poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział Czwarty

Tydzień później
Liam
Odkąd Lena zawitała w naszym domu, atmosfera jest bardzo napięta. Codziennie po kilka razy kłócę się z ojcem i mam tego dość. Natomiast, Ryan zamknął się w swoim "królestwie ciemności" i jest obrażony na cały świat. Nawet naszej gosposi – Julie się oberwało. Rzucił w nią tacą z jedzeniem, którą mu przyniosła, krzycząc przy tym różne przekleństwa. Wielokrotnie próbowałem go przeprosić, ale nie otworzył mi drzwi. Źle zrobiłem mówiąc mu wtedy te raniące słowa, ale byłem zły. Nie mogłem się opanować, czego teraz żałuję. W natłoku tych wszystkich wydarzeń postanowiłem rzucić się w wir pracy. której miałem od groma. Wziąłem na siebie kilka poważnych projektów, a każdą wolną chwilę spędzam przed komputerem albo w firmie. Kiedy wspominam tę felerną kolację, czuję ogromną falę złości przepływającą przez moje ciało. Nie przeproszę Leny, albo przynajmniej nie zrobię tego w dobrzej wierze. Spróbuję zamydlić ojcu oczy aby mieć chociaż trochę spokoju. Męczy mnie tymi swoimi morderczymi spojrzeniami pod moim adresem, a jedyną osobą na jaką mogę teraz liczyć jest ciocia Adriana. Powiedziałem jej o wszystkim i zdecydowanie nie pochwala poczynań swojego szwagra, którego swoją drogą nie trawi odkąd związał się z mamą. Uważa go za okropnego obiboka, który zawsze idzie na łatwiznę. Obiecała mi, że porozmawia z nim, gdy zjawi się na piędziesięcioleciu założenia firmy. Z tej okazji ojciec postanowił wyprawić bankiet na ponad czterysta osób i przyjdą na niego największe osobistości nie tylko z Londynu, ale również z Szwajcarii czy Francji. Podobno ma się pojawić jeszcze kilka osób z Ameryki Północnej, gdzie nasza firma próbuje się wybić, co wcale nie jest łatwe. Mam nadzieję, że mój projekt przypadnie im do gustu, a wtedy odniesiemy największy sukces w historii naszej firmy. Mama gdyby żyła, na pewno byłaby ze mnie dumna.
- Cholera! – przekląłem, gdy po raz kolejny moja prezentacja nie chciała się zapisać. Głupi program, a miał być najlepszy. Nagle przez uchylone drzwi od mojego pokoju usłyszałem jakieś krzyki. W tym domu to już norma.
- Jezu, Ryan wyluzuj, powiedziałem Ci tylko 'cześć' – rozpoznałem głos mojego przyjaciela – Harry'ego. 
- Sama twoja obecność mnie denerwuje, więc złaź mi z oczu kędzierzawy! Zastanawiam się dlaczego Julie w ogóle wpuszcza Cię do tego domu! – krzyknął mój brat. Postanowiłem zainterweniować. Odłożyłem szybko laptopa na bok i wybiegłem na korytarz.
- Ryan, uspokój się. Harry na pewno chciał być dla Ciebie miły, ale ty jak zwykle tego nie doceniasz! – podniosłem głos, idąc w ich kierunku. Harry spojrzał na mnie z wdzięcznością. Wiem, że nie lubi wymiany zdań z Ryanem.
- Wy obydwaj jesteście siebie warci – prychnął, obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem. Następnie podjechał wózkiem do windy aby zjechać na dół. Cóż, przynajmniej "wyszedł" z pokoju.
- Strasznie Cię za niego przepraszam, Hazz. Ostatnio powiedziałem mu kilka słów za dużo, a teraz znów łapie go załamanie. Dzisiaj po raz pierwszy wyszedł z pokoju po siedmiu dniach, więc to sukces – włożyłem ręce do kieszeni dresów, potrząsając głową z dezaprobatą. Muszę pomóc mojemu bratu tylko nie wiem w jaki sposób.
- Nie musisz przepraszać. To Ryan powinien zrobić, a przede wszystkim wziąć się w garść. Ja rozumiem wszystko, ale on przesadza, musi przestać wyładowywać złość na przypadkowych osobach – Harry klepnął mnie w ramię pokrzepiająco. Jest dobrym przyjacielem i tak naprawdę moim jedynym.
- Chodźmy lepiej do pokoju, bo nie chcę kolejnej kłótni z Ryanem, wystarczy mi to jak zareagował na twój widok – weszliśmy do pomieszczenia pomalowanego na fioletowo.
-Stary, co się z tobą działo przez ostatni tydzień? Nie dzwonisz, ba w ogóle się nie odzywasz. Myślałem, że coś się stało – Styles spojrzał na mnie wyczekująco. Przez to całe zamieszanie zapomniałem o nim. Wiem, głupia wymówka, ale jednak.
-Bo stało się. Wspominałem, że ojciec miał przyprowadzić narzeczoną na kolację? – mruknąłem, a Harry pokiwał twierdząco głową.
-Ona jest od niego dwadzieścia trzy lata młodsza, a co najlepsze to Lena – wycedziłem przez zęby. Miałem ochotę wymazać ten wieczór z pamięci. Jednak tak się nie da.
- Żartujesz?! – mój przyjaciel uniósł brwi, a jego oczy o mało nie wypadły z orbit. Był bardzo zaskoczony.
- A czy wyglądam jakbym żartował ? – syknąłem.
- Nie, ale serio to TA Lena, o której mogłeś opowiadać dzień i noc, a jadaczka w ogóle Ci się nie zamykała? – mocno trzepnąłem go w ramię, dając mu do zrozumienia, że to nie jest śmieszne.
- Uuu, stary to masz teraz niezły problem.
- Ona ma problem, a nie ja. Wydawała się taka słodka i niewinna, ale ja wiem, że to tylko jej gra aktorska. Niedługo ma się tu wprowadzić, a ja obiecałem, że uprzykrzę jej życie. Jeszcze pożałuje, że związała się z moim ojcem. Ucieknie stąd gdzie pieprz rośnie, to tylko kwesta czasu – uśmiechnąłem się sam do siebie, wyobrażając sobie chwilę, gdy Lena opuszcza nasz dom mówiąc, że ślubu nie będzie.
- Umm... Li, nie sądzę aby to był dobry pomysł. Może zbyt pochopnie ją oceniłeś? – opadłem na krzesło obok biurka zrezygnowany. Ona naprawdę rzuca jakiś urok na mężczyzn tyle, że Styles jej nie zna. 
- Bronisz jej?! Czyli jednak mógłbyś się dogadać z Ryanem, bo on również ma podobne zdanie. Radzę Ci też uważać na tę jej przyjaciółeczkę, z którą się spotykasz. Możliwe, że są takie same, czyli interesuje je tylko kasa! – krzyknąłem prosto w twarz zdumionemu Harry'emu. Zawsze uważał mnie za opanowanego i spokojnego chłopaka. 
- Wiesz co, Liam?! Oceniasz ludzi po okładce i kieruje tobą niewyobrażalna nienawiść. Nie znałem Cię od tej strony, więc zastanów się nad sobą. Pogadamy jak ochłoniesz! – gwałtownie zerwał się z łóżka, na którym siedział i szybkim krokiem opuścił pokój. Świetnie. Czuję, że tracę wszystkie ważne mi osoby. Poczynając od ojca, do którego moje zaufanie sięgnęło zera już w wieku dziecięcym. Później straciłem mamę, która była dla mnie wszystkim, następnie Ryan, z którym normalną rozmowę odbyłem ostatnio wiele lat temu. Teraz do tej listy mogę dodać Harry'ego. Ze złości miałem ochotę rozwalić wszystko co stanęło na mojej drodze. Moje życie zaczyna się walić krok po kroku. Lena, Lena, Lena, Lena to imię cały czas krzyczała moja podświadomość. Muszę wybić ją sobie z głowy, pozbyć się jakichkolwiek uczuć do niej. Nienawidzę jej, nienawidzę jej, nienawidzę jej. Próbowałem wpoić to sobie, lecz bez skutku. Dlaczego nie potrafię tak po prostu jej znienawidzić?! 
Muszę się uspokoić. Wziąłem głęboki oddech i zszedłem na dół. W salonie na stoliku w rogu, stały butelki pełne alkoholu. Chwyciłem jedną z nich i wróciłem z powrotem do pokoju. Rzuciłem się na wielkie łóżko natychmiast otwierając trunek. Wyrzuciłem zakrętkę na poduszkę i wziąłem dużego łyka z butelki. Mimowolnie się skrzywiłem. Powtórzyłem jeszcze tę czynność kilka razy, a butelka w mgnieniu oka była już opróżniona do dna. Głupi jestem myśląc, iż procenty pomogą mi w rozwiązywaniu problemów, ale nic nie poradzę, że zostałem kompletnie ze wszystkim sam. Dużo osób chciałoby być na moim miejscu, lecz nie mają pojęcia jak naprawdę wygląda życie żałosnego Liama Payne'a, który w akcie desperacji sięga po alkohol.


***


Wszedłem zadowolony do domu po ciężkim dniu w szkole. Rzuciłem plecak w kąt i pobiegłem do salonu aby pochwalić się mamie dobrymi ocenami.
Już w połowie drogi z pomieszczenia dobiegały mnie wrzaski. Mama i tata znów się kłócą. Spuściłem głowę i uchyliłem lekko drzwi aby zobaczyć co dokładnie się tam dzieje.
- Elena! To nie było tak jak myślisz! – tata krzyczał w stronę mamy, która była cała zapłakana.
- Ach tak?! Więc co innego mogłeś robić z tą kobietą w łóżku, hmm?! No powiedz, Paul! – kobieta pociągnęła go desperacko za koszulę. Coraz bardziej zalewała się łzami. Zacisnąłem dłonie, aby również się nie rozpłakać.
- To ona mnie uwiodła, przysięgam. Musisz mi uwierzyć! – przeklęty kłamca. Mama wytarła policzki, śmiejąc się gorzko na absurdalne tłumaczenia ojca.
- Już dawno powinnam to zrobić, ale głupio wierzyłam w każde twoje słowa. Żądam rozwodu.
- Nie możesz, nie zrobisz mi tego. Eleno, przypomnij sobie te wszystkie wspaniałe chwile razem spędzone. Teraz chcesz to wszystko zniszczyć, a co z dziećmi? – Paul gorączkowo chodził po salonie w tę i z powrotem.
- Właśnie, że mogę i zrobię to aby być szczęśliwą. Teraz Ci się dopiero przypomniało o Liamie i Ryanie?! Gdy pieprzyłeś tamtą dziwkę chyba Ci pamięć odebrało, co?! Oni zostaną ze mną, a ty wyprowadzisz się stąd i nie chcę Cię więcej oglądać na oczy! – schowała twarz w dłoniach łkając głośno. Ten widok ranił mnie cholernie. Jakby ktoś wbijał tysiące sztyletów w moje serce.
- Nie dam Ci rozwodu, nawet o tym nie myśl – niewzruszony płaczem mamy,  ojciec wypadł z salonu cały czerwony ze złości. Szybko schowałem się za filarem aby mnie nie zauważył. Byłem na niego wściekły. Ciągle ją krzywdzi.
Gdy upewniłem się, że zniknął za drzwiami swojego gabinetu, postanowiłem zobaczyć co z mamą. Zastałem ją siedzącą przy stole z głową podpartą na dłoniach. Nadal płakała jednak to już nie był szloch z przed kilku minut.
- Mamo? Coś się stało? – przełknąłem głośno ślinę, podchodząc do jej rozdygotanej sylwetki.
- Nie, nie synku. Wszystko jest w jak najlepszym porządku – szybko otarła łzy, a na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Mocno mnie przytuliła.
- Mamo, przecież widzę. Nie musisz kłamać, nie mam już pięciu lat tylko szesnaście – ciągnąłem dalej temat. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem w smutne oczy. 
- Liam, mamy teraz ciężki okres z tatą, ale sobie poradzimy. To tylko przejściowe, po prostu trochę się posprzeczaliśmy. Nic więcej – pogłaskała mnie po głowie, a następnie pocałowała w czoło. Skłamała.
- No dobrze – udałem, że wierzę w jej słowa.
- Lia... – chciała coś powiedzieć, ale nagle zaczęła łapczywie łapać powietrze. Na jej sukience zobaczyłem krew, a za plecami stał ojciec z nożem kuchennym w ręku, cały brudny od czerwonej cieczy. Śmiał się niczym maniak z horroru.
- Mówiłem, że nie pozwolę jej odejść – szepnął, wycierając ostrze noża ręcznikiem. Jego oczy były całe czarne i wyglądał jakby był w jakimś transie.
- Mamo, mamo nie! Proszę Cię, nie zostawiaj mnie, obudź się, błagam ! – desperacko chwyciłem ciało kobiety w swoje ramiona, potrząsając nią aby otworzyła oczy. Za późno. Była już martwa.


- Nie! – krzyknąłem i otworzyłem oczy. Poderwałem się do pozycji siedzącej, dysząc ciężko. To tylko zły sen, który miewam często od śmierci mamy. Jest taki realistyczny oraz w połowie prawdziwy. Ta kłótnia miała miejsce na kilka miesięcy przed wypadkiem. Mama naprawdę chciała rozwodu, ale ojciec był temu kategorycznie przeciwny. Nawet wiem dlaczego. Zostałby po prostu z niczym. Zero pieniędzy, wpływów, luksusu. Nic. Nie kochał jej, jestem tego pewien, ale bał się życia w biedzie. Jeśli chodzi o końcówkę tego koszmaru, to moja wyobraźnia płata mi figla. Jednak czasami mam wrażenie, że coś w tym jest, jakby to właśnie ojciec maczał palcami w śmierci mamy. Może wydaje się to niedorzeczne, ale wszystko składa się w jedną całość. Zdrady, kłótnie, strasznie rozwodem, a potem śmierć. Z tego wynikałoby, że Paul Payne przyczynił się do śmierci swojej żony aby uniknąć utraty swojej pozycji oraz co najważniejsze pieniędzy. Muszę to jakoś rozwikłać. Dowiem się czy to on jest winien.
Wierzchem dłoni przetarłem spocone czoło. Jęknąłem głośno, gdy poczułem pulsujący ból w skroni, to zdecydowanie od nadmiaru alkoholu. Opadłem na poduszki, próbując uspokoić rozkołatane serce. Ciężki oddech powoli się normował. Spojrzałem na zegarek, który pokazywał 4:43 nad ranem. Zamknąłem oczy i próbowałem powrócić do krainy morfeusza.


Lena
- Czy ty do cholery jesteś głucha, Leno?! – ojciec z premedytacją pociągnął mnie za włosy. Zacisnęłam powieki aby powstrzymać się od krzyku z bólu.
- N-nie, tato – zająknęłam się, a wtedy dostałam z całej siły w twarz. Automatycznie złapałam się za piekące miejsce, a z moich oczu pociekły pojedyncze łzy.
- Więc, dlaczego musiałem stać jak głupi pod drzwiami 10 minut i czekać aż w końcu łaskawie księżna mi otworzy?! – tym razem zostałam popchnięta na szafkę kuchenną. Syknęłam, kiedy moje plecy obiły się o jej kant. 
- Po prostu nie usłyszałam dzwonka, przepraszam – próbowałam się tłumaczyć. Bez skutku. Ian w ułamku sekundy znalazł się przede mną i ścisnął boleśnie moje nadgarstki.
- W dupie mam twoje puste przepraszam, ciągle to powtarzasz jak matka! Jesteście takie same, a wyraziłem się jasno, że lubię posłuszeństwo – wzmocnił uścisk. Poczułam jak krew odpływa z moich rąk. Przerażona utkwiłam wzrok w ścianie za plecami ojca. - Patrz na mnie jak do Ciebie mówię! – kolejny cios w twarz. Zacisnęłam mocno powieki. Boże, błagam niech to się już skończy.
- P-przepraszam – powiedziałam cicho i skuliłam się w oczekiwaniu na następną porcję uderzeń.
- Przestań przepraszać mała suko! Przyszedłem z tobą poważnie porozmawiać, a ty jakieś cyrki odstawiasz. Nie tak zostałaś wychowana Leno Gabriello Williams – warknął mężczyzna, a mój oddech znacznie przyspieszył. - Wiem od Paula, że zaproponował Ci, żebyś już teraz się do niego wprowadziła, a ty głupia oczywiście musiałaś powiedzieć, że się zastanowisz, a mogłaś od razu się zgodzić. Nie masz w ogóle mózgu, kretynko! Natychmiast dasz mu pozytywną odpowiedź! – puścił moje nadgarstki, które były prawie sine. Odskoczyłam od niego na drugi koniec kuchni.
- Tak, tato.
- No nareszcie i właśnie o to mi chodzi. Posłuszeństwo na pierwszym miejscu, kochana córeczko – ojciec uśmiechnął się i przytulił mnie. Cała się trzęsłam, bo bałam się, że jeszcze mi coś zrobi. Można powiedzieć, że tata jest dwubiegunowy. W jednej chwili jest zaborczy, agresywny i wściekły, a w następnej spokojny oraz miły. Nigdy nie rozumiałam jego zachowań, ponieważ są co najmniej dziwne. Zaczynam się bać, że ma problemy psychiczne.
Przez następne pół godziny rozmawiał ze mną jak gdyby nigdy nic się nie stało. Zdążyłam się uspokoić, bo zauważyłam, że jego złość została odsunięta na dalszy plan. Po tym jak wyszedł z apartamentu, pobiegłam do łazienki aby obejrzeć się w lustrze. Szczerze? Bałam się co w nim zobaczę. Mój policzek robił się siny, więc przyłożyłam do niego okład z lodu, a nadgarstki wysmarowałam maścią. Bywało gorzej. Serio. Raz jak dostałam jedynkę z matematyki w klasie maturalnej, wpadł w taką furię, że pobił mnie prawie do nieprzytomności. Co skutkowało ponad tygodniową nieobecnością w szkole, którą usprawiedliwiał tym, że miałam zapalenie płuc. Marnym pocieszeniem w tym wszystkim jest to, że jeszcze nigdy poważnie nie podniósł ręki na Danielle. Wiadomo dostawała jakieś klapsy, albo kary, ale nigdy nic poważniejszego się nie stało. Jeszcze. Boję się, że gdy sprzeciwi się tak jak ja wtedy spotka ją to samo. 
Gdy już się ogarnęłam, postanowiłam zadzwonić do Paula i powiedzieć mu tę radosną nowinę. Ucieszył się oczywiście. Powiedział, że w najbliższych dniach mogę przenieść swoje rzeczy do jego domu. Zawiadomił mnie również o zbliżającym się bankiecie w Payne-Enterprises, ponieważ mam być jego osobą towarzyszącą. Chce przedstawić mnie swoim kolegom z branży. Przeklęłam w duchu, bo zdałam sobie sprawę, że teraz codziennie będę widywać Liama. Czyli już po mnie. Muszę przygotować się na piekło jakie mi zgotuje.


***


- Witam w nowym domu pani Leno – w progu przywitała się ze mną gosposia Payne'ów. Urocza kobieta, widać, że jest bardzo do nich przywiązana. Chociaż ona mnie lubi.
- Cześć Julie. Proszę nie mów do mnie per pani, bo czuję się staro, a mam ledwo dwadzieścia dwa lata – zaśmiałam się.
- Dobrze, ale tak tylko między nami. Pan Paul uważa to za brak szacunku służby wobec pracodawców – Julie odwzajemniła uśmiech.
- Jest ktoś w domu? Oczywiście nie pytam o Paula, bo wiem, że jest na spotkaniu biznesowym – kątem oka zobaczyłam jak szofer niesie moje walizki na górę.
- Ryan jest w swoim pokoju, ale nie radzę tam wchodzić, bo jest bardzo zły, a Liam niedawno wrócił do domu. Przepraszam, ale muszę wracać do swoich obowiązków. Rozgość się – patrzyłam jak kobieta znika w korytarzu i westchnęłam przeciągle. Ten dom jest ogromny i przytłacza mnie.
Ruszyłam schodami na górę do mojego pokoju. Tak mojego. Będę miała pokój sama. Powiedziałam Paulowi, że do wspólnej sypialni wprowadzę się dopiero po ślubie. Pociągnęłam za klamkę i miałam już wchodzić do środka, ale ktoś mnie zatrzymał.
- No, no kogo mu tu mamy – usłyszałam głęboki głos tuż przy moim uchu. Liam. Znów przeszedł mnie dreszcz.
- Czego chcesz? – odsunęłam się od niego i oparłam o białe drzwi.
- Przywitać się, przyszła mamusiu – zadrwił, niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Wzdrygnęłam się.
- Śmieszny jesteś, a poza tym nie mam zamiaru zastępować Ci matki. Nie... – nie dokończyłam, bo zauważyłam jakąś smukłą blondynkę, która wyglądała z jednego z pokoi.
-Liam, wracaj musimy dokończyć naszą rozmowę – oparła się o framugę i nakręcała długie pasmo włosów na palec. Typowy plastik. Co to za jedna?
-Już idę, skarbie – zwrócił się do chuderlaka. -A my sobie porozmawiamy później – zmierzył mnie wzrokiem, a ja stałam jak otępiała i patrzyłam jak znika za drzwiami. 



__________________________________
Hej Miśki!
Dziękuję bardzo za komentarze i obserwatorów. To bardzo motywuje do dalszego pisania.
Co myślicie o rozdziale? Jak uważacie, kim jest ta blondynka i jak oceniacie zachowanie Ryana, Liama i Leny?
Zapraszam na mojego aska, gdzie możecie zadawać mi pytania na temat opowiadania :)
http://ask.fm/Cynical_Caroline
Do następnego.
xx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

7 komentarzy:

  1. jejciu po prostu mega zajebisty rozdział już się boję co będzie dalej - fajnie jakby Liam zobaczył te siniaki na nadgarstkach Leny - byłoby ciekawie... Czekam z niecierpliwością na nexta duuuużo weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Chciałabym żeby Liam zobaczył siniaki Leny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog, czekam na kolejny rozdział ;)
    Mam nadzieję, że Liam w końcu zrozumie, czemu Lena wychodzi za Paul'a... :D

    xoxo,
    Lost in dreams

    OdpowiedzUsuń
  4. jejciu genialny rozdział. jestem pod wrazeniem, genialnie wszystko opisujesz, a ja coraz bardziej wciągam się w tą historię. jestem ciekawa tego co bedzie dalej. pozdrawiam i czekam na kolejny! :))

    www.scar-never-fade.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny! Czekam na next! Jest naprawdę świetny! Taki dłuuuugi XD
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/
    http://impossible-love-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń