środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział Szósty

Lena
Usta Liama nadal delikatnie muskały moje. Robił to z taką pasją, jakby jutro miało nie nadejść. Muszę to przerwać, to jest złe. Nie mogę całować się z synem mojego narzeczonego. A co jeśli ktoś nas zauważył i powie o wszystkim Paulowi? Oczywiście, mogę skłamać, że nic takiego nie miało miejsca, ale czy uwierzyłby mi? Poza tym młody Payne na pewno zrobił to specjalnie, aby potem wykorzystać to przeciw mnie. Głupia jestem, że w ogóle do tego dopuściłam. On coś kombinuje. Czas przerwać tę szopkę. Gwałtownie odsunęłam się od niego i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Szatyn zdjął ręce z mojej talii i złapał się na bolące miejsce.
- Bezwstydny cham! – zwinnie go ominęłam i pośpiesznym krokiem zaczęłam iść w stronę sali balowej, na której czekał na mnie Paul i goście.
- Lena, zaczekaj! – krzyknął za mną, jednak nie zatrzymałam się i przyspieszyłam kroku.
- Nie chcę słuchać twojego pijackiego mamrotu! – odkrzyknęłam poirytowana. Kretyn, dupek, idiota, nadęty bufon, imbecyl, debil! To odpowiednie określenia na tego osobnika płci męskiej, jakim jest Liam Payne. Przed wejściem do sali wzięłam jeszcze kilka głębokich wdechów aby się uspokoić i nie dać po sobie poznać, że coś się stało. Standardowo przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech i podeszłam do czterdziestopięciolatka, który od razu objął mnie ramieniem. Godzinę później, wszyscy zaczęli zbierać się do domu i żegnali się z nami. dziękując za wyśmienitą zabawę. Czego nie mogę powiedzieć o sobie, bo zdecydowanie nie bawiłam się dobrze. Kątem oka zauważyłam, że Liam pojawił się w sali i podszedł do Ryana, który miał wściekłą minę. Również na mnie zerkał, a ja starałam się go unikać przez spuszczanie głowy w dół. Wzięłam się w garść i szybko przemknęłam obok nich aby iść po torebkę i płaszcz, bo zrobiło się chłodno, a za chwilę wychodzimy.
- Wszystko w porządku? – wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam głos za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to tylko Ryan.
- O Boże, przestraszyłeś mnie. Chcesz żebym dostała zawału? – wywrócił oczami i nawet krótko się zaśmiał. To do niego w ogóle nie podobne.
- Oczywiście, że nie. Stało się coś, bo dziwnie się zachowujesz. Jesteś jakaś nerwowa i nie zaprzeczaj, bo jestem dobrym obserwatorem – popatrzył na mnie wyczekująco, abym powiedziała co się dzieje. Przecież nie powiem, że całowałam się z jego bratem! Muszę wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo.
- Po prostu miałam wrażenie, że wszyscy ludzie na sali mnie obgadywali, a sądząc po ich spojrzeniach to nie były same superlatywy – założyłam płaszcz i zauważyłam, że wszyscy już opuścili lokal.
- Powiedzmy, że Ci wierzę, ale i tak dowiem się, co tak naprawdę się stało – mruknął Ryan i zaczął pchać wózek inwalidzki w stronę wyjścia, a ja podążyłam za nim.
Na zewnątrz czekała na nas ta sama czarna limuzyna, którą dotarliśmy na bankiet. 
- Liam pojedzie z wami, ja przyjadę trochę później, ponieważ muszę tutaj wszystkiego dopilnować – powiedział Paul i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Zaklęłam w duchu, zniosę wszystko byleby nie być blisko Liama, a już na pewno nie po tym co między nami zaszło. W czasie, gdy szofer usadowił Ryana w limuzynie, zauważyłam jak czterdziestopięciolatek i młody Payne rozmawiają na boku. No dobra, może rozmową bym tego nie nazwała, tylko raczej kłótnią.
