na kanapie.
- Za to ty moja droga, nie masz pojęcia, co jestem gotów zrobić. Uratuję Cię od tej farsy, choćbym musiał porwać Cię sprzed samego ołtarza i to nie jest jeden z moich kiepskich żartów, a jeśli będzie trzeba zwerbuję Ryana do pomocy – oznajmiłem dumnie. Na twarzy Williams, wymalowało się zdziwienie.
- Payne, błagam Cię, nie gramy w jakimś idiotycznym filmie, gdzie książę w lśniącej zbroi zajeżdża na białym koniu i ratuje zbłąkaną księżniczkę. Myśl realnie – jęknęła zażenowana.
- Lena, nie żartowałem. Naprawdę nie cofnąłbym się przed tym.
- Czasami mam ochotę spakować manatki i uciec jak najdalej. Nawet sobie nie wyobrażasz jak moje życie jest skomplikowane. To koszmar, z którego nie potrafię się wybudzić – przymknęła powieki, spod których znów zaczęły spływać słone kropelki. 
- Wiem co czujesz, ponieważ moje życie również nie jest proste. Od dzieciństwa nie czułem ani grama miłości od ojca, który już chyba wtedy zdradzał mamę. Gdy miałem szesnaście lat zażądała od niego rozwodu, a jakiś czas później zginęła w wypadku samochodowym, z którego Ryan wyszedł cało, ale stracił władzę w nogach. Ojca to w ogóle nie obeszło, a mój brat ma wsparcie jedynie we mnie i cioci Adrianie – nie mogłem dłużej patrzeć jak Lena się męczy, więc bez zastanowienia uniosłem ją i posadziłem na moich kolanach. Chciałem aby wypłakała się w moich ramionach. Nic innego już mnie nie obchodziło oprócz niej. Tej kruchej, bezbronnej, pięknej dziewczyny, pragnąłem aby była moja. Teraz jestem pewien, że coś do niej czuję i może to być miłość mimo, iż znam ją krótko.
- Przy mnie Paul zachowuje się inaczej, nie jest tym zimnym mężczyzną z twojej opowieści, który ma gdzieś swoją rodzinę. Najwidoczniej jest doskonałym aktorem i nie mam pojęcia co zrobił, że aż tak zamydlił oczy mojemu tacie – powiedziała cicho szatynka i mocniej się we mnie wtuliła. Gładziłem ją po włosach, czując jak momentalnie się uspokaja.
- Wierz mi lub nie, Paul Payne to zły do szpiku kości, bezduszny człowiek. Dzisiaj moje przypuszczenia co do tego tylko się potwierdziły. Mogę Ci ufać, prawda? – spytałem, a Lena kiwnęła twierdząco głową.
- Dowiedziałem się, że on i jego wspólnik ukartowali wypadek, w którym zginęła moja matka. Oczywiście, mam na to dowody, lecz nadal nie wiem kto był jego pomagierem.
- C-co?! Jak t-to możliwe? – wydukała zszokowana.
- Miał twardy motyw by tego dokonać. Nie kochał jej, zdradzał, ranił na każdym kroku, a gdy dowiedziała się o jego skokach w bok chciała rozwodu. Nie zgodził się, bo był przerażony faktem, iż zostanie z niczym, a na dodatek wyląduje na bruku. Wymyślił plan idealny, a po wszystkim zgarnął cały majątek jak gdyby nigdy nic – wyjaśniłem, delikatnie poprawiając ją na moich kolanach.
- Jak zamierzasz go zdemaskować? W końcu musi trafić do więzienia i odbyć karę za swoje czyny – zaczęła mi się zaciekle przyglądać, wyczekując mojej odpowiedzi.
- Jeszcze nie wiem jak, ale muszę zrobić to dyskretnie. Pewnego dnia w biurze, podsłuchałem jego rozmowę z jakimś facetem. Wynikało z niej, że mnie również sprzątną, jeżeli dowiem się o ich przekrętach – odparłem z ciężko bijącym sercem. Nie ukrywam, w pewnym sensie obawiałem się, że mogę umrzeć, a co najgorsze z rąk własnego rodzica.
