środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział Trzeci

Lena
Starałam się jak tylko mogłam odwracać wzrok, gdy moje tęczówki natknęły się na jego pełne pogardy spojrzenie. W duchu modliłam się aby Paul jak najszybciej wrócił, a ten wieczór zakończył się tak szybko jak się zaczął. Z nerwów co chwila przygryzałam wnętrze policzka, który był już od tego cały obolały. Oparłam się o kremową ścianę i spuściłam wzrok na brązowe panele lśniące w świetle lamp, które paliły się w pomieszczeniu. Liam, siedział z zaciśniętymi w pięści rękoma. Mimika jego twarzy od razu zdradzała, że jest wściekły. Wolę nie wiedzieć jakie epitety na temat mojej osoby przechodziły mu przez myśl. 
Po kilku minutach ciszy usłyszałam kroki za moimi plecami. Domyśliłam się, że to Paul i jego syn. Szybko odepchnęłam się od ściany, wyprostowałam moją posturę i poprawiłam sukienkę, na której zdążyło pojawić się kilka mało widocznych zagnieceń. Chciałam zaprezentować się od jak najlepszej strony. Może chociaż ten drugi mnie nie znienawidzi. Kogo ja w ogóle oszukuję?!
Przełknęłam głośno ślinę. Atmosfera była napięta do granic możliwości, ba nawet można było w powietrzu wyczuć, że coś tu nie gra. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wymusiłam uśmiech na twarzy. Jakie było moje zdziwienie, gdy po tym jak się odwróciłam zobaczyłam chłopaka na wózku inwalidzkim. Moje oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek. Bystre, niebieskie oczy chłopaka wpatrywały się we mnie jakby oczekiwał, że właśnie ja pierwsza się odezwę.
Kątem oka spostrzegłam, że Liam podniósł się ze swojego miejsca. Wolnym krokiem podszedł bliżej mnie i zatrzymał się tuż za moimi plecami. Czułam jego ciepły oddech na karku aż przeszły mnie dreszcze. On robi to specjalnie, ale nie wiem co chce tym osiągnąć.
Postanowiłam przerwać tę męczącą ciszę.
- Cześć, mam na imię Lena, a ty? – wyciągnęłam drżącą dłoń w kierunku chłopaka o blond włosach. Uśmiechnęłam się lekko, a za moimi plecami usłyszałam ciche prychnięcie. Młody Liam nigdy mi nie odpuści. Będzie utrudniał mi życie. Nie mogę pokazać mu, że jestem słaba, inaczej nie nazywam się Lena Gabriella Williams.
- Ryan – odpowiedział krótko, nawet na mnie nie patrząc. Zabolało. Szybko uścisnął moją dłoń i puścił ją jak oparzony. Spojrzałam na Paula, który mordował wzrokiem chłopaka stojącego za mną.
- To może usiądźmy do stołu. Julie za chwilę poda swoje popisowe danie – mężczyzna złapał mnie za rękę, podprowadzając do stołu. Jak na dżentelmena przystało odsunął mi krzesło. Cały czas czułam na sobie oczy Liama. Przerażało mnie to.
Gdy gosposia Payne'ów podała nam łososia w cieście francuskim, Paul postanowił zacząć jakąś sensowną konwersację.
- Ryan, Liam, teraz już oficjalnie chciałbym wam przedstawić Lenę jako moją narzeczoną. Ślub odbędzie się w lipcu i mam nadzieję, że będziecie z nami w tej pięknej chwili – czterdziestopięciolatek ścisnął moją dłoń, która znajdowała się na stole.
- Tak, oczywiście tato. Za nic w świecie nie moglibyśmy tego przegapić, prawda braciszku ? – powiedział z przekąsem Liam, zwracając się w stronę Ryana, który tylko kiwnął głową widocznie znudzony.
- Chciałbym dodać, że wkrótce Lena z nami zamieszka. Wiem, to miało być dopiero po ślubie, ale pomyślałem sobie, że może chciałabyś wprowadzić się już teraz ? – czułam się zaszczuta, bo wszystkie pary oczu były zwrócone w moją stronę. Tego się nie spodziewałam. Co ja mam teraz zrobić?
- Cóż, muszę przyznać, że zaskoczyłeś mnie swoją propozycją. Pozwól, że to przemyślę, a wtedy dam Ci odpowiedź, dobrze? – próbowałam jakoś wybrnąć z sytuacji. Paul uśmiechnął się szeroko i ucałował wierzch mojej dłoni. Siedzący naprzeciwko mnie Liam, obserwował nas z kpiącym uśmieszkiem.
- Oczywiście skarbie – znów wymusiłam uśmiech i powróciłam do konsumowania łososia, który swoją drogą smakował wybornie.
- Leno, może powiesz nam czym się zajmujesz? Pracujesz? – podniosłam głowę na pytanie młodego Payne'a. 
- Jak na razie nigdzie jeszcze nie pracuję. Studiuję prawo na King’s College London – odpowiedziałam grzecznie. Nie chciałam na niego patrzeć, więc odwróciłam głowę w stronę Ryana, który siedział cicho i grzebał widelcem w swoim talerzu. Chyba nie jest zbyt towarzyski.
- Skoro nigdzie nie pracujesz, to kto Cię utrzymuje, chyba nie mój ojciec, co? – drążył dalej temat nie dając za wygraną. On chyba sobie ze mnie żartuje. Miałam ogromną ochotę podejść do niego i spoliczkować z całej siły. Należałoby mu się. Może to pomogłoby zedrzeć ten jego pogardliwy uśmieszek z twarzy.
- Ja... – chciałam mu porządnie dopiec, ale brutalnie mi przerwano.
- Dość tego Liam James! – krzyknął Paul, uderzając ręką w stół, aż cała zastawa na nim niemal podskoczyła. Spojrzałam na niego. Zacisnął usta w wąską linię patrząc wrogo na syna, który wcale nie wydawał się bać ojca. - Przeproś ją!
- Niby za co?! Bo powiedziałem co mam na myśli? Czy ty tego do cholery jasnej nie widzisz?! Ona – wskazał na mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści. Tylko nie płacz. Nie możesz pokazać jak krucha w rzeczywistości jesteś. Lena, weź się wreszcie w garść! Walczyłam z moją podświadomością jak tylko mogłam.
- Ona chce TYLKO naszych pieniędzy oraz wpływów. Nic więcej. Myślisz, że Cię kocha? Ile w ogóle ma lat? Nie rozśmieszaj mnie, pewnie się puszcza za twoimi plecami z dużo młodszymi kolesiami! Z tobą jest dla korzyści zrozum to! – teraz przesadził. Uważa mnie za dziwkę?! O nie, po moim trupie.
- Słuchaj Liam, wiem, że mnie nie lubisz i nie ukrywasz tego. Jednak nie pozwolę abyś w ten czy żaden inny sposób mnie obrażał. Nie jestem dziwką, a twój tata w żadnym wypadku nie daje mi żadnych pieniędzy ani nic innego. Dopóki studiuję utrzymują mnie rodzice, a ja się tego nie wstydzę. Jeśli myślisz inaczej, zatrzymaj to dla siebie – mówiłam bardzo opanowanym, pewnym tonem. Widziałam jak Liam powoli się poddaje. W tym momencie byłam z siebie dumna.
- Synu, nie tak Cię wychowałem. Zawiodłeś mnie. Mimo wszystko musisz szanować Lenę, ponieważ czy Ci się to podoba czy też nie, ta wspaniała i urocza kobieta zostanie moją żoną! – mężczyzna krzyknął kolejny raz tego wieczoru, a ja nie chcąc patrzeć ani na młodego ani na starszego Payne'a, utkwiłam wzrok w obrazie wiszącym nad kominkiem. 
- Możecie wreszcie przestać?! Mam serdecznie dosyć waszych bezsensownych sprzeczek! – niespodziewanie do kłótni włączył się jak dotąd trzymający się na uboczu Ryan. Nastała krępująca cisza. Będę mu wdzięczna do końca życia, gdyby nie on kto wie co mogło wydarzyć się dalej. Może nawet doszłoby do rękoczynów?
- Ryan ma rację, ta kłótnia do niczego nie prowadzi. Nie chcę aby przeze mnie wasze relacje się pogorszyły – odezwałam się w końcu, posyłając blondynowi pełne wdzięczności spojrzenie. Jego twarz była taka sama jak na początku naszego spotkania, chłodna i bez wyrazu. Dopiero go poznałam, ale wiem, że musiał przeżyć coś traumatycznego. Coś, co zmieniło jego życie na zawsze. Bardzo mi go szkoda i w jakimś stopniu chciałabym mu pomóc. O ile mi na to pozwoli.
Reszta wieczoru ciągnęła się nie ubłagalnie. Co chwila zerkałam na zegar wiszący na ścianie, błagając aby czas płynął szybciej. Atmosfera była jeszcze bardziej napięta niż na początku. Wiedziałam, że to będzie katastrofa. Siedziałam znudzona niczym mops, gdy Paul opowiadał o swoim nowym projekcie do firmy. Liam również nie był tym zainteresowany, bo wolał bezczelnie się na mnie gapić. Nawet na sekundę jego brązowe oczy nie opuściły mojej osoby. Przeszywał mnie nimi na wskroś, co wywołało u mnie gęsią skórkę. Jakby tego mało Ryan również dołączył się do obserwowania. Zerkał to na mnie, to na Liama. Zaczęło mnie to nieco krępować, ponieważ nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi w szczególności jeśli chodziło o mężczyzn. 
Nie mogłam już tego znieść, więc grzecznie przeprosiłam mówiąc, że jestem zmęczona i chcę wracać do domu. Paul zaproponował, że odwiezie mnie ich szofer, bo jest już późno. Przyjęłam jego propozycję, a czterdziestopięciolatek udał się zawiadomić kierowcę. Zostałam sama z jego synami. Czułam się niekomfortowo.
- Nie bój się, nie powiem ojcu, że poznaliśmy się już wcześniej. Chyba nie chciałby usłyszeć, że jego narzeczona włóczy się po klubach – Liam zaśmiał się gardłowo.
- Daruj sobie. Co takiego Ci zrobiłam, że mnie nienawidzisz?
- Myślałem, że jesteś porządną dziewczyną, a okazałaś się być taka jak wszystkie inne. Powiedz mi jak poderwałaś mojego ojca? Jaką gadkę mu wcisnęłaś, że je Ci teraz z ręki, hmm? Och, chyba już znam odpowiedź. Wcisnęłaś mu kit, że jesteś biedną studentką prawa i nie masz na czesne. Dobrze mówię? – wstałam z krzesła, potrząsając głową z dezaprobatą. 
- Mylisz się, nawet nie wiesz jak bardzo. Myślisz, że tak młodej dziewczynie jak ja nie wolno zakochać się w starszym mężczyźnie. Mam dwadzieścia dwa lata. Co w tym złego? Pieniądze mi nie są potrzebne do szczęścia, a za czesne jak już wcześniej wspominałam płacą moi rodzice – próbowałam się bronić. Miałam ochotę przerwać ten cyrk i powiedzieć prawdę, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Ojciec by mnie zabił. Dosłownie. Wreszcie odważyłam się spojrzeć prosto w oczy młodego Payne'a, który w tym momencie niczym nie przypominał tego opiekuńczego chłopaka z klubu. Widocznie ja też się co do niego pomyliłam. Uświadomiłam sobie jak głupia byłam licząc na coś więcej. Miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Koniec. Kropka.
- Oj Lena, Lena. Jeszcze nie wiesz co Cię czeka jeśli zamieszkasz tutaj. Upewnię się aby twoje życie zamieniło się w piekło i zdemaskować twoją prawdziwą twarz jaką kryjesz pod przykrywką niewiniątka, na co w piątek prawie się nabrałem – również podniósł się ze swojego miejsca, podchodząc pewnym krokiem do mnie. Stanął przede mną patrząc na mnie z góry, ponieważ był sporo ode mnie wyższy nawet jeśli miałam na sobie szpilki. Niebezpiecznie zmniejszał odległość między nami. Co on kombinuje. Nasze ciała praktycznie się ze sobą stykały. Był coraz bliżej i bliżej. Wtedy usłyszeliśmy dość głośne chrząknięcie przez co odskoczyłam od szatyna przestraszona. Ryan. No tak, kompletnie o nim zapomnieliśmy. Nie zwracając uwagi na Liama, obróciłam się na pięcie i podeszłam do jego brata aby się pożegnać.
- Ryan, było mi bardzo miło Cię poznać. Dziękuję, gdyby nie ty, Ci dwaj dalej skakaliby sobie do gardeł – przykucnęłam koło jego wózka i krótko uścisnęłam zaskoczonego niebieskookiego. Nawet nie drgnął. Jakby ktoś wyssał z niego uczucia. Zrezygnowana odsunęłam się od niego i mówiąc jeszcze 'do zobaczenia' opuściłam salon. Po drodze pożegnałam się jeszcze z "moim narzeczonym". Szofer otworzył mi drzwi od czarnego pojazdu, do którego wsiadłam z jak największą gracją. Widziałam jak Liam obserwuje mnie z okna. Bezczelny prześladowca. 


***


Jak tylko dotarłam do mojego apartamentu, szybko chwyciłam za telefon. Potrzebuję teraz Monici. Jak na złość nie odbiera. Cholera. Zostawiłam jej wiadomość głosową: 'Moni wiem, że jest późno, ale naprawdę Cię potrzebuję. Proszę przyjedź, to bardzo ważne', gdy to mówiłam mój głos zaczynał się powoli łamać. Osunęłam się po ścianie na zimną podłogę i po prostu łkałam. Siedziałam tak chyba z godzinę, dopóki nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Zerwałam się na równe nogi. Nie zerkając nawet w lustro aby choć trochę poprawić swój wygląd, rzuciłam się do drzwi. Jak tylko je otworzyłam, zobaczyłam Monicę ze zmartwioną miną. Gdy mnie zobaczyła od razu mnie przytuliła, pytając co się stało. Zamknęła za sobą drzwi i udałyśmy się do mojego pokoju, gdzie usiadłam na podłodze, a ona obok mnie tuląc do siebie. 
- Moni, to jakiś koszmar. Moje życie to pasmo ciągłych nieszczęść – pociągnęłam nosem, opierając głowę o jej ramię.
- Co się stało? Chodzi o synów Payne'a? – zapytała, gładząc moje włosy abym się uspokoiła. 
- T-tak. Poszłam tam dzisiaj na tę durną kolację i kogo tam zastałam? No zgadnij.
- Nie wiem, Lena. Powiedz mi, tylko spokojnie. Wdech i wydech – przymknęłam oczy, z których leciały stróżki łez. Pewnie wyglądam jak potwór, cała rozmazana i potargana.
- Liam, on... on jest synem Paula. Rozumiesz co to dla mnie oznacza?! – krzyknęłam z bezsilności. Przeczesałam kilkakrotnie palcami moje potargane włosy i westchnęłam.
- Jak to?! Nie, to nie możliwe. Opowiedz mi dokładnie co się tam stało.
- Uwierz mi, że nie ma co tu dużo mówić. Liam mnie nienawidzi i otwarcie to okazuje. Gdybyś widziała jego spojrzenie. Patrzył na mnie takim lodowatym wzrokiem, że aż się go bałam. Zarzucił mi nawet, że jestem dziwką, rozumiesz?! Dziwką!
- Jak mógł mówić takie rzeczy pod twoim adresem, skoro Cie w ogóle nie zna? Za kogo on się uważa, myśli, że może oceniać wszystkich z góry po pozorach? – wściekła Moni rzuciła swoją torebką na drugi koniec pokoju. Wszystkie rzeczy z niej wyleciały, ale jakoś się tym specjalnie nie przejęła.
- Nie mam zielonego pojęcia. Na dodatek Paul chce abym już teraz się do nich wprowadziła. Powiedziałam mu, że to przemyślę. Nie chcę tam mieszkać, a Liam obiecał, że zmieni moje życie w piekło – podniosłam się z podłogi i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju.
-Pomogę Ci, nie martw się. Zrobimy wszystko aby utrzeć przystojniaczkowi nos. Niech nie myśli, że wszystko mu wolno – powiedziała pewnym tonem moja przyjaciółka. Czyżby miała jakiś pomysł?


Liam
Stanąłem przed wielkim oknem i uważnie obserwowałem jak Lena wsiada do samochodu. W życiu bym nie pomyślał, że ona jest partnerką mojego ojca. Nawet w najśmielszych snach. Od dzisiaj przyrzekam sobie, że zrobię wszystko aby upokorzyć ją w oczach ojca. Będę jej uprzykrzał życie dopóki się nie podda i ucieknie stąd gdzie pieprz rośnie. Nie pozwolę aby nas wykorzystywała. Może i wygląda bardzo niewinne, lecz jestem pewien, że za tą twarzyczką kryje swoje prawdziwe oblicze wyzyskiwaczki. A już na pewno nie zajmie miejsca mojej matki w firmie, a tym bardziej w domu. Nie mogę się doczekać dnia, w którym się tu wprowadzi aby móc po trochu zatruwać jej życie. Znienawidzę ją, to tylko kwestia czasu. Muszę zapomnieć o tej bezbronnej dziewczynie z klubu. Raz na zawsze.
- Liam, nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale znałeś Lenę już wcześniej? – przeniosłem całą swoją uwagę na brata, który zadał mi pytanie. 
- Można tak powiedzieć. Spotkałem ją tylko raz i teraz tego szczerze żałuję – mruknąłem, przewracając oczami. Blondyn zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. 
- Okłamałeś ją – stwierdził Ryan, podjeżdżając bliżej okna. 
- W jaki sposób? Chyba nie bardziej niż ona mnie – włożyłem ręce do kieszeni. 
- Powiedziałeś, że nie powiesz ojcu, że się spotkaliście, a ja dobrze wiem, że w jakiś sposób to wykorzystasz aby ją skompromitować. Trochę to podkoloryzujesz i kłótnia między nimi murowana. Przejrzałem Cię braciszku i zorientowałem się do czego dążysz – blondyn podparł swój podbródek na ręce, patrząc na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Typowe.
- Ryan, co to ma znaczyć?! Bronisz tej oszustki? Najpierw przy kolacji, a nawet teraz. Nie wierzę, ta cała Lena rzuciła jakiś urok na Ciebie i ojca – syknąłem przez zęby. Byłem zły, że Ryan nie jest po mojej stronie. Miał mi pomóc, a teraz co?
- Może i tak, a co pobijesz mnie za to? Już większej krzywdy takiej kalece jak ja nie możesz wyrządzić. Uwierz, że z jej oczu można wiele wyczytać i jestem pewien, że nie jest taka jak myślisz – zaczął pchać wózek w stronę widny, aby udać się na piętro do swojego pokoju. 
- Znikaj w swoim królestwie ciemności. Skoro nie chcesz mi pomóc, to wcale Cię nie potrzebuję! – krzyknąłem zanim zdołałem ugryźć się w język. Od razu pożałowałem swoich słów. Znów wszystko spieprzyłem i skrzywdziłem Ryana. Pewnie znów się załamie i nie będzie wychodził z pokoju, a wizytę u psychologa oleje. To wina tej przeklętej dziewuchy!
- Liam, co to za krzyki? – w progu ujrzałem sylwetkę ojca. Świetnie. Pewnie znów będzie prawił mi kazania.
- Nic takiego, ja i Ryan mieliśmy małą wymianę zdań na temat twojej narzeczonej – powiedziałem z kpiną w głosie. Ojciec uniósł brwi, wyraźnie wkurzony.
- Jeżeli chociażby jeden jedyny raz obrazisz Lenę w mojej obecności, a obiecuję, że wylądujesz na bruku. Z pracą w Payne-Enterprises również się pożegnasz, nie zawaham się aby zostawić Cię bez żadnych funduszy. Przy następnym spotkaniu jak na Payne'a przystało przeprosisz ją, a gdy się tu wprowadzi będziesz okazywał jej szacunek – zagroził mi. Zacisnąłem szczękę ze złości.
- Nie zrobisz mi tego. Matka by Ci tego nigdy nie wybaczyła – odgryzłem się z szyderczym uśmiechem. Widziałem jak jego ciało się spina. Temat mamy zawsze go drażnił, a ja umiałem to odpowiednio wykorzystać.
- Ty gówniarzu, nawet nie próbuj mieszać do tego świętej pamięci Eleny. Pewnie teraz patrząc na Ciebie z góry, biedna przewraca się w grobie! – ojciec złapał mnie za koszulę. Czyżby chciał się bić?
- Matka się przewraca, ale na to co ty wyprawiasz! Zadajesz się z taką młódką, żeby się dowartościować? Przejrzyj na oczy, jesteś od niej dwadzieścia trzy lata starszy, myślisz, że ona Cię kocha?! – odepchnąłem go od siebie. Musiałem się naprawdę powstrzymywać, żeby mu nie dać w gębę.
- Liam, nie wiesz z kim w tym momencie zadarłeś. Radzę Ci przeprosić Lenę, w przeciwnym razie będziemy inaczej rozmawiać – zrzucił wazon stojący na stoliku do kawy, który roztrzaskał się na drobne części, następnie wyszedł trzepiąc głośno drzwiami.
Wściekły udałem się na górę do mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Zemszczę się na ojcu za wszystkie krzywdy jakie wyrządził mnie, Ryanowi i mamie. Wreszcie znajdę dowody na jego machlojki i pogrążę go. Z takimi myślami zasnąłem.




________________________________________________________
Hejka Miśki ;*
Co myślicie o trójeczce?
Jeśli ktokolwiek to czyta niech zostawi nawet krótki komentarz. To naprawdę motywuje.
Do następnego.
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !

5 komentarzy:

  1. boski jak zawsze, lubię Liam w wersji BAD BOY ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej!
    Tematyka nie dla mnie, ale postanowiłam zajrzeć. Na początku niewygodnie mi się czytało. Nie przywykłam do tego, że cały tekst jest wyśrodkowany. Później jednak nie robiło mi to większej różnicy.
    Przecinki są w odpowiednim miejscu co mnie naprawdę cieszy. Czcionka przyjazna dla oka i dzięki temu miło się czyta.
    Co tu dużo mówić. Życzę powodzenia, zostawiam worek weny i mam nadzieję, że zdobędziesz wielu czytelników.

    Pozdrawiam i ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! naprawdę :) Przeczytałam wszystko! Czekam na next i dziękuję za dobre słowa na moim opowiadaniu! To bardzo motywuje :)
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg, jestem tu pierwszy raz i jedyne co mysle to...wow
    Genialny pomysl. Szczerze mowiac podoba mi sie Liam w tym opowiadaniu, tzn wiem ze jest chamski i w ogole ale jednak... Jakos nie przepadam za Leną, ale wkoncu nie ocenia sie ludzi po okladce :)
    czekam na kolejny, a w wolnej chwili zapraszam do siebie :)

    http://scar-never-fade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No no...po prostu wspaniałe...Mam nadzieję, że Liam za niedługo dowie się, że Lena wcale nie chce wyjść z jego ojca. Jak widzę..to oni obydwoje mają surowych ojców. Mogliby nawiązać wspólną rozmowę, czy jakoś tak...
    A tak krótko mówiąc, to rozdział bomba i fabula niespotykana :D

    OdpowiedzUsuń