niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział Siódmy

Liam
Zostawiłem Lenę i Sandrę same i mam złe przeczucia co do tego. Tak jak rozkazała mi Williams, poszedłem szukać małej. Wszedłem do jednego z pokoi i sprawdziłem niemal każdy kąt. Pod łóżkiem i za nim, w szafie, za firanką. Nic. Pusto. Wycofałem się z pomieszczenia. Udałem się do kolejnego, powtarzając czynność. Gdzie ona mogła się schować? Usłyszałem cichy szelest. Dokładnie rozejrzałem się, zauważyłem, że z boku szafy coś wystaje. Zbliżyłem się i zobaczyłem dziewczynkę z warkoczykami, która się tam schowała.
- Znalazłem Cię, mała – uśmiechnąłem się, łapiąc ją za rączkę aby mogła wyjść.
- Coś długo mnie szukaliście. Aż tak dobrze się ukryłam? – podskoczyła kilka razy jak króliczek.
- No jasne, już myślałem, że będziemy musieli się poddać – podniosłem Dani na ręce i dokładnie się jej przyjrzałem. Była bardzo podobna do siostry. Te same niebieskie oczy, uśmiech i włosy.
- A gdzie jest Lenka? – spytała, rozglądając się w poszukiwaniu siostry.
- Zaraz przyjdzie. Musi jeszcze porozmawiać z pewną panią – z korytarza zaczęły docierać coraz głośniejsze wrzaski. Niedobrze. Muszę tam iść.
- Aniołku, proszę zostań tutaj chwilkę sama. Nie wychodź dopóki po Ciebie nie przyjdę, dobrze? – posadziłem małą na łóżku. Wtedy usłyszeliśmy przeraźliwy, rozdzierający krzyk, aż zerwałem się na równe nogi. 
- Zostań – rzuciłem i wybiegłem na korytarz. Na jego drugim końcu stała Sandra, wpatrująca się tępo w jeden punkt gdzieś na dole. Gdzie jest Lena? Poczułem dziwny ścisk w brzuchu. Podbiegłem do dziewczyny, która zaczęła się trząść. Przeniosłem wzrok tam gdzie ona i zamarłem. Na dole leżało bezwładne ciało Leny, a z jej czoła leciała krew.
- Co jej zrobiłaś?! – krzyknąłem, chwytając ją gwałtownie za ramiona. Potrząsnąłem nią kilka razy, ale nawet na mnie nie spojrzała.
- Ja... ja nie... przysięgam, nie chciałam zrobić jej krzywdy. Lekko ją pchnęłam i nagle spadła. Przyrzekam, nie chciałam jej zabić – zaczęła mamrotać pod nosem jak opętana, nadal patrząc w ten sam punkt.
- Jesteś chora psychicznie! – wrzasnąłem, a Sandra jakby w tym momencie wybudziła się z jakiegoś transu. Rozejrzała się dookoła i najzwyczajniej w świecie uciekła. Nie mogłem za nią biec, bo teraz muszę pomóc Lenie. Z prędkością światła zbiegłem po schodach. Uklęknąłem obok niej i sprawdziłem puls. Oddycha.
- Skarbie, słyszysz mnie? Lena, proszę otwórz oczy – położyłem jej głowę na moich kolanach. Poklepałem ją delikatnie po policzku, ale na nic się to zdało. Nadal była nieprzytomna.
- Julie! Julie! – krzyknąłem najgłośniej jak tylko potrafiłem.
- Dlaczego pan tak krzyczy, przecież... Boże drogi, co się tutaj stało?! – kobieta stanęła jak wryta, a jej oczy powiększyły się dwukrotnie.
- Spadła ze schodów. Szybko, dzwoń po karetkę! – bez zbędnych pytań, Julie rzuciła się do telefonu. W duchu modliłem się aby pomoc szybko nadjechała. 
- Jeszcze trochę, kochanie wytrzymaj. Błagam Cię – szepnąłem, gładząc dziewczynę po włosach. Moja panika sięgała już zenitu.
- Liam, dlaczego Lena leży nieprzytomna?! Wcześniej słyszałem krzyki i mam wrażenie jakby była tu Sandra. Co się stało?! – podniosłem głowę w górę, a na szczycie schodów zauważyłem przestraszonego Ryana.
- Sandra zrobiła jej awanturę, a później zepchnęła ze schodów. Ryan, w moim dawnym pokoju, jest młodsza siostrzyczka Leny. Proszę, zajmij się nią i o nic więcej nie pytaj – rozkazałem. Wahał się, ale chwilę później zniknął z mojego pola widzenia. Po piętnastu minutach oczekiwania w napięciu, wreszcie zjawiła się karetka i zabrali dziewczynę do szpitala. Zostawiłem Dani pod opieką Julie oraz brata i pojechałem tam. 


***


Siedziałem na korytarzu jak na szpilkach. Co chwila do sali Leny, a to wchodzili, a to wychodzili lekarze i pielęgniarki. Bałem się. Cholernie się bałem, że to coś poważnego. Z tego niepokoju prawie powyrywałem sobie wszystkie włosy z głowy. Nigdy sobie nie wybaczę, że zostawiłem ją samą z Sandrą. Od dwóch godzin nie mogę się nic dowiedzieć o stanie Williams, co mnie bardzo martwi.
- Przepraszam? Mógłby mi pan powiedzieć co z Leną? – zatrzymałem łysego lekarza po pięćdziesiątce.
- A pan jest kimś z rodziny? Mężem? – spojrzał na mnie spod grubych okularów.
- Tak – odpowiedziałem szybko, zanim zdołałem się ugryźć w język.
- Z pańską żoną wszystko dobrze. Ma tylko lekkie wstrząśnienie mózgu, a na skroni musieliśmy założyć trzy szwy. Niedługo powinna się obudzić, ale zostanie u nas na wszelki wypadek na obserwacji do jutra – odetchnąłem z ulgą, a wielki kamień spadł mi z serca. Miałem ochotę wyściskać tego lekarza z radości.
- Mógłbym ją zobaczyć? – spytałem z nadzieją.
- Tak, oczywiście, a teraz przepraszam, pacjenci czekają – uśmiechnął się i udał się w nieznanym mi kierunku. Wziąłem głęboki oddech i stanąłem przed białymi drzwiami z numerem 505. Niemalże rzuciłem się na klamkę i wślizgnąłem się do środka. Od razu zauważyłem śpiącą dziewczynę na łóżku. Była niesamowicie blada, a na jej czole znajdował się opatrunek. Usiadłem na niewygodnym, twardym krześle obok łóżka i chwyciłem jej dłoń. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że coś do niej czuję i wcale nie jest to nienawiść. Wiem jednak, że wybierze mojego ojca, w końcu jest jego narzeczoną. Nie! Muszę przestać myśleć o Lenie Williams w ten sposób! Nie mogę i nie mam prawa jej kochać. Jeszcze przez długi czas wpatrywałem się w dziewczynę, jednocześnie bijąc się z moimi dziwnymi myślami. W pewnym momencie, poczułem jak lekko ściska moją rękę. 
- Liam? G-gdzie jestem? – wychrypiała i powoli otworzyła oczy, rozglądając się po sali kompletnie zdezorientowana.
- W szpitalu – odpowiedziałem krótko. Kciukiem kreśliłem kółka po zewnętrznej stronie jej dłoni.
- No tak, teraz już pamiętam. Sandra popchnęła mnie na schodach – powiedziała z widocznym grymasem na twarzy. Uniosła prawą rękę i przejechała nią po opatrunku na czole. 
- Coś Cię boli? Lepiej pójdę po lekarza – zanim zdążyła udzielić mi jakiejkolwiek odpowiedzi, zerwałem się z krzesła i pobiegłem po doktora. Zostałem na korytarzu przed salą podczas, gdy ją badał. Po około piętnastu minutach wyszedł stamtąd z poważną miną.
- Mogę z panem zamienić kilka słów? 
- Co się dzieje? – zupełnie zmieszany, stanąłem obok mężczyzny w białym kitlu. Teraz zacząłem się jeszcze bardziej martwić.
- Jest pewien problem. Otóż pana żona chce wypisać się na własne żądanie. Ból głowy nadal nie ustąpił, więc na wszelki wypadek lepiej by było, gdyby została na oddziale co najmniej do rana. Proszę ją do tego przekonać, w końcu tu chodzi o jej zdrowie – wytłumaczył i zdjął okulary z nosa.
- Oczywiście, zrobię co w mojej mocy – posłałem mu słaby uśmiech i szybko wparowałem do sali numer 505.
- Lena, co ty wyrabiasz? Musisz tu zostać aż...
- Nie ma mowy. Zastanawiałeś się jak wytłumaczylibyśmy to wszystko Paulowi? Przecież nie powiem mu, że twoja stuknięta panienka chciała mnie zabić. Lepiej będzie jeśli skłamię, że podczas zabawy z Danielle uderzyłam się o drzwi czy coś – nawet nie wiem kiedy niebieskooka zdążyła się ubrać.
- Proszę Cię, pomyśl o swoim zdrowiu. Dobrze wiesz, że ten upadek był niebezpieczny. Lekarz powiedział mi, że twoja głowa nadal jest obolała – powiedziałem zmartwiony i stanąłem naprzeciw niej. Złapałem ją za ręce, a Lena spuściła głowę, starając się unikać mojego wzroku.
- No właśnie, a od kiedy jesteś moim mężem, hm? Jakoś sobie nie przypominam, żebyśmy brali ślub – zapytała z wyczuwalnym sarkazmem. Wyrwała swoje dłonie z mojego uścisku i podeszła bliżej okna.
- Zrozum, inaczej lekarze nic by mi nie powiedzieli, a chciałem wiedzieć w jakim jesteś stanie. Czuję się winny, bo to wszystko przeze mnie. Gdyby stało Ci się coś poważnego... do końca życia bym się tym zadręczał – chciała wyjść z sali, ale zagrodziłem jej drogę.
- Przepuść mnie – warknęła.
- Nawet o tym nie myśl. Zostajesz tutaj – wywróciłem oczami, zirytowany jej dziecinnym zachowaniem.
- Słuchaj uważnie, Payne. Jeżeli mnie nie wypuścisz to zacznę krzyczeć. Chcę tylko iść, podpisać głupi papierek i jechać do domu, czy to tak trudno zrozumieć? – posłała mi lodowate spojrzenie na co westchnąłem i kilkakrotnie przeczesałem włosy. Ona nie odpuści.
- Nie zabiorę Cię do domu – odparłem pewny siebie, zakładając ręce na piersi.
- Ach tak? Skoro nie chcesz, to Monica zrobi to za Ciebie. Wystarczy, że do niej zadzwonię – wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i prześlizgnęła się pod moim ramieniem. Zanim zdążyłem zareagować, Williams zniknęła za drzwiami pokoju lekarza. Cholera jasna! Po kilku minutach wyszła z bladym, triumfalnym uśmiechem. Miała kilka kartek w ręku. Pewnie jakaś recepta i wypis.
-Mam dzwonić po Monicę, czy łaskawie zawieziesz mnie do domu? – odezwała się i spojrzała na mnie  wyczekująco, przestępując z nogi na nogę.
- Teraz już raczej nie mam wyjścia. Nie myśl, że pochwalam to co zrobiłaś, ale gdyby się coś działo to po prostu powiedź. Chodźmy do samochodu – pociągnąłem ją do zatłoczonej windy. Następnie udaliśmy się na parking. Podczas jazdy panowała bardzo niezręczna cisza.
- O Jezu, a Dani? Zupełnie o niej zapomniałam – wypaliła nagle, kręcąc się przy tym na siedzeniu. 
- Spokojnie, zostawiłem ją z Ryanem i Julie. Z nimi jest bezpieczna – uśmiechnąłem się w jej kierunku, ale to zignorowała.
- Dzięki – wymamrotała ledwo słyszalnie pod nosem i odwróciła głowę do szyby.
- Lena, ja naprawdę nie chc... – zacząłem, ale szybko mi przerwała.
- Nic już nie mów, Liam. Najlepiej jeśli będziemy się unikać oraz ze sobą pod żadnym pozorem nie rozmawiać, dopóki nie będzie to konieczne. Nie chcę aby Sandra była o Ciebie zazdrosna, a potem robiła mi awantury, czy nawet ponownie próbowała zabić.
- Ona nie jest moją dziewczyną i nigdy nią nie była. Kilka razy się z nią spotkałem, a teraz uważam to za największy błąd w życiu. To istna wariatka, przysięgam, że zapłaci za to co zrobiła – wyjaśniłem z nadzieją, że mnie zrozumie. 
- Och, a do tej pory uważałeś, że spotkanie ze mną było błędem i tego żałujesz, czyżbyś nagle zmienił o mnie zdanie? Nie fatyguj się z odpowiedzią, bo mnie to nic nie obchodzi. Nie interesuje mnie też to czy jesteś z Sandrą czy nie. Twoje życie, twoja sprawa – prychnęła i wysiadła z samochodu, gdy zaparkowałem pod domem. Nie czekając na mnie weszła do niego.
- Moje życie jest popieprzone – powiedziałem sam do siebie. Ze złości uderzyłem pięścią w kierownicę. Wysiadłem uprzednio wyjmując kluczyki ze stacyjki i go zamknąłem. Gdy wszedłem do salonu Julie i Ryan zasypywali Lenę pytaniami.
- Wszystko w porządku, naprawdę nie musicie się już martwić – usiadła na kanapie i posadziła sobie Danielle na kolanach, która się do niej przytuliła.


Lena
Od przyjazdu ze szpitala postanowiłam unikać towarzystwa Liama. Niestety na marne, bo moja siostra tak się go uczepiła, że nie mogę jej od niego oderwać. Widocznie polubiła tego skończonego imbecyla. Od dobrych kilkunastu minut opowiadała mu o swoich ulubionych bajkach. Podparłam obolałą głowę na zagłówku kanapy i słuchałam ich konwersacji.
- Lena, Lena wiesz co? – Dani szarpnęła mnie za łokieć abym zwróciła na nią uwagę.
- Hmm? – mruknęłam leniwie.
- Ryan uczył mnie gry na gitarze i było bardzo fajnie – na jej słowa uniosłam brwi ze zdziwienia.
- Nie miałam pojęcia, że twój brat umie grać – zwróciłam się do Liama, który był równie zdziwiony jak ja.
- Grał od podstawówki, ale zaraz po wypadku powiedział, że już nigdy nie weźmie gitary do ręki. Nie wiem jak Dani to zrobiła, że w ogóle zgodził się ją nauczyć. Chyba wywarła na niego dobry wpływ – uśmiechnął się szeroko w stronę mojej siostry, której głowa leżała na jego kolanach. Poczochrał jej włosy co sprawiło, że głośno zachichotała. Patrząc jak Liam świetnie dogaduje się z moją siostrą stwierdziłam, że byłby świetnym ojcem w przyszłości. Na pewno lepszym niż mój i Danielle. Z moich myśli wyrwało mnie trzaśnięcie drzwi frontowych, co oznaczało, że Paul wrócił z pracy. Wszyscy jak jeden mąż ponieśliśmy się z kanapy.
- Witaj Danielle – mój narzeczony wystawił w jej kierunku rękę spodziewając się, że ją uściśnie, ale mała schowała się za młodym Payne'm. Nie wiem dlaczego, ale się bała. Od pierwszego spotkania tak na niego reagowała. To bardzo dziwne, bo Liama też dobrze nie znała, a nie miała żadnych oporów by się do niego przytulić.
- Wstydzi się – skwitowałam i zorientowałam się, że Paul zacięcie mi się przygląda.
- Leno, co Ci się stało? – odgarnął mi włosy z czoła, wskazując na niewielki opatrunek. 
- To nic takiego. Po prostu, gdy bawiłam się z siostrą wpadłam na drzwi i rozcięłam sobie skroń – skłamałam gładko. Czułam na sobie przenikliwy wzrok Liama, kiedy to mówiłam.
- Następnym razem lepiej uważaj, kochanie – wydawał się niezbyt przekonany. Ucałował moje czoło, a ja wymusiłam jeden z moich najlepszych uśmiechów.
- Liam, chyba musimy porozmawiać. Do mojego gabinetu, natychmiast – powiedział ostrym tonem nieznoszącym żadnego sprzeciwu. Bez słowa, Liam ruszył za ojcem i zamknęli się w jego gabinecie. To raczej nie będzie miła pogawędka.


Liam
- Myślisz, że jestem głupi?! – wysyczał ojciec, piorunując mnie wściekłym wzrokiem.
- O co Ci znów chodzi? – zapytałem zbity z tropu i oparłem się o drewniane biurko.
- Nie udawaj. Jestem pewien, że Lena wcale nie wpadła na żadne drzwi, tylko ty coś jej zrobiłeś – stanął po drugiej stronie mebla i pochylił się nad nim.
- Nic nie zrobiłem. Może i jej nienawidzę, ale to nie znaczy, że od razu będę się nad nią znęcał fizycznie. Nie biję kobiet! – wycedziłem przez zęby, mierząc się wzrokiem z Paulem.
- Łżesz mi w żywe oczy, gówniarzu. Jeżeli będę na sto procent pewny, że to twoja sprawka to nie radziłbym Ci być w twojej skórze.
- Jesteś pojebany! Wymyślasz jakieś niestworzone historie, bo chcesz się mnie pozbyć z domu, ale nie myśl, że Ci to przyjdzie tak łatwo. Nie będę z tobą dłużej prowadził tej bezsensownej rozmowy – rzuciłem na odchodne. Ostentacyjnie trzasnąłem drzwiami najmocniej jak tylko się dało. Wściekły minąłem Lenę, która właśnie pożegnała się z siostrą i mamą. Spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Jak możesz z nim być? Nie masz pojęcia jaki jest naprawdę – zatrzymałem się na trzecim schodku i zadałem jej pytanie, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Za to ty nie wiesz jak to jest robić rzeczy, do których Cię ktoś zmusza – odpowiedziała z żalem w głosie. Znieruchomiałem, gdy zauważyłem jak łzy zalśniły w jej oczach. 



___________________________________________________
Hej kochani ;*
Jak wam się podoba siódemka?
Myślicie, że Lena w końcu powie prawdę Liamowi o związku z Paulem?
Dziękuję za wszystkie komentarze i obserwatorów. Jesteście najlepsi :* :*
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

4 komentarze:

  1. Ha hahaha haha, wszystko sie wyjaaaśniiiii, jak dobrze ^^ xd
    Prezentujesz naprawdę ciekawą historię, ale zauważyłam w niej błędy. Może po prostu pogadasz z kimś, aby sprawdzał rozdziały za ciebie i je poprawiał? To naprawdę dobry pomysł, bo takim czymś będziesz mogła mieć więcej fanów patrzących na język pisania :)
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że wszystko się w nim wyjaśni! ;D
    Btw, PIEEEEEERWSZAAAAAAA ^^ xd

    xoxo,
    Lost in dreams

    OdpowiedzUsuń
  2. noooo dalej dalej i nie kończ w takich momentach, bo wykończysz mnie psychicznie, laska hahahaha kocham ten rozdział, a zwłaszcza moment, gdy Liam trzymał bezwładne ciało Leny i błagał, żeby otworzyła oczy - to piękne i ta końcówka!! Kocham cie ze to story ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu no i jak skończyłaś? Tylko nie trzymaj nas za długo bo nie wytrzymam ♥♥ mega.mi sie podoba to jak piszesz :D

    OdpowiedzUsuń