- Umm... Liam? – zapytała, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Hmm? – mruknąłem, spoglądając na nią w dół.
- Kiedy Paul wróci, będziemy musieli zachowywać się tak jak wcześniej. Nie chcę aby się czegokolwiek domyślił.
- Nie myśl o tym teraz – położyłem się na kanapie i pociągnąłem ją tak, że w efekcie leżała na mnie, ponieważ było mało miejsca. Nic już nie mówiliśmy. Cisza między nami wyrażała więcej niż tysiąc słów. Ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej, przez co mogła wsłuchać się w bicie mojego serca. Oplotłem ramiona nieco mocniej wokół jej talii i kreśliłem małe kółka na jej plecach. Po pewnym czasie zauważyłem, że zasnęła, a ja nadal ją obserwowałem. Chciałbym aby tak było codziennie. Bardzo chciałem, by zasypiała i budziła się przy moim boku. To śmieszne jak los potrafi płatać nam figla. W życiu nie pomyślałbym, że poczuję coś do Leny Williams, prócz nienawiści. Mogę przestać udawać, że jest mi obojętna.


Lena
Powoli otworzyłam powieki i rozejrzałam się dookoła. Zorientowałam się, że leżę na czymś, albo raczej na kimś. Odchyliłam lekko głowę i zobaczyłam równomiernie oddychającego Liama, który spał jak dziecko. Czyli nasza rozmowa nie była snem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Mogłabym zostać w jego objęciach już na zawsze, ale zdałam sobie sprawę, że Ryan bądź Julie mogą nas zobaczyć. O ile już się to nie stało. Po długich staraniach, udało mi się wyplątać z jego ramion, tak aby go nie obudzić. Przykryłam go kocem, który leżał na rogu kanapy. Payne, cicho wymamrotał coś pod nosem we śnie i zrobił śmieszną minę, ale się nie zbudził. Zachichotałam najciszej jak tylko potrafiłam, a następnie pobiegłam na górę do mojej sypialni. Ogarnęłam ją trochę i zajrzałam do telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyłam dziesięć nieodebranych połączeń od mamy. O cholera, musiało się stać coś poważnego, skoro dzwoniła tyle razy pod rząd. Postanowiłam do niej oddzwonić, więc przycisnęłam słuchawkę do ucha i czekałam aż odbierze. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- H-alo, Lenka? – usłyszałam roztrzęsiony głos po drugiej stronie. O nie.
- Mamo, stało się coś? – w duchu modliłam się aby powiedziała, że wszystko jest w porządku. Naiwna, głupiutka Lena.
- P-przyjedź, p-prosz-szę – ledwo ją zrozumiałam, ponieważ co chwila pociągała nosem i się jąkała.
- Co się dzieje?! – zapytałam w miarę spokojnie, ale moje serce waliło niczym młot.
- O-ojciec – tyle mi wystarczyło abym domyśliła się, że znów ją pobił.
- Spróbuj się uspokoić. Będę w domu najszybciej jak tylko się da – nie czekając na żadne słowa z jej strony, rozłączyłam się i w pośpiechu chwyciłam płaszcz oraz kluczyki do samochodu. Niczym burza zbiegłam na dół, kątem oka zauważyłam, że Liam nadal śpi. Założyłam buty i miałam już łapać za klamkę, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Okłamałaś mnie, mówiłaś, że między tobą, a Liamem nic nie ma – za plecami usłyszałam pełen wyrzutu głos Ryana. Odwróciłam się na pięcie. Zlustrowałam jego twarz i śmiało mogłam stwierdzić, że jest bardzo wkurzony.
- Ryan, nie mam teraz czasu na rozmowy – przestępowałam z nogi na nogę ze zdenerwowania, ponieważ chciałam jak najszybciej zobaczyć co z mamą i Danielle. 
- Przestań unikać tematu. Lena, w co ty grasz, hmm? Widziałem kilka godzin temu Ciebie i Liama przytulonych na kanapie. Co to miało znaczyć, czyżby ojciec już Ci nie wystarczał, to bierzesz się za syna?! – krzyknął tak głośnio, że niemal podskoczyłam ze strachu. Jego ton aż ociekał wrogością i żalem.
- Porozmawiamy później, obiecuję – rzuciłam i wybiegłam z domu, omal nie potykając się o własne nogi. Niech żyje zgrabność i moja słaba koordynacja ruchowa. Wsiadłam do auta i ruszyłam prosto do domu rodziców. Gdyby po drodze zatrzymała mnie policja, to z pewnością dostałabym wysoki mandat za przekroczenie prędkości. Po dwudziestu minutach szalonej jazdy z duszą na ramieniu, dotarłam na miejsce. Na szczęście w jednym kawałku. Nawet nie zamykając samochodu, podbiegłam do drzwi i zapukałam kilkakrotnie. Mój oddech był znacznie przyspieszony, ponieważ nie miałam pojęcia co tam zastane. Usłyszałam szczęk kluczy w zamku, a następnie masywne drzwi się otworzyły. Zza nich wyjrzała moja matka, która była cała we łzach, a pod okiem zauważyłam ogromną śliwę. Wyglądała strasznie, niczym zjawa.
- O Jezu! – szepnęłam i rzuciłam się na nią, zamykając w ciasnym uścisku. Syknęła z bólu.
- Wejdź, córeczko – zaprosiła mnie do środka i zamknęła drzwi na klucz. Gdy weszłam do przedpokoju, doznałam szoku. Wszystko było porozwalane, jakby przeszedł tam huragan albo tornado. Ramki ze zdjęciami walały się na ziemi, wszystkie potłuczone, tak jak obrazy ze ścian. Wszędzie było pełno szkła i różnych innych przedmiotów. Panowało tam istne apogeum.
- Ojciec stracił nad sobą kontrolę. Chciałam go powstrzymać, a wtedy zaczął okładać mnie pięściami i wyklinać od najgorszych – wyjaśniła, tępo patrząc się w jeden punkt gdzieś na ścianie. 
- Gdzie jest Danielle? – bałam się, że ojciec zrobił jej krzywdę.
- Nie martw się, jest bezpieczna w swoim pokoju. Niedawno zasnęła – odetchnęłam z ulgą na te słowa. Jakby ogromny kamień spadł mi z serca.
- Mamo, chodź musimy opatrzyć twoje rany – pociągnęłam ją do łazienki. Po drodze musiałyśmy omijać pełno porozrzucanych przedmiotów oraz szkło. Kiedy już udało mi się doprowadzić moją rodzicielkę do w miarę normalnego stanu, postanowiłam zapytać jeszcze o ojca.
- Dokąd udał się tata po tym wszystkim?
- Najprawdopodobniej pojechał do firmy i tam spędzi noc na kanapie, u siebie w gabinecie – odparła już trochę spokojniejsza. 
- Mogę mieć do Ciebie prośbę, córeczko? – spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
- Oczywiście – pogłaskałam ją po ramieniu aby chociaż trochę poczuła się lepiej.
- Wzięłabyś Dani ze sobą na kilka dni? Muszę posprzątać cały ten bajzel jaki urządził Ian, a poza tym nie chcę aby ciągle słuchała naszych bezsensownych kłótni.
- Jasne, tylko spakuję jej kilka rzeczy – poszłam na górę do pokoju siostry, która spokojnie spała, rozłożona na całym łóżku. Z szafy wyjęłam małą torbę podróżną i wpakowałam tam kilka najpotrzebniejszych ubrań oraz szczoteczkę do zębów. Ostrożnie wzięłam Dani na ręce i zeszłam z nią na dół.
- Jeśli będzie się coś jeszcze dziać to dzwoń, o każdej porze dnia i nocy – zwróciłam się do rodzicielki, która ze łzami w oczach pokiwała głową. Na pożegnanie ucałowałam jeszcze jej policzek i pojechałam z siostrą do domu Payne'ów.
Po przekroczeniu progu, od razu zobaczyłam Liama, który wyglądał jakby na mnie czekał.
- Nareszcie jesteś – zerwał się ze swojego miejsca i w mgnieniu oka zjawił się tuż obok mnie. - Coś się stało? – spytał, widząc mój przygnębiony wyraz twarzy i wziął ode mnie śpiącą małą.
- Rodzice pokłócili się, więc mama chciała, żebym zabrała Danielle na kilka dni aż wszystko się uspokoi, aby nie musiała słuchać ich wymiany zdań – po części powiedziałam prawdę. Nie mam wystarczająco odwagi by powiedzieć mu, że ojciec się nad nami znęca.
- Na pewno wyjaśnią sobie wszystkie nieporozumienia, a wtedy się pogodzą, nie przejmuj się – uśmiechnął się do mnie w geście pocieszenia, a następnie ruszył na górę do mojego pokoju aby tam położyć moją siostrę, tak jak mu kazałam.
- Dzięki – powiedziałam, delikatnie zamykając drzwi od mojej sypialni aby nie obudzić Dani. Następnie oparłam się o nie i przez chwilę rozejrzałam się po pustym korytarzu.
- Nie ma za co. Lena, pamiętasz jak pocałowałem Cię na bankiecie? – podrapał się nerwowo po karku, a ja zagryzłam wargę.
- Tak, czemu pytasz?
- Bo wtedy zrozumiałem, że coś do Ciebie czuję i nie mogę o tobie zapomnieć, nawet gdybym chciał. Powiedz, że ty też to czujesz – podparł ręce na drzwiach i pochylił się nade mną. Czułam jak moje policzki zaczynają płonąć z czerwoności.
- Ja... tak, Liam – oznajmiłam, a on niespodziewanie wpił się w moje usta. Całował mnie z taką samą zachłannością jak za pierwszym razem. Bez największego namysłu oddałam pocałunek.
- Zapewniam Cię, że to nie jest żadna gierka z mojej strony. Traktuję Cię zupełnie poważnie – powiedział, gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy po dobrych kilku minutach.
- Wierzę Ci – uśmiechnęłam się szeroko, zupełnie zapominając o problemach jakie mam na głowie. Payne złapał mnie w talii i zamknął w szczelnym uścisku. Oparłam głowę o jego tors i zmrużyłam oczy.
- Co to ma znaczyć?! – otworzyłam oczy i zobaczyłam Paula, który stał z rękoma założonymi na piersi. Odskoczyłam od Liama jak najdalej się dało i spojrzałam na niego przerażona. Jak się z tego wytłumaczymy?


_________________________________________________________
Cześć :*
Jak wam mija długi weekend?
Lena i Liam wyjaśnili sobie wszystko, cieszycie się?
Paul się chyba trochę wkurzył, jak myślicie co będzie dalej?
Do końca zostało 6 rozdziałów + epilog.
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Do następnego
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. laska nawet nie wiesz jak bardzo cie kocham za to story ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! ŚWIETNY! Uwielbiam, na prawdę!
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wielkim wrażeniem!
    Kiedy zaczęłam czytać, byłam niemal pewna, że to kolejna historia o bogatej dziewczynce, która wyjeżdża do NY, poznaje chłopaków, jeden z nich się w niej zakochuje i wszystko jest super, fajnie, ale myliłam się, i to jak!
    Historia jest niesamowita, naprawdę, Paul jest straszny. Tak samo zresztą jak ojciec Leny..
    Jestem pod wrażeniem twojego talentu, jak i tego, jak wspaniale opisujesz emocje, zachowanie, sytuację itp. Jestem cholernie ciekawa, co powie Paul, jak się z tego wytłumaczą..
    Boję się o Lenę, jak zresztą i o Liam'a..
    No nic, oczekuję z niecierpliwością kolejnego i nawet nie chcę słyszeć, że tylko sześć rozdziałów do końca! :C
    my-story-of-jb.blogspot.com ♥ zapraszam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Domyślam sie kto może być tym wspólnikiem. Rozdział świetny, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, świetnie piszesz!

    Chciałabym zrobić w najbliższym poście Q&A, więc może masz jakieś pytania dla mnie? Jeśli tak to zadaj je pod najnowszym postem. :)
    alexandrak-blog.blogspot.com




    OdpowiedzUsuń