- Jak mogłeś się tak uchlać?! Wiesz jaki to wstyd?! Już widzę te nagłówki w jutrzejszej gazecie, "syn Paula Payne'a pijany na piędziesięcioleciu firmy"! – mężczyzna krzyczał ściszonym głosem, gestykulując przy tym rękoma.
- Mam gdzieś te wszystkie szmatławce, gdzie piszą bzdury wyssane z palca! Jestem dorosły i mogę robić co mi się żywnie podoba, więc jakiekolwiek komentarze zachowaj dla siebie – prychnął Liam i trącając go ramieniem, zaczął iść w moją stronę.
- Pieprzony gówniarz – syknął pod nosem Paul. Chłopak zaśmiał się pogardliwie, a chwilę później był tuż obok mnie. Przepuścił mnie w drzwiach, więc usadowiłam się koło Ryana, a on koło mnie. Znów był cholernie blisko, aż przeszedł mnie dreszcz. Całą drogę powrotną starałam się skupić na czymś innym, ale nie wychodziło mi to, bo cały czas obserwował mnie Liam. Siedział tak blisko, że stykaliśmy się ramionami i czułam jego oddech na szyi. Cała się spięłam. Nagle zrobiłam się senna, a moje powieki były bardzo ciężkie, więc je zamknęłam. Poczułam jak ktoś chwyta mnie w swoje ramiona i podnosi do góry jakbym nic nie warzyła. Dalej już nic nie pamiętam, bo już na dobre pogrążyłam się we śnie.


Liam
Nie wiem co mnie podkusiło aby pocałować Lenę, ale po prostu musiałem to zrobić. Nie mogłem się powstrzymać, wyglądała tak pięknie... zjawiskowo. Może to te procenty dały mi tyle odwagi, by to zrobić. Nie powinienem, ale co najlepsze ja tego nie żałuję. W ogóle. Staram się o niej nie myśleć i próbować znienawidzić, ale to niemożliwe. Nie potrafię, tylko przed nią stwarzam pozory. Choćbym nie wiadomo jak próbował, to i tak nie wybiję jej sobie z głowy. Nawet ta idiotyczna Sandra mi w tym nie pomoże. Wkurzyła mnie i narobiła mi wstydu przy ludziach. Zachowała się jak zawodowa alkoholiczka. Muszę zerwać wszelkie kontakty z nią i to jak najszybciej. 
Nie spodziewałem się, że Lena odda pocałunek, ale nie sądziłem, że po tym wszystkim dostanę w twarz. Najwidoczniej sobie zasłużyłem. Podczas drogi powrotnej do domu zauważyłem, że zasnęła, więc gdy dojechaliśmy wziąłem ją na ręce jak pannę młodą i zaniosłem na górę do jej pokoju. Była tak lekka i delikatna. Powoli położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Zgarnąłem kosmyki włosów, które zasłaniały jej twarz. Chciałem ją jeszcze pocałować, ale nie zrobiłem tego w obawie, że się obudzi. Zrezygnowany, opuściłem jej pokój i od razu udałem się spać.


Lena
Obudziłam się i zobaczyłam, że nadal jestem w sukience z poprzedniego wieczoru. Nawet nie wiem jak znalazłam się w pokoju. Ktoś musiał mnie tu przynieść, a na pewno nie był to Ryan. A może to Liam? Nie, to nie mógł być on. Z pewnością nie. Leżałam jeszcze jakieś piętnaście minut, a później poszłam do łazienki, by się ogarnąć. Po skończonych czynnościach ubrałam się w leginsy i luźny t-shirt. Zeszłam na dół, do jadalni na śniadanie. Przy stole siedział nie kto inny jak Liam, chciałam się wycofać i przyjść później, kiedy go nie będzie, ale mnie zauważył. Nie będę robić z siebie wariatki i przed nim uciekać. Powolnym krokiem podeszłam do stołu i zajęłam swoje miejsce.
- Dzień dobry – powiedziałam z grzeczności, starając się na niego nie patrzeć. 
- Dobry – burknął, bawiąc się jajecznicą na talerzu niczym przedszkolak. Po kilku minutach w pomieszczeniu pojawiła się Julie i podała mi moją porcję. Jedliśmy w ciszy. Żadne z nas chyba nie miało odwagi odezwać się po wczorajszych wydarzeniach. Po skończonym posiłku, bez słowa odeszłam od stołu i wróciłam na górę. Miałam ochotę wyjść gdzieś na miasto, byleby nie siedzieć w tym domu praktycznie sama, ponieważ Paul już od rana pracuje, z Ryanem różnie bywa, a Liam... cóż towarzystwa tego ostatniego wolę unikać. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniał napis 'mama'. Nie zastanawiając się dłużej odebrałam.
- Cześć mamo – powiedziałam radośnie.
- Cześć córeczko, mogłabym mieć do Ciebie prośbę? – zapytała prosto z mostu.
- Tak, oczywiście, a coś się stało?
- Nie, nie. Chodzi o to, że dziś jest sobota, a ja mam dużo pracy tak samo jak tata, więc nie ma się kto zająć Danielle. Dzwoniłam nawet do naszej zaufanej opiekunki, ale okazało się, że wyjechała na dwa tygodnie. Mogłabyś się nią zająć do końca dnia? – spytała z nadzieją w głosie.
-Jasne, nie ma sprawy. Mamo, przecież wiesz jak bardzo kocham Dani i nie sprawi mi to żadnego problemu jeśli zajmę się nią – powiedziałam z uśmiechem na twarzy. 
- Dziękuję córciu. Przyprowadzę ją za godzinę. Do zobaczenia.
- Pa mamo – gdy się pożegnałyśmy, zakończyłam połączenie.
Ponownie zeszłam na dół i oczekiwałam na ich przybycie. Gdy zadzwonił dzwonek, Julie otworzyła drzwi, a mała od razu wpadła do środka z piskiem.
- Lenka! – rzuciła się na mnie, omal mnie nie przewalając, bo w ostatniej chwili złapałam równowagę. 
- Hej mała – zaśmiałam się i poczochrałam jej brązowe włoski, uczesane w dwa francuskie warkoczyki.
- Danielle, miałaś być grzeczna. Tutaj mieszkają też inni ludzie, więc zachowuj się ciszej – skarciła ją mama, która pojawiła się obok nas.
- W domu są tylko synowie Paula, raczej nie będą zwracać na nią uwagi.
- Skoro tak twierdzisz. Dobra, zostawiam Ci jej plecaczek z kilkoma zabawkami i muszę już lecieć – pocałowała mnie w policzek i wyszła w pośpiechu.
- Co będziemy robić? – spytała moja siostra.
- Pójdziemy na górę i grzecznie się pobawimy tak aby nikomu nie przeszkadzać – złapałam ją za rączkę i poprowadziłam po schodach. Gdy udało nam się je pokonać z pokoju wyszedł Liam. Czy on zawsze musi się pojawiać w najmniej oczekiwanym momencie? Był wyraźnie zdziwiony na widok Dani.
- Kto to jest? – zapytał, uważnie przyglądając się dziewczynce.
- To moja młodsza siostra, Danielle. Muszę się nią dzisiaj zająć – wyjaśniłam szybko, nie chcąc toczyć z nim większej konwersacji. Jednak moja siostra miała zupełnie inne plany.
- Jak masz na imię? – wypaliła nagle w stronę szatyna.
- Dani, on nie ma czasu na rozmowy – jęknęłam przeciągle.
- Właśnie, że mam. Jestem Liam, miło mi Cię poznać, mała – uklęknął przed nią, tak aby być na tym samym poziomie co ona i lekko uścisnął jej małą rączkę. Zmroziłam go wzrokiem, ale to zignorował udając, że nie widzi.
- Pobawisz się z nami? – spojrzała na niego z nadzieją w oczach. Błagam, powiedz 'nie' Payne.
- Jeśli twoja siostra mi pozwoli, to z chęcią – tym razem oboje przenieśli swoje spojrzenia na mnie. Moje modlitwy nie zostały wysłuchane. O nie. Wiem co knuje. Chce owinąć ją sobie wokół palca, tak jak on twierdzi, że zrobiłam to z Ryanem. Robi to, bo nie chce być dla niej nie miły, w końcu to tylko dziecko. Nie będzie się przecież wydzierał na nią tak jak na mnie. Nic mu nie zrobiła.
- Ładnie proszę, Lenkaaa – Dani zrobiła maślane oczka niczym kot ze "Shrek'a". 
- A mam jakieś wyjście? – wymamrotałam, przygryzając wnętrze policzka.
- Nie! – powiedzieli jednocześnie, więc kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Danielle pisnęła radośnie i złapała nas za ręce. Weszliśmy do mojego pokoju. Zamiast się bawić wyszło na to, że Dani przez pół godziny zachwycała się tatuażem Payne'a na przedramieniu, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Siedziałam wyraźnie znudzona, gdy on opowiadał jej dlaczego zrobił sobie taki, a nie inny rysunek na ciele. Świetnie bawili się w swoim towarzystwie, jednak ja już nie bardzo. 
- Może zajmiemy się czymś ciekawszym ? – wtrąciłam, ponieważ miałam już dosyć fascynacji siostry nad tym idiotą.
- Jakieś propozycje? – Liam uniósł wysoko brwi, musiał wyczuć sarkazm w moim głosie.
- Ja wiem! Ja wiem! Pobawmy się w chowanego. Liczcie do dwudziestu, a ja się schowam – zawołała wesoło dziewczynka. Liam zaśmiał się i przytaknął głową.
- Ok, mała zmykaj, będziemy liczyć. Obiecujemy, że nie będziemy podglądać – zamknęliśmy oczy i dało się usłyszeć, że Danielle opuściła pokój, więc je otworzyliśmy, odliczając głośno kolejne liczby.
- Po co to robisz, hmm? Chcesz namącić dziecku w głowie, bo pragniesz się na mnie zemścić? – rzuciłam w stronę szatyna, gdy znaleźliśmy się na korytarzu aby szukać mojej siostry.
- Wyjaśnijmy coś sobie. Nie zamierzam wykorzystywać ani mieszać Danielle do naszych spraw. To, że ty omotałaś mojego brata wcale nie oznacza, że chcę zrobić to samo z twoją siostrą. Po prostu lubię dzieci i tyle. Nie musisz się wszędzie doszukiwać podstępu, nie jestem bezduszny – wytłumaczył z dziwną desperacją w głosie. I ja mam mu uwierzyć?! Chyba nie!
- Jasne – prychnęłam, a on złapał za moje ramię aby odwrócić mnie do siebie. Zrobił to tak gwałtownie, że aż się zachwiałam i poleciałam na podłogę ciągnąc go za sobą, co skutkowało tym, że leżał na mnie z cwaniackim uśmiechem.
- Złaź ze mnie, Payne – wycedziłam przez zęby. Jego buźka aż się prosi o kolejny policzek z mojej strony.
- Tak mi wygodnie, a poza tym podoba mi się, gdy jesteś taka bezbronna – podparł swój ciężar ciała na rękach aby mnie nie przygnieść, ale nadal był blisko mnie. 
- Głuchy jesteś?! Czego nie zrozumiałeś w tym zdaniu? – zacisnęłam dłonie w pięści. Jak na pospolitego dupka przystało, zignorował moje pytanie. Uniósł jedną rękę i zgarnął grzywkę z moich oczu. Powoli zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, wpatrując się we mnie przenikliwie. Tak jakby chciał zajrzeć w głąb mojej duszy. Przestraszyłam się, ponieważ wiedziałam, że chce wykorzystać tę sytuację i mnie pocałować. Mój oddech był nierównomierny. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry.
- No, no widzę, że bardzo dobrze się bawicie beze mnie – usłyszeliśmy kobiecy głos i odsunęliśmy się od siebie jak oparzeni. Odepchnęłam chłopaka i pospiesznie wstałam. Okazało się, że przed nami stoi Sandra z wściekłą miną.
- Sandra, po co przyszłaś?! – zdezorientowany Liam, również poszedł w moje ślady i wstał z podłogi.
- Jak to po co? Do Ciebie LiLi, ale jak zdążyłam zauważyć, ta zdzira skutecznie umila Ci czas – stwierdziła z przekąsem. Ja natomiast stałam jak wryta.
- Tylko nie zdzi... – zaczął szatyn, ale mu przerwałam.
- Liam, idź poszukać Dani. Pozwól, że wytłumaczę Sandrze to zajście – odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że tylko kręci głową na znak, że się nie zgadza.
- Posłuchaj jej LiLi, z chęcią sobie porozmawiam z Leną i dam jej do zrozumienia kilka spraw – na dźwięk jej przesłodzonego głosu miałam ochotę zwymiotować. Rzuciłam wymowne spojrzenie młodemu Payne'owi, a ten z westchnięciem zostawił nas same.
- Wiem jak to wyglądało...
- Milcz. Ja teraz mówię. Ustalmy coś... Liam jest mój i tylko mój. Należy do mnie, jarzysz? Natomiast ty – wskazała na mnie palcem i zaczęła bardzo powoli pochodzić do mnie. - Możesz sobie jedynie o nim pomarzyć, nie ta liga. Sorry, ale to smutna prawda. Zdaję sobie sprawę, że masz na niego ochotę, ale moja droga, on kocha tylko mnie. Chcesz mieć jednocześnie ojca i syna? Sprytnie – zaczęłam cofać się do tyłu. Jej wzrok mnie przerażał, widziałam w nim furię. Wariatka. - Słuchaj uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzać. LiLi jest moim chłopakiem i nie zajmiesz mojego miejsca, jasne? – spytała twardo.
- Sandra, ja naprawdę nie mam zamiaru Ci go odbierać – powiedziałam spokojnie i przełknęłam ślinę, gdy zatrzymałam się na szczycie schodów.
- Zadałam pytanie czy to jasne?! – potrząsnęła mną.
- Tak, ale...
- Żadnych 'ale' suko! Liam mnie kocha, a nie Ciebie! – krzyknęła i mocno mnie popchnęła. Czułam jak tracę grunt pod nogami i spadam. Potem była już tylko ciemność.


_________________________________________________
Hej misiaczki :*
No to się porobiło, co nie ? Sandra nabroiła.
Śmiało piszcie swoje opinie w komentarzach te pozytywne zarówno jak i negatywne będą mile widziane.
Jeśli chcecie być na bieżąco z rozdziałami dodawajcie się do obserwatorów :)
Save Me możecie znaleźć również na wattpad.com.
Do następnego :)
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. Jasna cholera... Co za bezwzględna suka z tej Sandry, a rozdział i Lina (Liam + Lena = taki mój pomysł na ich wspólną ksywkę xdd) są wprost uroczy już sie nie mogę doczekać następnego rozdziału życzę ci duuuużo weny i buziole kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. mega cudowny, choć irytuje mnie ta Sandra. Mega podoba mi się ksywka "Lina" :DDD no i mam nadzieje że sprawa z narzeczonym niedługo wyjdzie na jaw :) życzę weny i czekam na kolejny rozdział. Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabije. Serio! Co za... (wszyscy wiemy, co) z tej Sandry! Normalnie uderzyć i patrzeć czy ta jej ohydna buźka nie puchnie...
    Oj Payno, Payno... mój ty kochanie... weź daj Lenie wytłumaczyć czemu to robi, a nie...! Chamski trochę jesteś, nie zaprzeczę xd
    Czekam na kolejny rozdział! I mam nadzieję, że będzie bardzo szybko, bo czekam! ;)

    xoxo,
    Lost in dreams

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta Sandra to taka zimnaaa bicz x.x
    ***
    Tymczasem serdecznie zapraszam do mnie, na razie prolog, ale jak będzie 5 komentarzy wstawię pierwszy rozdział ! <3 Zostawisz komentarz z opinią, jak ci się podoba rozdział ? :) proszę to dla mnie ważne.
    http://love-is-a-weakness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. OJEJ! Next! Rozdział świetny! Sandra-Idiotka!
    Czekam na next!
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń